123RF

Ciężarna ciąży

Udostępnij:

Większość pacjentek, które wchodzą na oddziały położnicze, wprost przyczynia się do tego, że zadłużenie szpitali się powiększa.  

  • Porodówki mają coraz większe kłopoty – nie tylko takie, że Polaków rodzi się coraz mniej
  • Problematyczne dla szpitali są też wyceny świadczeń. Jest jednak nadzieja – przygotowano nowe dotyczące porodów

Liczba porodówek powoli z roku na rok się zmniejsza, ale nie wynika to z przemyślanej strategii, lecz z problemów finansowych i kadrowych szpitali. W 2015 r. w kraju funkcjonowały 424, a w 2022 r. było ich o 60 mniej.

Ostatnio wcale nie jest lepiej. Od 1 stycznia 2023 r. do 20 marca 2024 r. 28 razy występowano o zawieszenie działalności oddziału położniczo-ginekologicznego. Dotyczyło to szesnastu komórek tej specjalności. „Menedżer Zdrowia” na bieżąco informuje o tym, że porodówki są zamykane, a dzieje się to naprawdę często.

Kosztowna ciężarna
Okazuje się, że kłopotem jest nie tylko to, że Polaków rodzi się coraz mniej. Problematyczne są… kobiety ciężarne.

– Większość pacjentek, które wchodzą do oddziałów położniczych, przyczynia się do tego, że… zadłużenie szpitali się powiększa – stwierdza konsultant krajowy w dziedzinie perinatologii prof. Mirosław Wielgoś.

Wszystko dlatego, że procedury medyczne, za które płaci Narodowy Fundusz Zdrowia, są niedoszacowane. Wycena porodów od dawna nie była zmieniana – jest nieadekwatna do aktualnych kosztów. Jeśli doda się do tego wszystko to, co jest skorelowane (bezpośrednio lub pośrednio) z opieką nad kobietami w ciąży, czyli coraz większe wydatki związane z podwyższeniem wypłat personelu medycznego, koszty zakupu sprzętu jednorazowego, materiałów i energii cieplnej, to okazuje się, że wiele szpitali nie jest w stanie w ogóle utrzymywać porodówek.

Za poród naturalny szpital dostaje 1,7 tys. zł, a poród bliźniaczy z cięciem cesarskim 5,9 tys. zł – to zbyt mało.

Wszędzie, gdzie funkcjonują małe oddziały z niewielką liczbą porodów, swoim ciężarem (i ciężarem ciężarnych) ciągną finanse szpitala w dół lub – oficjalnie pisząc – stałe, coraz większe koszty utrzymania oddziałów położniczo-ginekologicznych przy zmniejszającej się liczbie porodów przekładają się na zmniejszenie zysku na procedurach.

Na szpitalne kłopoty likwidacja porodówek
Czasami dyrektorzy decydują się na radykalne działania – jak dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Proszowicach Zbigniew Torbus.

– Zacząłem pracę na stanowisku dyrektora w styczniu 2023 r. Pierwsze, co zrobiłem, to rzetelna analiza ekonomiczna wszystkich oddziałów i możliwości ich dalszej działalności – czyli to, co powinno być przedmiotem map potrzeb zdrowotnych, a niestety nie jest. Co wyszło? Że na oddziale ginekologiczno-położniczym odbieranych jest coraz mniej porodów, a zwiększenie ich liczby było niemożliwe – i ze względu na demografię, i na to, że coraz więcej kobiet decydowało się rodzić w oddalonym o 30 km Krakowie, i fakt, że byliśmy szpitalem pierwszego stopnia referencyjności, co oznaczało, że większej liczby bardziej skomplikowanych porodów nie mogliśmy przyjmować. Było to około 30 porodów miesięcznie, a koszty funkcjonowania oddziału i pracowników były zbyt wysokie. Oddział generował roczne straty w wysokości od 1 mln do 4 mln zł – wyliczyłem, że w 2022 r. było to około 4 mln zł. W 2023 r. zamknąłem go – mówi dyrektor w rozmowie opublikowanej w lutym 2024 r.

O kłopotach z pieniędzmi mówi też „Menedżerowi Zdrowia” dyrektor dużego szpitala.

– Wiadomo, że nie ma takiego kraju, w którym pieniądze przeznaczane na zdrowie byłyby wystarczające, ale w zakresie wyceny świadczeń związanych z porodami warto byłoby po pierwsze zwiększyć je, a po drugie bardziej zróżnicować w zależności od poziomu referencyjności – zauważa.

Czy jest szansa na poprawę?
– Sytuacja związana z wyceną procedur medycznych na oddziale porodowym jest kuriozalna. Za pacjentką powinny iść pieniądze. Te ośrodki, w których opiekę sprawuje się na najwyższym poziomie, powinny być odpowiednio wynagradzane. Nie powinno być tak, że się zadłużają – ocenia prof. Wielgoś, dodając, że w jego ocenie jest nadzieja na zmianę.

– Na szczęście w 2023 r. przygotowano propozycje wyceny nowych świadczeń związanych z porodami, której założenia są inne niż te dotychczasowe – w przypadku których czynnikiem sprawczym był czas hospitalizacji. To było – i nadal jest – nieporozumienie. Można bez sensu trzymać pacjentkę przez dłuższy czas, tylko po to, by dostać trochę więcej pieniędzy. Powinno się jednak płacić za procedury, a nie za łóżkodni – mówi ekspert, dodając, że kwestia wycen porodówkowych jest po wstępnej ocenie urzędników z Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Wymaga jeszcze zatwierdzenia przez minister zdrowia.

Wypowiedzi prof. Mirosława Wielgosia pochodzą z konferencji pod tytułem „Matka i noworodek w centrum uwagi, czyli realizacja standardu opieki okołoporodowej”, która odbyła się 10 maja w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Gdańsku.

Więcej o porodówkach po kliknięciu w poniższy baner.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.