Czy Polsce grozi epidemia ospy?
Redaktor: Janusz Maciejowski
Data: 21.01.2015
Źródło: JM/Gazeta Prawna
Brak powszechnych szczepień i wykonywanie ich tylko w niektórych grupach wiekowych może być powodem wzrostu zachorowań na ospę wietrzną - wskazują lekarze. Liczba zachorowań w zeszłym roku przekroczyła 220 tysięcy. Po raz pierwszy od 20 lat. Czy grozi nam epidemia?
W 2014 r. chorowało ponad 570 osób na każde 100 tys. Jeszcze rok wcześniej było ich 463 na 100 tys., a w sumie w 2013 r. na ospę chorowało o 50 tys. Polaków mniej niż w zeszłym - wynika z raportów Państwowego Zakładu Higieny.
O skali zagrożenia świadczą dane dotyczące hospitalizacji. Jak wynika z raportów PZH, wcześniej do szpitali trafiało z ospą średnio ok. 800 pacjentów rocznie. W ostatnich latach liczba ta przekroczyła 1000.
Lekarze twierdzą, że brak powszechnych szczepień, chociaż są one wykonywane bezpłatnie, ale tylko w niektórych grupach wiekowych i wprowadzono je też do kategorii szczepień zalecanych. Tyle że przed wejściem w życie tych zaleceń Ministerstwa Zdrowia liczba chorych była często znacznie mniejsza niż teraz. Jako przykład podają: w 2001 r. zaszczepiło się mniej niż tysiąc osób, a chorowało niecałe 90 tys. Z kolei w 2013 r. było ponad 57 tys. zaszczepionych, a liczba chorych wyniosła ponad 178 tys.
Ospa wietrzna bardzo łatwo się roznosi, a charakterystyczna wysypka pojawia się już po zarażeniu. To jest przyczyną trudnej przewidywalności skali zachorowań.
– Kilka lat temu lekarze mówili, że liczba zarażonych co roku będzie rosła o 20–30 tys. I te przewidywania niestety się sprawdziły – mówi dla Gazety Prawnej pediatra Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń. Jego zdaniem obecny wzrost łączy się m.in. z tym, że coraz więcej jest dzieci w przedszkolach i żłobkach – a tam najłatwiej zakazić się tą chorobą.
W ostatnich 10 latach odsetek dzieci uczęszczających do przedszkoli wzrósł z 50 proc. do ponad 70 proc. By sytuacja mogła się zmienić na lepsze, odsetek zaszczepionych osób musiałby sięgać 90 proc., a to wynik trudny do uzyskania. A ospa to przede wszystkim choroba wieku dziecięcego – najczęściej występuje u dzieci między 3. a 6. rokiem życia chociaż zdarza się, że zapadają na nią nawet dorośli w wieku trzydziestu kilku lat.
Lekarze apelują, aby nie organizować powszechnych w naszym kraju :ospa party", czyli spotkań, na które zaprasza się dziecko z ospą, żeby zaraziło tam dzieci zdrowe. Tacy rodzice uważają, że które dziecko przejdzie chorobę, zyska dzięki temu odporność do końca życia.
– Wiele osób bagatelizuje ospę wietrzną, a często, nawet u dzieci, pojawiają się bardzo ostre objawy, grożące powikłaniami. Powinno się szczepić, a nie narażać na niebezpieczeństwo – komentuje dr Grzesiowski.
"Jednocześnie wielu lekarzy przyznaje, że przechorowanie ospy w dzieciństwie daje o wiele większą gwarancję na uzyskanie odporności. Prawie stuprocentową. Choć niektórzy z nich uważają, że i tak bezpieczniej się zaszczepić – bo nawet jeżeli szczepionka nie uchroni przed chorobą, może złagodzić jej objawy" - podaje GP.
O skali zagrożenia świadczą dane dotyczące hospitalizacji. Jak wynika z raportów PZH, wcześniej do szpitali trafiało z ospą średnio ok. 800 pacjentów rocznie. W ostatnich latach liczba ta przekroczyła 1000.
Lekarze twierdzą, że brak powszechnych szczepień, chociaż są one wykonywane bezpłatnie, ale tylko w niektórych grupach wiekowych i wprowadzono je też do kategorii szczepień zalecanych. Tyle że przed wejściem w życie tych zaleceń Ministerstwa Zdrowia liczba chorych była często znacznie mniejsza niż teraz. Jako przykład podają: w 2001 r. zaszczepiło się mniej niż tysiąc osób, a chorowało niecałe 90 tys. Z kolei w 2013 r. było ponad 57 tys. zaszczepionych, a liczba chorych wyniosła ponad 178 tys.
Ospa wietrzna bardzo łatwo się roznosi, a charakterystyczna wysypka pojawia się już po zarażeniu. To jest przyczyną trudnej przewidywalności skali zachorowań.
– Kilka lat temu lekarze mówili, że liczba zarażonych co roku będzie rosła o 20–30 tys. I te przewidywania niestety się sprawdziły – mówi dla Gazety Prawnej pediatra Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń. Jego zdaniem obecny wzrost łączy się m.in. z tym, że coraz więcej jest dzieci w przedszkolach i żłobkach – a tam najłatwiej zakazić się tą chorobą.
W ostatnich 10 latach odsetek dzieci uczęszczających do przedszkoli wzrósł z 50 proc. do ponad 70 proc. By sytuacja mogła się zmienić na lepsze, odsetek zaszczepionych osób musiałby sięgać 90 proc., a to wynik trudny do uzyskania. A ospa to przede wszystkim choroba wieku dziecięcego – najczęściej występuje u dzieci między 3. a 6. rokiem życia chociaż zdarza się, że zapadają na nią nawet dorośli w wieku trzydziestu kilku lat.
Lekarze apelują, aby nie organizować powszechnych w naszym kraju :ospa party", czyli spotkań, na które zaprasza się dziecko z ospą, żeby zaraziło tam dzieci zdrowe. Tacy rodzice uważają, że które dziecko przejdzie chorobę, zyska dzięki temu odporność do końca życia.
– Wiele osób bagatelizuje ospę wietrzną, a często, nawet u dzieci, pojawiają się bardzo ostre objawy, grożące powikłaniami. Powinno się szczepić, a nie narażać na niebezpieczeństwo – komentuje dr Grzesiowski.
"Jednocześnie wielu lekarzy przyznaje, że przechorowanie ospy w dzieciństwie daje o wiele większą gwarancję na uzyskanie odporności. Prawie stuprocentową. Choć niektórzy z nich uważają, że i tak bezpieczniej się zaszczepić – bo nawet jeżeli szczepionka nie uchroni przed chorobą, może złagodzić jej objawy" - podaje GP.