Dr Frankenstein sprowokował dyskusję na temat kontroli praktyk lekarskich w Niemczech
Redaktor: Aleksandra Lang
Data: 25.02.2013
Źródło: Focus, JS
Działy:
Poinformowano nas
Aktualności
Nasi zachodni sąsiedzi żyją skandalicznym brakiem nadzoru nad praktykami lekarskimi w niemieckich szpitalach. Pretekstem do dyskusji stał się przypadek Ernsta J., który po popełnieniu wielu błędów medycznych w Holandii bez problemu znalazł pracę w niemieckim szpitalu.
Historia rozpoczęła się w latach 90. w Enschede, w Holandii. Ernst J., pracując jako neurolog, bezpodstawnie rozpoznawał i kierował na leczenie pacjentów z rzekomą Chorobą Alzheimera, stwardnieniem rozsianym i Chorobą Parkinsona. Takich błędnych rozpoznań było ponad 20, a jeden z pacjentów – co zostało potwierdzone przez niezależną komisję – na skutek błędnej terapii popełnił samobójstwo. Co najmniej u 13 pacjentów niepotrzebnie wykonano operacje mózgu. Na skutek ujawnionych błędów Ernst J. w 2003 r. stracił prawo wykonywania zawodu w Holandii. Jednak – jak się okazało – bez problemu otrzymał licencję na wykonywanie zawodu w pobliskich Niemczech. Jak mówią dziś organizacje pacjenckie w RFN: wystarczy przejść przez granicę do Niemiec, aby kontynuować pracę. Na jaw wyszło bowiem, że żadna z czterech klinik, w których do niedawna pracował Ernst J. (nazywany dr. Frankensteinem), nie sprawdzała przeszłości zawodowej zatrudnianego lekarza.