Tomasz Rogalski/Agencja Wyborcza.pl

Jak zielone światło zmieniło się na czerwone

Udostępnij:
Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, w rozmowie z Anną Dryjańską z portalu Natemat.pl rozlicza się z półtorarocznej pracy w resorcie zdrowia i odpowiada na pytanie, dlaczego na rządzie PiS nie zostawia dzisiaj suchej nitki.
Krzysztof Łanda przyznaje, że gdy objął funkcję wiceministra zdrowia, przez pierwsze 6–8 miesięcy dokonywały się zmiany na lepsze. Potem zaczęło się spowolnienie, które nie od razu zauważył.

– Moje projekty zaczęły być blokowane – mówi w rozmowie z Natemat.pl. – Skoro tak, postanowiłem, że nie będę tracić czasu na piastowanie urzędu. To nigdy nie było moje marzenie, a ja nie chcę siedzieć na stołku i pachnieć. Odszedłem, licząc na to, że zmiany w dobrym kierunku będą kontynuowane. To był kwiecień 2017 roku – dodaje.

W dalszej części rozmowy Krzysztof Łanda ocenia, że pracował na najbardziej niewdzięcznym stanowisku w całym rządzie. – Odpowiadałem za liczne i ważne narzędzia systemowe, między innymi takie jak refundacja, wycena leków, koszyk świadczeń gwarantowanych, taryfikacja świadczeń, inwestycje zgodne z mapami potrzeb zdrowotnych. W 2016 roku przygotowałem projekty wdrożonych ustaw o darmowych lekach dla seniorów, o Instrumencie Oceny Wniosków Inwestycyjnych w Służbie Zdrowia, podstawy apteki dla aptekarza. To były odważne projekty, które się sprawdziły – przypomina.

Jednaj później czuł się jak na przejściu dla pieszych – najpierw zapaliło się żółte światło, później czerwone. I dlatego w sferze planów pozostały inne, ważne projekty: między innymi duża nowelizacja ustawy refundacyjnej, ustawa o refundacji wyrobów medycznych, duża nowelizacja prawa farmaceutycznego.

Krzysztof Łanda opowiada o kulisach pracy w resorcie oraz o kulisach parlamentu, gdzie nie zawsze wygrywały argumenty merytoryczne.

– Po pierwsze, uderzyłem w mafię lekową. Przygotowałem przepisy zawarte w ustawie o Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych par. 15 art. 3a i 3b, które likwidowały przyczynę nielegalnego wywozu leków refundowanych z Polski. Te przepisy przeszły niezmienione przez całą ścieżkę legislacyjną, by nagle zostać wykreślone na posiedzeniu rządu – wyjaśnia.

– Po drugie, naraziłem się „tłustym kotom”, które zarabiały krocie na przeszacowanych wycenach świadczeń w kardiologii interwencyjnej. Ja te wyceny obniżyłem, a uwolnione 0,5 mld zł zasiliło obszary niedofinansowane: opiekę paliatywną i długoterminową – dodaje.

– Po trzecie, zalazłem za skórę grupie związanej z wyrobami medycznymi, takimi jak np. aparaty słuchowe. Wdrożenie ustawy o refundacji wyrobów medycznych skończyłoby z marżami rzędu 1000 procent – wylicza.

Z perspektywy kilku lat Łanda nie żałuje pracy w resorcie zdrowia.

– Jestem dumny z tego, co robiłem w Ministerstwie Zdrowia. Nikt mi tego nie odbierze. Rząd jest jak orkiestra – ja byłem odpowiedzialny za grę na fortepianie i zrobiłem to dobrze. Fałszowały bębny, skrzypce, ale to już inna sprawa – tłumaczy.

Podkreśla, że przez długi czas po odejściu z MZ zachowywał powściągliwość, uważał, że pozytywy nadal przeważają nad negatywami. – Wspierałem dobre projekty. To był czas dystansu i przyglądania się – twierdzi.

Punktem zwrotnym była głośna sprawa z zakupem wadliwych maseczek od instruktora narciarskiego, a także zaniechania systemowe, gdyż zablokowano wszystkie istotne zmiany w systemie opieki zdrowotnej. Wprowadzono również ustawę o Agencji Badań Medycznych, którą Krzysztof Łanda ocenia „bardzo negatywnie, gdyż agencja podbiera z NFZ pieniądze z założenia przeznaczone na leczenie chorych”.

– Kiedy zmieniłem nastawienie z neutralnego na negatywne? Mogę podać konkretną datę: 1 stycznia 2019 roku. Z nowelizacją ustawy refundacyjnej nic się nie zadziało. Obiecanki cacanki. System zaczął osiadać jak kompost – bałagan sam się robi, utrzymywanie porządku wymaga wysiłku – podsumowuje.

Tytuł pochodzi od redakcji.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.