Jechał na sygnale i uznali go winnym kolizji. Zmienili jednak zdanie. To przełomowy wyrok dla kierowców karetek
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 17.05.2017
Źródło: KL, Polstatnews.pl, Interwencja
Jest finał sądowej batalii kierowcy karetki. Tomasz Kafara pokonał zakorkowany most w Rzeszowie środkiem przeprawy. Kierowca jadącej z naprzeciwka skody, tuż po minięciu karetki, zawadził o betoniarkę i uderzył w barierę. Do tej pory policja i sąd twierdziły, że winny temu jest właśnie Kafara.
- Tomasz Kafara, kierowca sanockiej karetki zgłosił się do redakcji "Interwencji" w październiku 2016 roku. Mężczyzna nie mógł pogodzić się z faktem, że oskarżono go o spowodowanie wypadku z 13 maja 2016 roku. Chodzi o wyjazd podczas którego Kafara jechał cały czas na włączonych sygnałach świetlnych i dźwiękowych, a prowadzona przez niego karetka na Moście Karpackim w Rzeszowie musiała sforsować korek - informuje strona internetowa "Polsatnews.pl" i cytuje kierowcę: - Musiałem obrać inny tor jazdy, jechałem pod prąd, przekraczając podwójną linię ciągłą.
Ratownik był przekonany, że wyjazd przebiegł spokojnie. Przeżył szok, gdy kilka dni później został wezwany na policję. Obwiniono go o spowodowanie kolizji. Rzeszowska policja wysłała do sądu wniosek o ukaranie go, a sąd policję poparł. - Sąd bardzo szczegółowo przeanalizował całość zdarzeń i uznał, że to kierujący karetką nie zachował szczególnej ostrożności. W szczególności zbytnio zaufał temu, że jego sygnały dźwiękowe i świetlne są dobrze widoczne i słyszalne dla innych uczestników ruchu drogowego - tłumaczył wówczas Alicja Kuroń z Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
- Jednak po 11 miesiącach walki i 7 rozprawach sąd zmienił jednak zdanie. Uniewinnił pana Tomasza. Wyrok jest prawomocny - informuje "Polsatnews.pl".
- Ponowna analiza materiału dowodowego doprowadziła sąd odwoławczy do przekonania, że pan Tomasz nie spowodował zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Technika jazdy kierowcy karetki polegała na tym, że w momencie, kiedy dostrzegł zagrożenie, usunął się na swój pierwotny pas ruchu, dzięki czemu pojazd nadjeżdżający z naprzeciwka mógł bezkolizyjnie przejechać - powiedziała reporterce "Interwencji" Marzena Ossolińska-Plęs, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Przeczytaj także: "Ratownicy spotkali się z przedstawicielem resortu. Nie ma porozumienia. Jest zapowiedź głodówek i pikiet".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Ratownik był przekonany, że wyjazd przebiegł spokojnie. Przeżył szok, gdy kilka dni później został wezwany na policję. Obwiniono go o spowodowanie kolizji. Rzeszowska policja wysłała do sądu wniosek o ukaranie go, a sąd policję poparł. - Sąd bardzo szczegółowo przeanalizował całość zdarzeń i uznał, że to kierujący karetką nie zachował szczególnej ostrożności. W szczególności zbytnio zaufał temu, że jego sygnały dźwiękowe i świetlne są dobrze widoczne i słyszalne dla innych uczestników ruchu drogowego - tłumaczył wówczas Alicja Kuroń z Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
- Jednak po 11 miesiącach walki i 7 rozprawach sąd zmienił jednak zdanie. Uniewinnił pana Tomasza. Wyrok jest prawomocny - informuje "Polsatnews.pl".
- Ponowna analiza materiału dowodowego doprowadziła sąd odwoławczy do przekonania, że pan Tomasz nie spowodował zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Technika jazdy kierowcy karetki polegała na tym, że w momencie, kiedy dostrzegł zagrożenie, usunął się na swój pierwotny pas ruchu, dzięki czemu pojazd nadjeżdżający z naprzeciwka mógł bezkolizyjnie przejechać - powiedziała reporterce "Interwencji" Marzena Ossolińska-Plęs, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Przeczytaj także: "Ratownicy spotkali się z przedstawicielem resortu. Nie ma porozumienia. Jest zapowiedź głodówek i pikiet".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.