Minister dla "Menedżera Zdrowia": Patologiczna dezintegracja systemu
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 22.03.2016
Źródło: Konstanty Radziwiłł/KL
Tagi: | Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia, Ministerstwo Zdrowia, leki, leki dla seniorów, felieton, komentarz |
Konstanty Radziwiłł w felietonie dla „Menedżera Zdrowia” pisze o ustawie wprowadzającej bezpłatne leki dla seniorów i zespole, który przygotowuje założenia do ustawy o POZ. Co o dyskusji na temat lekarstw, roli opozycji w debacie i przymuszaniu pacjentów do uzyskiwania recept wyłącznie w POZ sądzi minister zdrowia?
Wokół przyjętej właśnie ustawy wprowadzającej bezpłatne leki dla seniorów rozgorzała ciekawa dyskusja. Opozycja parlamentarna (w minionych latach nie bardzo zaangażowana w likwidację finansowej bariery dostępu do leków) przysługującym sobie prawem zawzięcie krytykowała niewystarczające, jej zdaniem, środki przeznaczone na ten cel, które nie pokryją wszystkich potrzeb lekowych seniorów. Podnosiła także fakt, że są też inne grupy obywateli poza osobami w podeszłym wieku, które z mocy Konstytucji mają prawo do szczególnej opieki zdrowotnej – dzieci, kobiety ciężarne, osoby niepełnosprawne. Trzeba jednak przyznać, że projekt ustawy (który w 2017 r. pozwoli pokryć 564 mln zł z ok. 850 mln przeznaczanych przez seniorów na dopłaty do leków refundowanych!) zyskał w Sejmie ponadprzeciętne poparcie i tylko 3 posłów zdecydowało się głosować przeciw.
Prawdziwą burzę w Parlamencie, ale także w środowiskach służby zdrowia wywołał jednak przepis tej ustawy mówiący, że prawo do przepisywania bezpłatnych leków „S” będą mieli jedynie lekarze (oraz pielęgniarki) podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Wielu dyskutantów sprzeciwiało się nieprzyznaniu takiego prawa lekarzom ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS). Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia argumentowali, że nie chodzi o przymuszanie pacjentów do uzyskiwania recept wyłącznie w POZ (mimo że w wielu krajach Europy Zachodniej lekarze specjaliści są jedynie konsultantami dla lekarza rodzinnego i tylko on wystawia recepty), jednak rzeczywiście nowa regulacja może się stać dla wielu starszych osób zachętą do rzadszego korzystania z porad specjalistów. Zwłaszcza jeśli powodem wizyty jest tylko wyczerpanie się zapasu stale przyjmowanych leków (w praktyce takie „receptowe” porady stanowią dużą część wizyt w AOS). Zaskakująca jest retoryka przeciwników wprowadzanego rozwiązania: miałoby ono „wydłużyć kolejki do lekarzy POZ”. Wiadomo przecież powszechnie, że po pierwsze: kolejki to oczywiście przede wszystkim problem AOS (jest szansa, że nowa ustawa zmieni przyzwyczajenia pacjentów i sprawi, że lekarze AOS będą dla tych, którzy rzeczywiście wymagają pilnej konsultacji). Po drugie: w sytuacji stabilności stanu pacjenta istnieje możliwość „zaocznego” przepisania recept w POZ.
W tym samym czasie w Ministerstwie Zdrowia pracuje zespół, który przygotowuje założenia do ustawy o POZ. Także jego prace wywołują żywą dyskusję – tym razem szczególnie w środowisku pielęgniarek. Sprzeciw niektórych organizacji pielęgniarskich wzbudził (na razie roboczy) projekt postulatu odejścia od możliwości odrębnego od lekarza POZ wybierania przez ubezpieczonych, a w konsekwencji kontraktowania pielęgniarek i położnych POZ. Obecnie obowiązujące rozwiązanie (nieznane w żadnym kraju, w którym POZ jest rzeczywiście podstawą „trójkąta służby zdrowia”) jest zawzięcie bronione pod hasłem ochrony swobody gospodarczej (swoją drogą rzecz dotąd niespotykana w retoryce organizacji pielęgniarskich!).
Wszystko to skłania do powrotu do dyskusji sprzed 20 lat na temat ogólnych zasad organizacji publicznego systemu służby zdrowia, który stopniowo rozmontowywany, szczególnie konsekwentnie i skutecznie w ciągu ostatnich lat, ewoluował w kierunku quasi-wolnorynkowych rozwiązań. Te z kolei tak zakorzeniły się w świadomości licznych jego uczestników, że zapomnieli oni, iż w wielu krajach na świecie aktywnie wypracowano wzorce organizacyjne warte (dla wspólnego dobra) naśladowania. Jednym z nich jest oczywiście POZ stanowiąca podstawowy element opieki nad osobami w różnych fazach życia i zdrowia, wykonywana przez dobrze zorganizowany zespół profesjonalistów kierowanych przez wszechstronnie wykształconego lekarza rodzinnego o szerokich kompetencjach. Jest to po prostu najlepszy, sprawdzony w ciągu wielu lat i w wielu krajach świata sposób skoordynowanego myślenia o promocji zdrowia i profilaktyce, wczesnym wykrywaniu chorób, leczeniu większości pacjentów wymagających szybkiej interwencji, a także o opiece nad chorymi przewlekle oraz nad pacjentami w stanie terminalnym. Czy jest szansa na to, abyśmy w obecnej patologicznej sytuacji dezintegracji systemu (a może po prostu systemowego chaosu) zaczęli myśleć wspólnie o naprawdę najlepszych (nie tylko z punktu widzenia takiej czy innej korporacji) rozwiązaniach, które poprawią bezwzględną ocenę polskiej służby zdrowia z zewnątrz i od wewnątrz?
Artykuł będzie opublikowany w najnowszym, drukowanym wydaniu "Menedżera Zdrowia".
Prawdziwą burzę w Parlamencie, ale także w środowiskach służby zdrowia wywołał jednak przepis tej ustawy mówiący, że prawo do przepisywania bezpłatnych leków „S” będą mieli jedynie lekarze (oraz pielęgniarki) podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Wielu dyskutantów sprzeciwiało się nieprzyznaniu takiego prawa lekarzom ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS). Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia argumentowali, że nie chodzi o przymuszanie pacjentów do uzyskiwania recept wyłącznie w POZ (mimo że w wielu krajach Europy Zachodniej lekarze specjaliści są jedynie konsultantami dla lekarza rodzinnego i tylko on wystawia recepty), jednak rzeczywiście nowa regulacja może się stać dla wielu starszych osób zachętą do rzadszego korzystania z porad specjalistów. Zwłaszcza jeśli powodem wizyty jest tylko wyczerpanie się zapasu stale przyjmowanych leków (w praktyce takie „receptowe” porady stanowią dużą część wizyt w AOS). Zaskakująca jest retoryka przeciwników wprowadzanego rozwiązania: miałoby ono „wydłużyć kolejki do lekarzy POZ”. Wiadomo przecież powszechnie, że po pierwsze: kolejki to oczywiście przede wszystkim problem AOS (jest szansa, że nowa ustawa zmieni przyzwyczajenia pacjentów i sprawi, że lekarze AOS będą dla tych, którzy rzeczywiście wymagają pilnej konsultacji). Po drugie: w sytuacji stabilności stanu pacjenta istnieje możliwość „zaocznego” przepisania recept w POZ.
W tym samym czasie w Ministerstwie Zdrowia pracuje zespół, który przygotowuje założenia do ustawy o POZ. Także jego prace wywołują żywą dyskusję – tym razem szczególnie w środowisku pielęgniarek. Sprzeciw niektórych organizacji pielęgniarskich wzbudził (na razie roboczy) projekt postulatu odejścia od możliwości odrębnego od lekarza POZ wybierania przez ubezpieczonych, a w konsekwencji kontraktowania pielęgniarek i położnych POZ. Obecnie obowiązujące rozwiązanie (nieznane w żadnym kraju, w którym POZ jest rzeczywiście podstawą „trójkąta służby zdrowia”) jest zawzięcie bronione pod hasłem ochrony swobody gospodarczej (swoją drogą rzecz dotąd niespotykana w retoryce organizacji pielęgniarskich!).
Wszystko to skłania do powrotu do dyskusji sprzed 20 lat na temat ogólnych zasad organizacji publicznego systemu służby zdrowia, który stopniowo rozmontowywany, szczególnie konsekwentnie i skutecznie w ciągu ostatnich lat, ewoluował w kierunku quasi-wolnorynkowych rozwiązań. Te z kolei tak zakorzeniły się w świadomości licznych jego uczestników, że zapomnieli oni, iż w wielu krajach na świecie aktywnie wypracowano wzorce organizacyjne warte (dla wspólnego dobra) naśladowania. Jednym z nich jest oczywiście POZ stanowiąca podstawowy element opieki nad osobami w różnych fazach życia i zdrowia, wykonywana przez dobrze zorganizowany zespół profesjonalistów kierowanych przez wszechstronnie wykształconego lekarza rodzinnego o szerokich kompetencjach. Jest to po prostu najlepszy, sprawdzony w ciągu wielu lat i w wielu krajach świata sposób skoordynowanego myślenia o promocji zdrowia i profilaktyce, wczesnym wykrywaniu chorób, leczeniu większości pacjentów wymagających szybkiej interwencji, a także o opiece nad chorymi przewlekle oraz nad pacjentami w stanie terminalnym. Czy jest szansa na to, abyśmy w obecnej patologicznej sytuacji dezintegracji systemu (a może po prostu systemowego chaosu) zaczęli myśleć wspólnie o naprawdę najlepszych (nie tylko z punktu widzenia takiej czy innej korporacji) rozwiązaniach, które poprawią bezwzględną ocenę polskiej służby zdrowia z zewnątrz i od wewnątrz?
Artykuł będzie opublikowany w najnowszym, drukowanym wydaniu "Menedżera Zdrowia".