Archiwum
O zaletach kształcenia lekarzy w mniejszych miastach
Tagi: | Maciej Zabel |
– Kierunki lekarskie prowadzone w mniejszych miastach radzą sobie bardzo dobrze, potwierdzają to wyniki egzaminów. A studenci chwalą sobie naukę w małych grupach i możliwość kontaktu z pacjentami – uważa prof. dr hab. Maciej Zabel, prorektor ds. Collegium Medicum Uniwersytetu Zielonogórskiego.
– W dyskusji na temat szerszego otwarcia ścieżki kształcenia lekarzy często pada argument, że uczelnie chcące uruchomić kierunek lekarski, a niebędące uczelniami medycznymi, nie będą w stanie sprostać wymaganiom, jakie nakłada ustawa o szkolnictwie wyższym – ocenia „Dziennik Gazeta Prawna” i pyta prof. Zabela o to, czy zgadza się z tą opinią.
Ekspert mówi, że niekoniecznie.
– Jak pokazuje przykład nie tylko naszej uczelni, lecz także wielu innych miast – między innymi Olsztyna, Opola i Rzeszowa – trudności istnieją, ale są one do pokonania. Tym bardziej że z mojego doświadczenia wynika – a prowadziłem zajęcia dydaktyczne na trzech różnych uczelniach medycznych – że te trudności są zawsze, i to niezależnie od wielkości placówki – mówi prof. Zabel w rozmowie z „DGP”.
Gazeta wylicza, że „około 100 studentów na roku to stosunkowo mała liczba” i pyta, jak oceniają oni ten bardziej kameralny sposób kształcenia.
– Z rozmów ze studentami, którzy już ukończyli naszą uczelnię – a pierwszy rocznik to 56 absolwentów – ale również z oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej, która ocenia, czy nadal możemy prowadzić ten kierunek, wynika, że stosunkowo mała liczba osób na roku daje większą szansę kontaktu nie tylko z prowadzącymi zajęcia, lecz także „żywym pacjentem”. Po prostu nie ma tłoku – mówi Zabel, dodając, że „ostatnim czasie studenci narzekali i będą narzekać na utrudnienia związane z pandemią, ale ta kwestia utrudnia pracę każdej uczelni medycznej”.
Czy model kształcenia w mniejszych grupach i mniejszych miastach się sprawdza?
– Elementem sprawdzającym uczelnie i ich sposób kształcenia jest choćby lekarski egzamin weryfikacyjny – dawny LEK. Okazuje się, że nowo założone kierunki w mniejszych miastach radziły i radzą sobie bardzo dobrze. Choćby w obecnej jego edycji nasza uczelnia zajęła w rankingu pierwsze miejsce. Różnice oczywiście nie były duże, ale to pokazuje, że nowe, mniejsze kierunki nie są wcale gorsze, jeśli chodzi o jakość wykształcenia studentów, którzy opuszczają uczelnie.
Przeczytaj także: „Czy prezydent podpisze ustawę o „zawodówkach” dla lekarzy?” i „Sejm – szkoły zawodowe jednak wykształcą lekarzy”.
Ekspert mówi, że niekoniecznie.
– Jak pokazuje przykład nie tylko naszej uczelni, lecz także wielu innych miast – między innymi Olsztyna, Opola i Rzeszowa – trudności istnieją, ale są one do pokonania. Tym bardziej że z mojego doświadczenia wynika – a prowadziłem zajęcia dydaktyczne na trzech różnych uczelniach medycznych – że te trudności są zawsze, i to niezależnie od wielkości placówki – mówi prof. Zabel w rozmowie z „DGP”.
Gazeta wylicza, że „około 100 studentów na roku to stosunkowo mała liczba” i pyta, jak oceniają oni ten bardziej kameralny sposób kształcenia.
– Z rozmów ze studentami, którzy już ukończyli naszą uczelnię – a pierwszy rocznik to 56 absolwentów – ale również z oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej, która ocenia, czy nadal możemy prowadzić ten kierunek, wynika, że stosunkowo mała liczba osób na roku daje większą szansę kontaktu nie tylko z prowadzącymi zajęcia, lecz także „żywym pacjentem”. Po prostu nie ma tłoku – mówi Zabel, dodając, że „ostatnim czasie studenci narzekali i będą narzekać na utrudnienia związane z pandemią, ale ta kwestia utrudnia pracę każdej uczelni medycznej”.
Czy model kształcenia w mniejszych grupach i mniejszych miastach się sprawdza?
– Elementem sprawdzającym uczelnie i ich sposób kształcenia jest choćby lekarski egzamin weryfikacyjny – dawny LEK. Okazuje się, że nowo założone kierunki w mniejszych miastach radziły i radzą sobie bardzo dobrze. Choćby w obecnej jego edycji nasza uczelnia zajęła w rankingu pierwsze miejsce. Różnice oczywiście nie były duże, ale to pokazuje, że nowe, mniejsze kierunki nie są wcale gorsze, jeśli chodzi o jakość wykształcenia studentów, którzy opuszczają uczelnie.
Przeczytaj także: „Czy prezydent podpisze ustawę o „zawodówkach” dla lekarzy?” i „Sejm – szkoły zawodowe jednak wykształcą lekarzy”.