Osobiście do lekarza - nawet po receptę
Redaktor: Aleksandra Lang
Data: 21.06.2013
Źródło: Federacja Porozumienie Zielonogórskie, AL
Działy:
Poinformowano nas
Aktualności
Pacjenci na Podlasiu muszą zgłaszać się po recepty osobiście. To efekt kar, jakie NFZ nałożył na lekarzy m.in. za wypisywanie recept „zaocznie” pacjentom, którzy w tym czasie przebywali w szpitalu. W sumie lekarze zapłacą 23 tys. złotych i jak zapowiada NFZ, na tym się nie skończy – kary mogą być w ciągu roku nakładane wielokrotnie.
W odpowiedzi na stanowisko NFZ Lekarze zrzeszeni w Podlaskim Związku Lekarzy Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie przygotowali informacje dla pacjentów o zmianie w zakresie wypisywania recept. Zmianie, którą wymógł na nich płatnik. Od 20 czerwca w widocznych miejscach w praktykach, będą wisiały plakaty z hasłem: „NFZ zdecydował, że po recepty pacjent musi zgłosić się osobiście”. Pacjenci w czasie wizyty otrzymają także ulotki z informacjami.
- Powszechną praktyką jest odsyłanie rodzin pacjentów, którzy są hospitalizowani do lekarzy rodzinnych po recepty czy zlecenia, np. na pieluchomajtki, ponieważ wiele leków, które pacjent zażywa nie występuje w receptariuszu szpitalnym, lub apteka szpitalna nie posiada na stanie wymaganego preparatu – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, wiceprezes Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. – Niektórzy pacjenci przed planowaną hospitalizacją są także informowani, że do szpitala powinni zgłosić się ze swoimi lekami.
Jak podkreśla Joanna Zabielska-Cieciuch, wiedza o tym, że nie można wypisywać recept hospitalizowanemu pacjentowi jest powszechna, ale w opiece podstawowej, ze względu na szczególny charakter kontaktu z pacjentem i jego rodziną, leki w chorobach przewlekłych są przedłużane bez obecności pacjenta.
Pacjent chorujący np. na padaczkę czy przerost prostaty nie musi meldować się u lekarza rodzinnego co miesiąc. Rodzina pacjenta obłożnie chorego zgłasza się do przychodni przekazując informacje o stanie zdrowia. Lekarze i pielęgniarki odwiedzają takich chorych w ustalonych terminach. Lekarz nie ma obowiązku bez potrzeby wynikającej ze względów medycznych do cotygodniowego odwiedzania takiego pacjenta w domu.
Kary za recepty
Kontrola Podlaskiego NFZ wykazała niezasadne udzielenie 28 świadczeń na kwotę 2,5 tys. złotych. Ponieważ jak zaznacza NFZ kary dla lekarzy mają być dotkliwe, dodatkowo muszą jeszcze zapłacić 23 tys. złotych.
- Dotyczyło to przypadków, kiedy rodzina pacjenta zgłosiła się do przychodni i uzyskała recepty, podczas gdy pacjent był w szpitalu – mówi Joanna Szeląg z Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. – Recepty zostały zrealizowane i NFZ dokonał ich refundacji. – Po co rodzina pacjenta przychodzi do lekarza rodzinnego po recepty, kiedy członek rodziny jest hospitalizowany. Nie mają co robić? Chcą wyłudzić pieniądze z NFZ? Nie - rodzina chce pomóc w leczeniu i dostarczyć leki, które są potrzebne, a szpital ich nie zapewnia.
- Te wydarzenia spowodują skrupulatne stosowanie się lekarzy do ustalonych przez NFZ zasad - mówi Joanna Zabielska - Cieciuch. - Tą zasada staje się więc wypisywanie recept tylko w sytuacji osobistego stawiennictwa pacjenta w przychodni. Oczywiście zwiększy to problemy chorych i ich rodzin. A przecież minister Arłukowicz w swoim słynnym liście do przyjaciół lekarzy chwalił tych, którzy „z oddaniem, czasem wbrew przeciwnościom losu i lukom w systemie, walczą o zdrowie i życie pacjentów”… Może powinien teraz napisać list do nieprzyjaciół pacjentów z NFZ?
Jak podkreśla lekarka jest to rewolucja w sposobie pracowania opieki podstawowej, ponieważ kilkudziesięcioletnie praktyki były nieco inne.
- Mam wrażenie, że kary staja się jednym ze źródeł dochodów NFZ – mówi Joanna Szeląg z Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. – Czy polepszy to los pacjentów? Na pewno stworzy kolejki do lekarzy rodzinnych i znacznie wydłuży czas każdej wizyty. Po raz kolejny NFZ zmusza, aby lekarz był najpierw urzędnikiem, a dopiero potem przyjacielem pacjenta.
- Powszechną praktyką jest odsyłanie rodzin pacjentów, którzy są hospitalizowani do lekarzy rodzinnych po recepty czy zlecenia, np. na pieluchomajtki, ponieważ wiele leków, które pacjent zażywa nie występuje w receptariuszu szpitalnym, lub apteka szpitalna nie posiada na stanie wymaganego preparatu – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, wiceprezes Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. – Niektórzy pacjenci przed planowaną hospitalizacją są także informowani, że do szpitala powinni zgłosić się ze swoimi lekami.
Jak podkreśla Joanna Zabielska-Cieciuch, wiedza o tym, że nie można wypisywać recept hospitalizowanemu pacjentowi jest powszechna, ale w opiece podstawowej, ze względu na szczególny charakter kontaktu z pacjentem i jego rodziną, leki w chorobach przewlekłych są przedłużane bez obecności pacjenta.
Pacjent chorujący np. na padaczkę czy przerost prostaty nie musi meldować się u lekarza rodzinnego co miesiąc. Rodzina pacjenta obłożnie chorego zgłasza się do przychodni przekazując informacje o stanie zdrowia. Lekarze i pielęgniarki odwiedzają takich chorych w ustalonych terminach. Lekarz nie ma obowiązku bez potrzeby wynikającej ze względów medycznych do cotygodniowego odwiedzania takiego pacjenta w domu.
Kary za recepty
Kontrola Podlaskiego NFZ wykazała niezasadne udzielenie 28 świadczeń na kwotę 2,5 tys. złotych. Ponieważ jak zaznacza NFZ kary dla lekarzy mają być dotkliwe, dodatkowo muszą jeszcze zapłacić 23 tys. złotych.
- Dotyczyło to przypadków, kiedy rodzina pacjenta zgłosiła się do przychodni i uzyskała recepty, podczas gdy pacjent był w szpitalu – mówi Joanna Szeląg z Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. – Recepty zostały zrealizowane i NFZ dokonał ich refundacji. – Po co rodzina pacjenta przychodzi do lekarza rodzinnego po recepty, kiedy członek rodziny jest hospitalizowany. Nie mają co robić? Chcą wyłudzić pieniądze z NFZ? Nie - rodzina chce pomóc w leczeniu i dostarczyć leki, które są potrzebne, a szpital ich nie zapewnia.
- Te wydarzenia spowodują skrupulatne stosowanie się lekarzy do ustalonych przez NFZ zasad - mówi Joanna Zabielska - Cieciuch. - Tą zasada staje się więc wypisywanie recept tylko w sytuacji osobistego stawiennictwa pacjenta w przychodni. Oczywiście zwiększy to problemy chorych i ich rodzin. A przecież minister Arłukowicz w swoim słynnym liście do przyjaciół lekarzy chwalił tych, którzy „z oddaniem, czasem wbrew przeciwnościom losu i lukom w systemie, walczą o zdrowie i życie pacjentów”… Może powinien teraz napisać list do nieprzyjaciół pacjentów z NFZ?
Jak podkreśla lekarka jest to rewolucja w sposobie pracowania opieki podstawowej, ponieważ kilkudziesięcioletnie praktyki były nieco inne.
- Mam wrażenie, że kary staja się jednym ze źródeł dochodów NFZ – mówi Joanna Szeląg z Podlaskiego Związku Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie. – Czy polepszy to los pacjentów? Na pewno stworzy kolejki do lekarzy rodzinnych i znacznie wydłuży czas każdej wizyty. Po raz kolejny NFZ zmusza, aby lekarz był najpierw urzędnikiem, a dopiero potem przyjacielem pacjenta.