Pacjenci na korytarzach. To dlaczego łóżka w szpitalach stoją puste?

Udostępnij:
Zimą najlepiej widać, jak oddziały szpitalne pękają w szwach. Chorzy upychani są na wąskich korytarzach. Często skarżą się, że godzinami czekają na podejście pielęgniarki, czy lekarza.
Dramatyczna sytuacja panowała w tym roku na oddziałach internistycznych w Łodzi. - Żeby nie odsyłać chorych, maksymalnie skracamy czas hospitalizacji. Codziennie wypisujemy po kilka osób, a do wieczora wszystkie zwolnione łóżka znów są zajęte - skarżyła się dr Ewa Kralkowska, ordynatorka ze szpitala przy ul. Wileńskiej.

- Nie mam wolnych łóżek. Ale sytuacja nie jest tak zła, jak przed dwoma laty w szpitalu wojewódzkim w Gorzowie Wlkp. Małych pacjentów trzeba było położyć w kuchni, bo zabrakło już miejsc na korytarzach - opowiada poseł Marek Balicki, były minister zdrowia i obecny dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie.

Ale statystyki, zabrane na podstawie danych szpitali, pokazują obraz polskiej służby zdrowia w całkiem odmiennym świetle. Z najnowszego raportu GUS wynika, że w 2009 r średnie wykorzystanie łóżek nie przekraczało 254 dni w roku. To oznacza, że 111 dni stały puste. Liczba "niewykorzystanych" dni stale rośnie, jeszcze w 2008 roku było to 108 dni. Najlepiej szpitalne łóżka wykorzystuje się w województwie lubelskim (277 dni), najsłabiej - w kujawsko-pomorskim (237 dni) oraz dolnośląskim, podlaskim i śląskim (po 243 dni).
W pełni obciążone są oddziały psychiatryczne, rehabilitacyjne, gastrologiczne, najsłabiej dermatologia i okulistyka, gdzie łóżka stoją puste nawet 180 dni w roku.

Dlaczego łóżka stoją puste, a przede wszystkim dlaczego nie widzi tego zwykły pacjent? Szpitale pustoszeją w sobotę i niedzielę.
- W weekend w szpitalu pozostawia się możliwie jak najmniej personelu i pacjentów. Na planowane operacje przyjmujemy ludzi w poniedziałek lub niedzielę wieczorem, a wypisujemy ich przed sobotą. To wszystko pozwala nam zaoszczędzić na pensjach dla personelu - opowiada anonimowo dyrektor dużego warszawskiego szpitala.
- Nie ma się co dziwić. W weekendy lekarzowi płacimy o 100 proc. większą dniówkę. A personel to 70-80 proc. kosztów w systemie zdrowia - przyznaje Marek Balicki.

Szpitale w weekendy nie zawsze przyjmują nawet osoby potrzebujące natychmiastowej pomocy -czytamy w raporcie opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" jesienią 2010 roku . Z danych oddziałów NFZ wynikało, że najwięcej przyjęć jest w poniedziałki i we wtorki. Przykładowo: na Mazowszu oddziały chorób płuc przyjęły - by ratować życie - 150 chorych w soboty, 127 w niedziele, a w poniedziałki aż 331.
- W polskiej służbie zdrowia pracujemy od poniedziałku do piątku. W weekend tylko się dyżuruje. Ale nie musi tak być. To kwestia organizacji pracy. W soboty więcej szpitali może przyjmować nie do godz. 14, a do 19, co ułatwiłoby życie pacjentom - przekonuje Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektorka Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie ostatnio wydłużono godziny pracy w weekendy.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.