Archiwum
Pacjent potrzebuje opieki duchowej
Autor: Iwona Kazimierska
Data: 17.02.2021
Źródło: KL
Tagi: | Małgorzata Krajnik |
– Widzimy, jak wielka jest samotność osób chorujących na COVID-19 i z tego powodu przebywających w szpitalach, jak umierają bez najbliższych – mówi prof. Małgorzata Krajnik, kierownik Katedry Opieki Paliatywnej Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i prezes Polskiego Towarzystwa Opieki Duchowej w Medycynie.
Skąd pomysł na stworzenie Polskiego Towarzystwa Opieki Duchowej w Medycynie? Kto je zainicjował? Jakie są jego cele?
– Polskie Towarzystwo Opieki Duchowej w Medycynie powstało pięć lat temu z inicjatywy środowisk medycznych. Jest odpowiedzią na trwający od kilkunastu lat powrót w medycynie do idei whole person care. Tłumaczenie na język polski jest dość trudne, ale można powiedzieć, że chodzi o taką opiekę nad człowiekiem, by mógł stać się „pełnym”, „scalonym”. Mamy zatem zwracać uwagę nie tylko na problemy fizyczne, społeczne, psychiczne, lecz także duchowe. Niezależnie od tego, na jakim etapie chorowania pacjent się znajduje. To dotyczy również osób, które zmierzają do umierania, a mimo to mogą żyć coraz bardziej „w pełni”. W ostatnich latach medycyna bardzo się rozwija, jest mocno techniczna. Najnowsze zdobycze, takie jak innowacyjne leki, nowoczesne procedury diagnostyczne i terapeutyczne, wpędziły nas w pewną pułapkę. Dzięki nim życie chorego można utrzymywać bardzo długo, ale rodzi to wiele pytań etycznych i wątpliwości. Czy podtrzymując funkcje życiowe w uporczywy sposób różnymi technikami, sprawiamy, że chorzy ludzie są szczęśliwsi? Czy fakt, że umierają w szpitalach na oddziałach intensywnej opieki, z dala od bliskich, a coraz rzadziej we własnych domach, jest naprawdę tym, o co nam chodzi? Może najwyższa pora, by medycyna zauważyła w chorym człowieku coś więcej niż jego fizyczność?
Rozumiem, że opieka duchowa nie dotyczy tylko pacjentów u kresu życia?
– Absolutnie nie. Dla ludzi chorujących ciężko, którzy mają świadomość, że choroba skraca im życie, że zmierzają do jego kresu, sfera duchowa staje się ważniejsza czy bardziej uświadomiona. Ale sfera duchowa dotyczy każdego z nas. W tym miejscu warto doprecyzować, o czym mówimy – czym jest sfera duchowa, bo wielu osobom kojarzy się z religią. To jest znacznie szersze pojęcie. W naszym Towarzystwie przyjęliśmy definicję, która jest kompatybilna z definicją amerykańską i Europejskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej. Duchowość to wymiar życia człowieka, który odnosi się do transcendencji i pytań ważnych egzystencjalnie. W praktyce mówimy o trzech sferach: pierwsza to religijność, druga poszukiwania egzystencjalne (odpowiedzi na pytania, kim jestem jako człowiek, jaki jest sens mojego życia, chorowania, umierania, moje wybory, nadzieje) i sfera wartości, do których się odnosimy w życiu, zwłaszcza relacje do siebie i innych. Każdy z nas ma swoją sferę duchowości, jednak dla ludzi chorych, ze świadomością zbliżającego się kresu życia, sfera duchowa jest niezwykle ważna, nieraz pochłania całe myślenie.
Czym pomoc duchowa różni się od wsparcia psychologicznego?
– Te sfery się przenikają, więc trudno o sztywne rozgraniczenie. Gdybyśmy chcieli akademicko wykazać różnice, to wsparcie psychologiczne polega na pomocy człowiekowi w zrozumieniu tego, jak sobie radzi z trudnościami, wyzwaniami, np. z chorobą. Pokazaniu, że jego reakcje mogą nie służyć jego dobru, i wskazaniu, jak może zacząć kontrolować to, co się dzieje w jego życiu. Pomoc psychologiczna jest nakierowana na to, żeby człowiek zaczął sobie radzić tu i teraz z sytuacjami, które go spotykają, natomiast opieka duchowa polega na spojrzeniu głębiej. Choć absolutnie teraźniejszość jest również bardzo ważna, bo wiadomo, że jeśli ktoś uporządkuje sferę duchową, to powinien sobie lepiej radzić w swoim „tu i teraz”.
Czy lekarze i pozostały personel medyczny są przygotowani do tego, by udzielać potrzebującym pacjentom wsparcia duchowego? Chyba nie uczą się tego na studiach?
– W Polsce taka edukacja dopiero się zaczyna. W Stanach Zjednoczonych prawie wszystkie uczelnie uczą przyszłych lekarzy duchowości w medycynie. Amerykanie nawet opracowali rekomendacje, czego student medycyny ma się nauczyć w zakresie opieki duchowej. Bardzo ważnym elementem jest „obecność ze współczuciem”. Współczucie jest bardzo mocno podkreślane jako pierwszy aspekt spotkania na poziomie duchowości. Współczucie nie oznacza tylko starania o zrozumienie, co może przeżywać chory, ale wiąże się też z postawą: „jestem gotów pomóc, nawet jeśli będzie mnie to trochę bolało”.
W 2017 r. Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu jako pierwsza uczelnia w Polsce wprowadziło obowiązkowy program nauczania duchowości w medycynie dla studentów kierunków lekarskich. Dobrze byłoby, gdyby inne uczelnie też się zainteresowały takim kształceniem.
Chcę podkreślić, że personel medyczny nie powinien się obawiać, że opieka duchowa nakłada na niego kolejne obowiązki. Tak naprawdę to nic ekstra. Mamy się tylko nauczyć robić lepiej to, co robimy. Na początek wystarczy skupić się na tym, co pacjent do nas mówi, bo pomoc duchowa zaczyna się od uważności na słowa chorego i jego przekaz niewerbalny. Tę uważność należy okazać choremu, który dzięki temu czuje, że jest dla nas ważny jako człowiek, indywidualny, jedyny. Od tego zaczyna się wsparcie duchowe. Do tego dochodzi wywiad i ocena potrzeb duchowych jako element całościowej oceny potrzeb chorego. Są różne pomocne narzędzia – niektóre ośrodki amerykańskie promują proste pytanie o ból duchowy, ten „głęboko w środku człowieka, który nie jest fizyczny”. Najważniejsze jest nauczyć się o to pytać.
Proszę powiedzieć o najnowszej inicjatywie Towarzystwa, czyli programie „Bądź przy mnie”. O jego założeniach i o tym, co udało się dzięki niemu zrobić dla chorych na COVID-19 przebywających w szpitalach.
– Ta inicjatywa zrodziła się z naszych obserwacji i przeżyć. Widzimy, jak wielka jest samotność osób chorujących na COVID-19 i z tego powodu przebywających w szpitalach, jak umierają bez najbliższych. Można im choć trochę pomóc dzięki komunikacji wirtualnej. Stąd wziął się pomysł, żeby zapewnić pacjentom na oddziałach covidowych dostęp do smartfonów, bo okazuje się, że to nie jest tak, że każdy człowiek, zwłaszcza w podeszłym wieku, nagle zabrany z domu ma w kieszeni telefon przy przyjęciu do szpitala. Dlatego dobrze, jeśli pielęgniarki i lekarze mają smartfon, który umożliwi chorym kontakt z bliskimi, także wizualny. Personel może też pomóc przeprowadzić rozmowę, co jest szczególnie ważne w przypadku osób w bardzo ciężkim stanie, które same nie mogą zainicjować kontaktu. Nierzadko lekarz lub pielęgniarka muszą przyłożyć pacjentowi telefon do ucha, bo on sam nie jest w stanie tego zrobić. Chory umierający może nawet nie będzie mówił, reagował, ale wiemy z opieki paliatywnej, że do końca nas słyszy. To jest również pomoc rodzinie umierającego, ponieważ pożegnanie się z osobą bliską pomaga w przejściu żałoby. Ponadto nasz program uwzględnia działania ukierunkowane na zniesienie barier uniemożliwiających bezpośredni kontakt chorych na COVID-19 z kapelanami, w zależności od ich potrzeb religijnych.
Ponad 100 szpitali przystąpiło do programu „Bądź przy mnie” i mamy nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Partnerami akcji są Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, Rzecznik Praw Pacjenta, Polkomtel, który zapewnił sprzęt, Konferencja Episkopatu Polski i Polska Rada Ekumeniczna oraz Medycyna Praktyczna jako partner medialny. Na stronie PTODM [www.ptodm.org.pl – informuje „Menedżer Zdrowia”] są dostępne wszelkie materiały dotyczące programu, w tym filmy edukacyjne dla personelu medycznego, jak pomóc bliskim umierającego pożegnać się z nim przez telefon. Bardzo dziękuję aktorom, którzy wzięli w nich udział.
Prof. dr hab. Małgorzata Krajnik jest „Liderem Roku 2020 w Ochronie Zdrowia – działalność charytatywna”.
Lista nagrodzonych w konkursie „Sukces Roku 2020 w Ochronie Zdrowia – Liderzy Medycyny” znajduje się na stronie internetowej: www.termedia.pl/SukcesRoku/wyniki.
– Polskie Towarzystwo Opieki Duchowej w Medycynie powstało pięć lat temu z inicjatywy środowisk medycznych. Jest odpowiedzią na trwający od kilkunastu lat powrót w medycynie do idei whole person care. Tłumaczenie na język polski jest dość trudne, ale można powiedzieć, że chodzi o taką opiekę nad człowiekiem, by mógł stać się „pełnym”, „scalonym”. Mamy zatem zwracać uwagę nie tylko na problemy fizyczne, społeczne, psychiczne, lecz także duchowe. Niezależnie od tego, na jakim etapie chorowania pacjent się znajduje. To dotyczy również osób, które zmierzają do umierania, a mimo to mogą żyć coraz bardziej „w pełni”. W ostatnich latach medycyna bardzo się rozwija, jest mocno techniczna. Najnowsze zdobycze, takie jak innowacyjne leki, nowoczesne procedury diagnostyczne i terapeutyczne, wpędziły nas w pewną pułapkę. Dzięki nim życie chorego można utrzymywać bardzo długo, ale rodzi to wiele pytań etycznych i wątpliwości. Czy podtrzymując funkcje życiowe w uporczywy sposób różnymi technikami, sprawiamy, że chorzy ludzie są szczęśliwsi? Czy fakt, że umierają w szpitalach na oddziałach intensywnej opieki, z dala od bliskich, a coraz rzadziej we własnych domach, jest naprawdę tym, o co nam chodzi? Może najwyższa pora, by medycyna zauważyła w chorym człowieku coś więcej niż jego fizyczność?
Rozumiem, że opieka duchowa nie dotyczy tylko pacjentów u kresu życia?
– Absolutnie nie. Dla ludzi chorujących ciężko, którzy mają świadomość, że choroba skraca im życie, że zmierzają do jego kresu, sfera duchowa staje się ważniejsza czy bardziej uświadomiona. Ale sfera duchowa dotyczy każdego z nas. W tym miejscu warto doprecyzować, o czym mówimy – czym jest sfera duchowa, bo wielu osobom kojarzy się z religią. To jest znacznie szersze pojęcie. W naszym Towarzystwie przyjęliśmy definicję, która jest kompatybilna z definicją amerykańską i Europejskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej. Duchowość to wymiar życia człowieka, który odnosi się do transcendencji i pytań ważnych egzystencjalnie. W praktyce mówimy o trzech sferach: pierwsza to religijność, druga poszukiwania egzystencjalne (odpowiedzi na pytania, kim jestem jako człowiek, jaki jest sens mojego życia, chorowania, umierania, moje wybory, nadzieje) i sfera wartości, do których się odnosimy w życiu, zwłaszcza relacje do siebie i innych. Każdy z nas ma swoją sferę duchowości, jednak dla ludzi chorych, ze świadomością zbliżającego się kresu życia, sfera duchowa jest niezwykle ważna, nieraz pochłania całe myślenie.
Czym pomoc duchowa różni się od wsparcia psychologicznego?
– Te sfery się przenikają, więc trudno o sztywne rozgraniczenie. Gdybyśmy chcieli akademicko wykazać różnice, to wsparcie psychologiczne polega na pomocy człowiekowi w zrozumieniu tego, jak sobie radzi z trudnościami, wyzwaniami, np. z chorobą. Pokazaniu, że jego reakcje mogą nie służyć jego dobru, i wskazaniu, jak może zacząć kontrolować to, co się dzieje w jego życiu. Pomoc psychologiczna jest nakierowana na to, żeby człowiek zaczął sobie radzić tu i teraz z sytuacjami, które go spotykają, natomiast opieka duchowa polega na spojrzeniu głębiej. Choć absolutnie teraźniejszość jest również bardzo ważna, bo wiadomo, że jeśli ktoś uporządkuje sferę duchową, to powinien sobie lepiej radzić w swoim „tu i teraz”.
Czy lekarze i pozostały personel medyczny są przygotowani do tego, by udzielać potrzebującym pacjentom wsparcia duchowego? Chyba nie uczą się tego na studiach?
– W Polsce taka edukacja dopiero się zaczyna. W Stanach Zjednoczonych prawie wszystkie uczelnie uczą przyszłych lekarzy duchowości w medycynie. Amerykanie nawet opracowali rekomendacje, czego student medycyny ma się nauczyć w zakresie opieki duchowej. Bardzo ważnym elementem jest „obecność ze współczuciem”. Współczucie jest bardzo mocno podkreślane jako pierwszy aspekt spotkania na poziomie duchowości. Współczucie nie oznacza tylko starania o zrozumienie, co może przeżywać chory, ale wiąże się też z postawą: „jestem gotów pomóc, nawet jeśli będzie mnie to trochę bolało”.
W 2017 r. Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu jako pierwsza uczelnia w Polsce wprowadziło obowiązkowy program nauczania duchowości w medycynie dla studentów kierunków lekarskich. Dobrze byłoby, gdyby inne uczelnie też się zainteresowały takim kształceniem.
Chcę podkreślić, że personel medyczny nie powinien się obawiać, że opieka duchowa nakłada na niego kolejne obowiązki. Tak naprawdę to nic ekstra. Mamy się tylko nauczyć robić lepiej to, co robimy. Na początek wystarczy skupić się na tym, co pacjent do nas mówi, bo pomoc duchowa zaczyna się od uważności na słowa chorego i jego przekaz niewerbalny. Tę uważność należy okazać choremu, który dzięki temu czuje, że jest dla nas ważny jako człowiek, indywidualny, jedyny. Od tego zaczyna się wsparcie duchowe. Do tego dochodzi wywiad i ocena potrzeb duchowych jako element całościowej oceny potrzeb chorego. Są różne pomocne narzędzia – niektóre ośrodki amerykańskie promują proste pytanie o ból duchowy, ten „głęboko w środku człowieka, który nie jest fizyczny”. Najważniejsze jest nauczyć się o to pytać.
Proszę powiedzieć o najnowszej inicjatywie Towarzystwa, czyli programie „Bądź przy mnie”. O jego założeniach i o tym, co udało się dzięki niemu zrobić dla chorych na COVID-19 przebywających w szpitalach.
– Ta inicjatywa zrodziła się z naszych obserwacji i przeżyć. Widzimy, jak wielka jest samotność osób chorujących na COVID-19 i z tego powodu przebywających w szpitalach, jak umierają bez najbliższych. Można im choć trochę pomóc dzięki komunikacji wirtualnej. Stąd wziął się pomysł, żeby zapewnić pacjentom na oddziałach covidowych dostęp do smartfonów, bo okazuje się, że to nie jest tak, że każdy człowiek, zwłaszcza w podeszłym wieku, nagle zabrany z domu ma w kieszeni telefon przy przyjęciu do szpitala. Dlatego dobrze, jeśli pielęgniarki i lekarze mają smartfon, który umożliwi chorym kontakt z bliskimi, także wizualny. Personel może też pomóc przeprowadzić rozmowę, co jest szczególnie ważne w przypadku osób w bardzo ciężkim stanie, które same nie mogą zainicjować kontaktu. Nierzadko lekarz lub pielęgniarka muszą przyłożyć pacjentowi telefon do ucha, bo on sam nie jest w stanie tego zrobić. Chory umierający może nawet nie będzie mówił, reagował, ale wiemy z opieki paliatywnej, że do końca nas słyszy. To jest również pomoc rodzinie umierającego, ponieważ pożegnanie się z osobą bliską pomaga w przejściu żałoby. Ponadto nasz program uwzględnia działania ukierunkowane na zniesienie barier uniemożliwiających bezpośredni kontakt chorych na COVID-19 z kapelanami, w zależności od ich potrzeb religijnych.
Ponad 100 szpitali przystąpiło do programu „Bądź przy mnie” i mamy nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Partnerami akcji są Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, Rzecznik Praw Pacjenta, Polkomtel, który zapewnił sprzęt, Konferencja Episkopatu Polski i Polska Rada Ekumeniczna oraz Medycyna Praktyczna jako partner medialny. Na stronie PTODM [www.ptodm.org.pl – informuje „Menedżer Zdrowia”] są dostępne wszelkie materiały dotyczące programu, w tym filmy edukacyjne dla personelu medycznego, jak pomóc bliskim umierającego pożegnać się z nim przez telefon. Bardzo dziękuję aktorom, którzy wzięli w nich udział.
Prof. dr hab. Małgorzata Krajnik jest „Liderem Roku 2020 w Ochronie Zdrowia – działalność charytatywna”.
Lista nagrodzonych w konkursie „Sukces Roku 2020 w Ochronie Zdrowia – Liderzy Medycyny” znajduje się na stronie internetowej: www.termedia.pl/SukcesRoku/wyniki.