Postanowili powiedzieć "stop" antyszczepionkowcom
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 19.09.2018
Źródło: Bartłomiej Leśniewski
Jak długo można bezsilnie przyglądać się demontażowi bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków? Organizatorzy akcji „Szczepimy, bo myślimy” postanowili powiedzieć stop antyszczepionkowcom. Trwa zbieranie podpisów pod projektem ustawy.
Chodzi o obywatelski projekt ustawy, która przy przyjęciach do żłobków i przedszkoli premiować będzie dzieci, które wypełniają obowiązek szczepień. Brak szczepień nie zamknie nieszczepionym dzieciom drogi do przedszkola, ale może ją istotnie utrudnić. Oczywiście będzie można się przed tym kryterium wyreklamować, ale tylko pod warunkiem posiadania aktualnego zaświadczenia lekarskiego o przeciwwskazaniach.
Akcja będzie miała jeszcze jeden istotny walor. Pozwoli rodzicom, którzy nie godzą się z propagandą antyszczepionkowów na czynny sprzeciw. Na pokazanie antyszczepionkowcom, że ich poczynania budzą lęk i sprzeciw.
Robert Wagner, inicjator projektu „Szczepimy, bo myślimy”:
- Pomysł wziął się przede wszystkim z obaw o zdrowie dzieci. Sam jestem ojcem, wiem, że nie tylko u mnie ale i o wielu rodziców istnieje obawa o to, by propaganda antyszczepionkowa zagroziła zdrowiu naszych pociech.
W przeszłości kilka polskich samorządów próbowało ograniczyć dostęp do przedszkoli nieszczepionym dzieciom. Okazało się wtedy, że prawo na to nie pozwala. Skoro prawo nie pozwala – trzeba spróbować zmienić to prawo. Bo jak długo mamy bezsilnie przyglądać się temu, że liczba nieszczepionych dzieci stale rośnie i osiąga pułap grożący zdrowiu wszystkich małych Polaków?
Zdajemy sobie sprawę, że nasza akcja nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z antyszczepionkowcami. Ale przynajmniej rozwiąże ten jeden, przedszkolny. I liczymy, że pojawią się kolejne inicjatywy w tym zakresie.
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
- Troska rodziców o zdrowie dzieci jest zrozumiała, a projekt godzien poparcia. Ale nie powinniśmy na tym poprzestać. Zagrożenie jest realne, do Polski powróciły choroby, które dzięki szczepieniom zostały wcześniej zwalczone. Chodzi o odrę i krztusiec.
Dotychczasowe formy walki z propagandą antyszczepionkową nie przynoszą pożądanego efektu. Trzeba zmian, kary i aktywność administracji to jak się okazuje za mało. Trzeba położyć silny nacisk na edukację i zwiększyć rolę lekarzy rodzinnych.
Przeczytaj także: "Lidia Brydak: Szczepienia to nie kwestia demokracji, a wiedzy" i "Grzesiowski: Rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o szczepieniach powinno być karane".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Akcja będzie miała jeszcze jeden istotny walor. Pozwoli rodzicom, którzy nie godzą się z propagandą antyszczepionkowów na czynny sprzeciw. Na pokazanie antyszczepionkowcom, że ich poczynania budzą lęk i sprzeciw.
Robert Wagner, inicjator projektu „Szczepimy, bo myślimy”:
- Pomysł wziął się przede wszystkim z obaw o zdrowie dzieci. Sam jestem ojcem, wiem, że nie tylko u mnie ale i o wielu rodziców istnieje obawa o to, by propaganda antyszczepionkowa zagroziła zdrowiu naszych pociech.
W przeszłości kilka polskich samorządów próbowało ograniczyć dostęp do przedszkoli nieszczepionym dzieciom. Okazało się wtedy, że prawo na to nie pozwala. Skoro prawo nie pozwala – trzeba spróbować zmienić to prawo. Bo jak długo mamy bezsilnie przyglądać się temu, że liczba nieszczepionych dzieci stale rośnie i osiąga pułap grożący zdrowiu wszystkich małych Polaków?
Zdajemy sobie sprawę, że nasza akcja nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z antyszczepionkowcami. Ale przynajmniej rozwiąże ten jeden, przedszkolny. I liczymy, że pojawią się kolejne inicjatywy w tym zakresie.
Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego:
- Troska rodziców o zdrowie dzieci jest zrozumiała, a projekt godzien poparcia. Ale nie powinniśmy na tym poprzestać. Zagrożenie jest realne, do Polski powróciły choroby, które dzięki szczepieniom zostały wcześniej zwalczone. Chodzi o odrę i krztusiec.
Dotychczasowe formy walki z propagandą antyszczepionkową nie przynoszą pożądanego efektu. Trzeba zmian, kary i aktywność administracji to jak się okazuje za mało. Trzeba położyć silny nacisk na edukację i zwiększyć rolę lekarzy rodzinnych.
Przeczytaj także: "Lidia Brydak: Szczepienia to nie kwestia demokracji, a wiedzy" i "Grzesiowski: Rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o szczepieniach powinno być karane".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.