Praca lekarza rodzinnego jest coraz mniej atrakcyjna
Redaktor: Aleksandra Lang
Data: 08.03.2013
Źródło: Federacja Porozumienie Zielonogórskie, AL
Działy:
Poinformowano nas
Aktualności
Średnia wieku lekarza rodzinnego wynosi już 58 lat, a uzyskanie miejsca na tę specjalizację graniczy z cudem. Tymczasem zgodnie z dyrektywami WHO, w 2014 roku lekarz rodzinny ma zabezpieczać podstawową opiekę zdrowotną. Podobne zobowiązanie Polska podpisała w Traktacie Akcesyjnym do Unii Europejskiej.
- Od lat obserwuje wzrost średniej wieku polskich lekarzy - mówi Joanna Stokowska-Wojda, lekarz rodzinny z Porozumienia Zielonogórskiego w Lublinie. - Wszystkim nam nieubłaganie przybywa lat, a dopływ młodych kadr jest mizerny. Najwyższa średnia wieku jest wśród lekarzy rodzinnych. Przyczyny są liczne, ale jedna z istotniejszych to trudności dotyczące kształcenia. Uzyskanie miejsca w systemie rezydenckim na 2013 rok jest nie lada wyczynem - dodaje.
W większości województw przewidziano po dwóch rezydentów z zakresu medycyny rodzinnej na województwo, poza warmińsko-mazurskim, gdzie lekarze rodzinni nie są w ogóle potrzebni i na ten rok nie ma ani jednego miejsca rezydenckiego.
- Zaistniała sytuacja przypomina mi PGR – mówi Joanna Stokowska-Wojda. - Zlikwidować pogłowie można niemal natychmiast, ale odtworzenie go jest procesem długotrwałym i nie zawsze możliwym. Dobrze wykształceni lekarze chętnie przyjmowani są w całej Europie. Mogą bez przeszkód podnosić swoje kwalifikacje, doceniani urządzają sobie życie. Zamiast walczyć o rezydenturę w kraju, w spokoju budują rezydencje za granicą.
Świat stawia na medycynę rodzinną
- Na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych postanowiono, że podstawą systemu ochrony zdrowia w Polsce będzie instytucja lekarza rodzinnego - koordynatora całego procesu leczenia pacjenta. Niestety coraz to nowi reformatorzy w kolejnych ekipach rządzących sprawili, że koncepcja ta została zniekształcona, zaś dziś Ministerstwo Zdrowia wysyła czytelny sygnał o kompletnym odwrocie od pierwotnych założeń reformy – mówi Jacek Krajewski prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Tymczasem, zgodnie z dyrektywą WHO od 2014 roku Podstawową Opiekę Zdrowotną ma zabezpieczać lekarz rodzinny. Należy także podkreślić, że Polska podpisała w Traktacie Akcesyjnym do Unii Europejskiej zobowiązanie, że specjalizacją opieki podstawowej jest medycyna rodzinna. To wymusiło nowelizację ustawy zdrowotnej w 2007, która zmieniła definicję lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
Jak podkreśla Krajewski, na całym świecie lekarz rodzinny zapewnia pierwszy kontakt pacjenta z systemem opieki zdrowotnej, zapewniając mu nielimitowaną dostępność i troskę o wszystkie jego problemy zdrowotne. To właśnie od tej dostępności i poziomu zabezpieczenia pacjenta na podstawowym poziomie zależy, w jakim stanie trafi on na wyższe i droższe poziomy opieki specjalistycznej.
- Tymczasem, zamiast wzorem europejskich i amerykańskich systemów wzmacniać profilaktykę i opiekę nad pacjentem na poziomie podstawowym, skupionym na zdrowiu rodziny w jej naturalnym środowisku, Ministerstwo Zdrowia planuje preferować medycynę naprawczą – wielokroć droższe i przynoszące gorsze efekty rozwiązanie – tłumaczy Agata Sławin z Porozumienia Zielonogórskiego we Wrocławiu. - Co więcej, następuje wręcz odwrót od motywowania lekarzy w kierunku osobistej opieki nad pacjentem i jego podstawowych potrzeb. Bo jak inaczej rozumieć systematyczne ograniczanie kompetencji lekarzy rodzinnych w zakresie możliwości diagnostycznych na rzecz przenoszenia nawet najbardziej podstawowych badań na wysokokosztochłonne poziomy opieki specjalistycznej? – pyta Sławin.
- Cały, wieloletni trud włożony w rozsądną reformę opartą na lekarzu rodzinnym idzie na marne – mówi Jacek Krajewski. - Zielone światło w kierunku szkolenia lekarzy w dziedzinie medycyny rodzinnej zgasło – zamieniono je na migające koguty i wyjące sygnały karetek, które wyjeżdżają reanimować coraz to nowe „nagłe przypadki” na coraz droższych poziomach medycyny naprawczej. Brak strategii rozwoju ochrony zdrowia w Polsce i analizy światowych trendów, które jednoznacznie wskazują na podstawową opiekę zdrowotną, jako jedyną szansę na racjonalizację kosztów ochrony zdrowia, powoduje pogrążanie się naszego systemu w chaosie – podkreśla Krajewski.
Zdaniem Krajewskiego, by zwiększyć gospodarność zarządzania różnymi zasobami, począwszy od leków, a skończywszy na podmiotach leczniczych, do systemu ochrony zdrowia coraz częściej wprowadza się reguły rynkowe. Ale to wszystko półśrodki - dopóki decydenci nie postawią twardo na fundament czyli podstawową opiekę zdrowotną, pieniądze będą nieustannie wyciekać z systemu jak z dziurawego garnka.
W większości województw przewidziano po dwóch rezydentów z zakresu medycyny rodzinnej na województwo, poza warmińsko-mazurskim, gdzie lekarze rodzinni nie są w ogóle potrzebni i na ten rok nie ma ani jednego miejsca rezydenckiego.
- Zaistniała sytuacja przypomina mi PGR – mówi Joanna Stokowska-Wojda. - Zlikwidować pogłowie można niemal natychmiast, ale odtworzenie go jest procesem długotrwałym i nie zawsze możliwym. Dobrze wykształceni lekarze chętnie przyjmowani są w całej Europie. Mogą bez przeszkód podnosić swoje kwalifikacje, doceniani urządzają sobie życie. Zamiast walczyć o rezydenturę w kraju, w spokoju budują rezydencje za granicą.
Świat stawia na medycynę rodzinną
- Na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych postanowiono, że podstawą systemu ochrony zdrowia w Polsce będzie instytucja lekarza rodzinnego - koordynatora całego procesu leczenia pacjenta. Niestety coraz to nowi reformatorzy w kolejnych ekipach rządzących sprawili, że koncepcja ta została zniekształcona, zaś dziś Ministerstwo Zdrowia wysyła czytelny sygnał o kompletnym odwrocie od pierwotnych założeń reformy – mówi Jacek Krajewski prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Tymczasem, zgodnie z dyrektywą WHO od 2014 roku Podstawową Opiekę Zdrowotną ma zabezpieczać lekarz rodzinny. Należy także podkreślić, że Polska podpisała w Traktacie Akcesyjnym do Unii Europejskiej zobowiązanie, że specjalizacją opieki podstawowej jest medycyna rodzinna. To wymusiło nowelizację ustawy zdrowotnej w 2007, która zmieniła definicję lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
Jak podkreśla Krajewski, na całym świecie lekarz rodzinny zapewnia pierwszy kontakt pacjenta z systemem opieki zdrowotnej, zapewniając mu nielimitowaną dostępność i troskę o wszystkie jego problemy zdrowotne. To właśnie od tej dostępności i poziomu zabezpieczenia pacjenta na podstawowym poziomie zależy, w jakim stanie trafi on na wyższe i droższe poziomy opieki specjalistycznej.
- Tymczasem, zamiast wzorem europejskich i amerykańskich systemów wzmacniać profilaktykę i opiekę nad pacjentem na poziomie podstawowym, skupionym na zdrowiu rodziny w jej naturalnym środowisku, Ministerstwo Zdrowia planuje preferować medycynę naprawczą – wielokroć droższe i przynoszące gorsze efekty rozwiązanie – tłumaczy Agata Sławin z Porozumienia Zielonogórskiego we Wrocławiu. - Co więcej, następuje wręcz odwrót od motywowania lekarzy w kierunku osobistej opieki nad pacjentem i jego podstawowych potrzeb. Bo jak inaczej rozumieć systematyczne ograniczanie kompetencji lekarzy rodzinnych w zakresie możliwości diagnostycznych na rzecz przenoszenia nawet najbardziej podstawowych badań na wysokokosztochłonne poziomy opieki specjalistycznej? – pyta Sławin.
- Cały, wieloletni trud włożony w rozsądną reformę opartą na lekarzu rodzinnym idzie na marne – mówi Jacek Krajewski. - Zielone światło w kierunku szkolenia lekarzy w dziedzinie medycyny rodzinnej zgasło – zamieniono je na migające koguty i wyjące sygnały karetek, które wyjeżdżają reanimować coraz to nowe „nagłe przypadki” na coraz droższych poziomach medycyny naprawczej. Brak strategii rozwoju ochrony zdrowia w Polsce i analizy światowych trendów, które jednoznacznie wskazują na podstawową opiekę zdrowotną, jako jedyną szansę na racjonalizację kosztów ochrony zdrowia, powoduje pogrążanie się naszego systemu w chaosie – podkreśla Krajewski.
Zdaniem Krajewskiego, by zwiększyć gospodarność zarządzania różnymi zasobami, począwszy od leków, a skończywszy na podmiotach leczniczych, do systemu ochrony zdrowia coraz częściej wprowadza się reguły rynkowe. Ale to wszystko półśrodki - dopóki decydenci nie postawią twardo na fundament czyli podstawową opiekę zdrowotną, pieniądze będą nieustannie wyciekać z systemu jak z dziurawego garnka.