Rok 2014

Udostępnij:
To nie polski rząd, lecz Unia Europejska zreformuje naszą ochronę zdrowia. Przyjęta przez unijnych parlamentarzystów dyrektywa o swobodnym przepływie pacjentów w 2014 r. zlikwiduje obowiązujące w naszym kraju limity, a co za tym idzie – kolejki.
Według wyliczeń Ministerstwa Zdrowia, koszt wprowadzenia dyrektywy w Polsce wyniesie 3,2 mld zł. – Na to nas nie stać, grozi nam katastrofa finansowa – alarmuje minister Kopacz.

– Nie obawiamy się jednak tego, że Polacy masowo zaczną wyjeżdżać na leczenie za granicę. Naszą główną obawą jest, że dyrektywa zmieni nasz system finansowania świadczeń, znikną limity i kontrakty – dodaje Adam Fronczak, wiceminister zdrowia.

Cywilizowanie Polski
Jak ma działać ma nowy system? Podobnie jak w każdym cywilizowanym kraju. Pacjent będzie miał prawo wyboru lekarza. Rachunek za leczenie pokryje ubezpieczyciel, według czytelnych stawek. NFZ nie będzie mógł zawężać pacjentowi wyboru lekarza i placówki medycznej do tych, które mają kontrakt z funduszem. Co więcej, nie będzie mógł też narzucić sztywnych limitów na finansowanie świadczeń. Zasada prosta: leczymy wtedy, gdy jest potrzeba (a nie gdy NFZ zapisze pieniądze na odpowiednie procedury) – decyduje lekarz, a ubezpieczyciel płaci. Znikną też kolejki wymuszane limitami. Jedyną barierą będą „moce przerobowe” szpitali i przychodni. NFZ straci ponadto możliwość faworyzowania publicznych placówek. Przestanie decydować, gdzie pacjent ma się leczyć: decydować będzie chory i wolny rynek.

Jak zauważa OZZL, skutkiem wprowadzonych zmian będzie:
• likwidacja administracyjnego limitowania świadczeń przez NFZ
• rzetelna wycena świadczeń zdrowotnych
• oszacowanie, na co faktycznie wystarczy pieniędzy publicznych przeznaczanych na lecznictwo, co doprowadziłoby do ustalenia realnego, a nie życzeniowo-propagandowego koszyka świadczeń gwarantowanych
• rezygnacja przez NFZ z „konkursu ofert” będącego narzędziem (potencjalnie korupcjogennym) arbitralnego wyboru świadczeniodawców przez fundusz i blokującego konkurencję między świadczeniodawcami
• wdrożenie przez NFZ sprawnego systemu rejestru usług medycznych i kontroli zasadności ich udzielania.

Przerażeni
Ochrona zdrowia bez kolejek? Swobodny wybór lekarza? Koniec faworyzowania jednych placówek kosztem innych? Brzmi pięknie. Czy to jednak możliwe do przeprowadzenia?
Takie wizje, miłe dla pacjentów i lekarzy, budzą jednak przerażenie rządzących. - Bo w Polsce kontrakty, limity przez lata były jedynym sposobem na ograniczenie popytu w ochronie zdrowia – zauważa Maciej Murkowski ze Szpitali Polskich. Dzięki nim udawało się oszczędzać na medycynie. W kolejce po świadczenia medyczne czeka 650 tys. pacjentów. Za nich po prostu NFZ nie zapłacił, ale w nowym systemie nie będzie miał możliwości odmowy zapłaty. Wtedy to nie szpitale popadać będą w długi, lecz fundusz.

A co za tym idzie – skarb państwa. Eksperci szacują, że wprowadzenie nowego systemu kosztować będzie 3,2 mld zł. Ta kwota może zagrozić stabilności całego polskiego budżetu. Rządowi eksperci i urzędnicy bronili się jak mogli przed przyjęciem dokumentu, zgłaszali w Brukseli poprawki, rozważali możliwość zaskarżenia dyrektywy. Powoływali się na zasadę, że ochrona zdrowia zawarowana została do wyłącznej kompetencji państw członkowskich, nie władz UE. Polskie protesty zgłaszane były na próżno. Zostaliśmy przegłosowani. Także na własne życzenie. Mimo sprzeciwu Ministerstwa Zdrowia, pod popierającym dyrektywę listem do europarlamentarzystów podpisali się prezes NRL Maciej Hamankiewicz, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OPZZL) Krzysztof Bukiel, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski, prezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej ks. Arkadiusz Nowak, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych Andrzej Sokołowski, prezes Federacji Pacjentów Polskich Stanisław Maćkowiak.

Biały i czarny scenariusz
Unijna dyrektywa przewiduje wyłączenia od zasady swobodnego przepływu pacjentów. Nie obowiązuje ona w sferze przeszczepów, szczepień, opieki długoterminowej i leczenia „tych świadczeń, których w danym państwie nie wykonuje się za publiczne pieniądze”. Ten ostatni zapis to w zasadzie jedyna szansa na uniknięcie zapaści finansowej, przed którą przestrzegają rządzący.

By z tej szansy skorzystać, trzeba jednak dokonać wielkiej pracy: dokończyć badania i szacunki epidemiologiczne oraz prawidłowo napisać koszyk gwarantowanych świadczeń. Obecnie jest on fikcją, bo co z tego, że zawiera świadczenie niby-gwarantowane, skoro ta gwarancja nie działa, bo ważniejsze od niej są kontrakty i limity.

Pełny tekst Bartłomieja Leśniewskiego w pierwszym numerze „Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.