W Białogardzie brakuje lekarzy
Redaktor: Agnieszka Katrynicz
Data: 10.11.2010
Źródło: Głos Pomorza
Działy:
Poinformowano nas
Aktualności
Szpital Powiatowy w Białogardzie ma problemy z kadrą. Lekarze nie chcą tu pracować. W efekcie leczeniu będą poddawane tylko nagłe przypadki, a rejestracja pacjentów do poradni chirurgicznej została wstrzymana.
Szpital Powiatowy w Białogardzie pilnie potrzebuje chirurgów, anestezjologów, internistów, pediatrów i rehabilitantów. Warunki zatrudnienia są do uzgodnienia. Ale chętnych brakuje.
– Rzeczywiście, z obsadą jest kiepsko – przyznaje Maciej Kiełbratowski, dyrektor białogardzkiego szpitala. – Dziś powinienem od razu zatrudnić przynajmniej trzech specjalistów. Ale ludzi nie ma.
Co z oddziałami? Według pacjentów chirurgia i ortopedia już są zamknięte, dziecięcy ma być zamknięty lada chwila, a oddział wewnętrzny funkcjonuje tylko pro forma.
– To nie do końca jest tak. Oddziały są otwarte, ale rzeczywiście nie przeprowadzamy żadnych planowanych operacji – wyjaśnia dyrektor.
Rejestracja pacjentów do poradni chirurgicznej została wstrzymana do odwołania. Spokojni nie są więc m.in. pacjenci z żylakami, przepukliną i kwalifikujący się do wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego.
– Niestety, skończyły się limity i dalej takich operacji po prostu przeprowadzać nie możemy – tłumaczy Kiełbratowski. Mówi o już ponadmilionowej zaległości, jaką powinien szpitalowi wypłacić Narodowy Fundusz Zdrowia za tzw. nadlimity. – Tymczasem NFZ wypłacił nam 1,5 tysiąca złotych – mówi z przekąsem.
Jak sytuacja wygląda w innych szpitalach? – Taki sam problem jest w każdym szpitalu powiatowym. Limity są za małe, niewystarczające i każdy ma już końcówkę – odpowiada Adam Bielicki, dyrektor szpitala w Szczecinku. – Podejmujemy jednak ryzyko i u nas nie będziemy zamykać żadnych oddziałów.
W Koszalinie różowo nie jest. – W żadnym oddziale nie wprowadziliśmy ograniczeń oprócz rehabilitacji – poinformowała nas Monika Zaremba, rzecznik szpitala. – Tam zmniejszyliśmy liczbę przyjęć, bo rzeczywiście, limit jest już na wyczerpaniu.
– Rzeczywiście, z obsadą jest kiepsko – przyznaje Maciej Kiełbratowski, dyrektor białogardzkiego szpitala. – Dziś powinienem od razu zatrudnić przynajmniej trzech specjalistów. Ale ludzi nie ma.
Co z oddziałami? Według pacjentów chirurgia i ortopedia już są zamknięte, dziecięcy ma być zamknięty lada chwila, a oddział wewnętrzny funkcjonuje tylko pro forma.
– To nie do końca jest tak. Oddziały są otwarte, ale rzeczywiście nie przeprowadzamy żadnych planowanych operacji – wyjaśnia dyrektor.
Rejestracja pacjentów do poradni chirurgicznej została wstrzymana do odwołania. Spokojni nie są więc m.in. pacjenci z żylakami, przepukliną i kwalifikujący się do wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego.
– Niestety, skończyły się limity i dalej takich operacji po prostu przeprowadzać nie możemy – tłumaczy Kiełbratowski. Mówi o już ponadmilionowej zaległości, jaką powinien szpitalowi wypłacić Narodowy Fundusz Zdrowia za tzw. nadlimity. – Tymczasem NFZ wypłacił nam 1,5 tysiąca złotych – mówi z przekąsem.
Jak sytuacja wygląda w innych szpitalach? – Taki sam problem jest w każdym szpitalu powiatowym. Limity są za małe, niewystarczające i każdy ma już końcówkę – odpowiada Adam Bielicki, dyrektor szpitala w Szczecinku. – Podejmujemy jednak ryzyko i u nas nie będziemy zamykać żadnych oddziałów.
W Koszalinie różowo nie jest. – W żadnym oddziale nie wprowadziliśmy ograniczeń oprócz rehabilitacji – poinformowała nas Monika Zaremba, rzecznik szpitala. – Tam zmniejszyliśmy liczbę przyjęć, bo rzeczywiście, limit jest już na wyczerpaniu.