Archiwum prywatne
Zanim operacje z użyciem robota trafią do koszyka, należy wykazać ich efektywność kosztową
Autor: Marzena Sygut-Mirek
Data: 13.03.2023
– W medycynie nowoczesny świat kieruje się zasadą: ten, kto twierdzi, że nowa metoda leczenia jest lepsza od stosowanej dotychczas, musi przedstawić na to dowody naukowe – wskazuje Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, w wywołanej przez „Menedżera Zdrowia” dyskusji o operacjach robotycznych i kompetencjach operatorów.
– Do tej pory nie przedstawiono w domenie publicznej raportu oceny technologii medycznych (HTA – health technology assessment), który dotyczyłby metod operacyjnych z użyciem robota w porównaniu z metodami klasycznej chirurgii w omawianym wskazaniu – zaznacza Krzysztof Łanda w „Menedżerze Zdrowia”.
Należy zacząć od HTA
Ekspert wyjaśnia, że „w medycynie funkcjonuje podstawowa zasada, zgodnie z którą na osobie twierdzącej, że innowacyjna, nowa metoda jest lepsza od tej, która była stosowana do tej pory, ciąży obowiązek udowodnienia jej większej skuteczności – przed wprowadzeniem nowej metody do koszyka świadczeń gwarantowanych należy też ocenić jej efektywność kosztową”.
– Kolejnym krokiem jest przeprowadzenie analizy ekonomicznej, czyli pokazanie, że poniesione nakłady względem uzyskiwanych efektów zdrowotnych są warte inwestowania w procedurę. Z całą pewnością płatnik będzie też chciał wiedzieć, jaki wpływ na jego budżet będzie miała nowa technologia. To są normalne wymagania obowiązujące w każdym cywilizowanym kraju i nie mogę w tym momencie zgodzić się na hasłowe traktowanie, że dana technologia jest lepsza, a więc od razu trzeba ją wpisać do koszyka. Tu nie tylko chodzi o to, żeby była minimalna inkrementalna przewaga w efektywności klinicznej, lecz również pojawia się pytanie o opłacalność metody – wyjaśnia.
Krzysztof Łanda dodaje, że „funkcjonujemy w warunkach ograniczonych zasobów finansowych, dlatego musimy wiedzieć, jaki jest stosunek kosztów nowej technologii operacyjnej do uzyskiwanych efektów zdrowotnych i jaki będzie mieć wpływ na budżet płatnika”.
Najpierw dowody, potem refundacja
– Takie same wymagania analityczne, czyli dotyczące dowodów naukowych, stosuje się wobec farmakoterapii. Tak samo dla leków, jak i dla wyrobów medycznych czy procedur należy wykazać ich większą skuteczność i efektywność kosztową w stosunku do komparatorów, czyli technologii opcjonalnych już obecnych na rynku medycznym – podkreśla.
Dlatego też – zdaniem eksperta – takie dowody trzeba przedstawić w odniesieniu do innowacyjnych wyrobów medycznych, jakimi są roboty medyczne, zanim zacznie się je refundować.
– Nie wiem, czy roboty są lepsze czy gorsze, bardziej opłacalne czy mniej opłacalne. Nie wiem też, ile by kosztowały zabiegi z ich użyciem, jednak to na tym, kto wprowadza nową metodę do polskiego koszyka świadczeń gwarantowanych, ciąży obowiązek przedstawienia a priori wiarygodnego raportu oceny technologii medycznych – podsumowuje.
Przeczytaj także: „Uwaga! Robot”, „Prof. Czauderna: Operacje przy użyciu robota u dzieci jeszcze długo nie będą normą”, „NFZ zapewnia, że analizuje zabiegi prostatektomii robotowej i wyciąga wnioski”, „Dawid Murawa: W Polsce panuje wolnoamerykanka na rynku robotów medycznych” i „Roboty medyczne a prawo”.
Należy zacząć od HTA
Ekspert wyjaśnia, że „w medycynie funkcjonuje podstawowa zasada, zgodnie z którą na osobie twierdzącej, że innowacyjna, nowa metoda jest lepsza od tej, która była stosowana do tej pory, ciąży obowiązek udowodnienia jej większej skuteczności – przed wprowadzeniem nowej metody do koszyka świadczeń gwarantowanych należy też ocenić jej efektywność kosztową”.
– Kolejnym krokiem jest przeprowadzenie analizy ekonomicznej, czyli pokazanie, że poniesione nakłady względem uzyskiwanych efektów zdrowotnych są warte inwestowania w procedurę. Z całą pewnością płatnik będzie też chciał wiedzieć, jaki wpływ na jego budżet będzie miała nowa technologia. To są normalne wymagania obowiązujące w każdym cywilizowanym kraju i nie mogę w tym momencie zgodzić się na hasłowe traktowanie, że dana technologia jest lepsza, a więc od razu trzeba ją wpisać do koszyka. Tu nie tylko chodzi o to, żeby była minimalna inkrementalna przewaga w efektywności klinicznej, lecz również pojawia się pytanie o opłacalność metody – wyjaśnia.
Krzysztof Łanda dodaje, że „funkcjonujemy w warunkach ograniczonych zasobów finansowych, dlatego musimy wiedzieć, jaki jest stosunek kosztów nowej technologii operacyjnej do uzyskiwanych efektów zdrowotnych i jaki będzie mieć wpływ na budżet płatnika”.
Najpierw dowody, potem refundacja
– Takie same wymagania analityczne, czyli dotyczące dowodów naukowych, stosuje się wobec farmakoterapii. Tak samo dla leków, jak i dla wyrobów medycznych czy procedur należy wykazać ich większą skuteczność i efektywność kosztową w stosunku do komparatorów, czyli technologii opcjonalnych już obecnych na rynku medycznym – podkreśla.
Dlatego też – zdaniem eksperta – takie dowody trzeba przedstawić w odniesieniu do innowacyjnych wyrobów medycznych, jakimi są roboty medyczne, zanim zacznie się je refundować.
– Nie wiem, czy roboty są lepsze czy gorsze, bardziej opłacalne czy mniej opłacalne. Nie wiem też, ile by kosztowały zabiegi z ich użyciem, jednak to na tym, kto wprowadza nową metodę do polskiego koszyka świadczeń gwarantowanych, ciąży obowiązek przedstawienia a priori wiarygodnego raportu oceny technologii medycznych – podsumowuje.
Przeczytaj także: „Uwaga! Robot”, „Prof. Czauderna: Operacje przy użyciu robota u dzieci jeszcze długo nie będą normą”, „NFZ zapewnia, że analizuje zabiegi prostatektomii robotowej i wyciąga wnioski”, „Dawid Murawa: W Polsce panuje wolnoamerykanka na rynku robotów medycznych” i „Roboty medyczne a prawo”.