Archiwum
Czy chore na raka jajnika będą miały równy dostęp do nowoczesnych terapii?
Redaktor: Agnieszka Starewicz-Jaworska
Data: 23.11.2021
Źródło: Iwona Kazimierska
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Dostępność do nowoczesnych terapii chorych na raka jajnika bez mutacji BRCA1/BRCA2 wygląda zgoła inaczej niż tych, które mają mutację genetyczną. Te pierwsze wciąż czekają na swoją szansę.
– Jeżeli chodzi o pacjentki posiadające mutację w genie BRCA1/BRCA2, to na pewno mają pecha, bo zachorowały na raka jajnika, ale są w pewien sposób w sytuacji uprzywilejowanej. To dlatego, że po pierwsze, lepiej odpowiadają na standardową chemioterapię opartą na platynach, a po drugie, mamy dla nich bardzo skuteczne i nowoczesne terapie. Można powiedzieć, że zapotrzebowanie dla tych pacjentek, jeśli chodzi o leczenie, jest praktycznie pokryte, ponieważ mamy dostępność i refundację leków zarówno w nowotworze nowo rozpoznanym, jak i nawrotowym – mówiła podczas debaty Medycznej Racji Stanu pod tytułem „Zdrowie kobiety – Bezpieczeństwo rodziny” dr hab. n. med. Anita Chudecka-Głaz, prof. PUM, kierująca Kliniką Ginekologii Operacyjnej i Onkologii Ginekologicznej Dorosłych i Dziewcząt Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja chorych, które nie mają mutacji, a mogłyby skorzystać z leczenia uzupełniającego. Generalnie gdybyśmy mieli porównać skuteczność leczenia inhibitorami PARP, czy to olaparybem, niraparybem, czy rukaparybem (stosowany głównie w Stanach Zjednoczonych) pacjentek z mutacją i bez niej to oczywiście pacjentki z mutacją zdecydowanie lepiej odpowiadają na to leczenie. Ale pacjentki, które nie posiadają mutacji, również odpowiadają na to leczenie, te odpowiedzi są dobre i statystycznie istotne. Zarówno olaparyb jak i niraparyb w połączeniu z bewacizumabem – dwie terapie zarejestrowane w Europie, jednak nierefundowane w Polsce – są również w tej grupie bardzo skuteczne – wyjaśniła prof. Chudecka-Głaz.
– Te chore wiedzą, że takie leczenie podtrzymujące jest dostępne, natomiast nie stać je na nie. Nie zdarzyło się w mojej praktyce, żeby pacjentka była w stanie sama pokryć koszty takiego leczenia – dodała ekspertka.
Prof. Chudecka-Głaz przypomniała, że bardzo ważne jest, by wdrażać terapię inhibitorem PARP już po I linii leczenia. Wyraziła pogląd, że kosztowość tych terapii, nie wydaje się tak duża, by płatnik nie mógł jej udźwignąć, bo populacja chorych jest niezbyt liczna.
– W trakcie procesów refundacyjnych jesteśmy proszeni o wykazanie, jak długie są czasy całkowitego przeżycia. Ja i moi koledzy często powtarzamy wtedy, że jeżeli pacjentka żyje 5, 7 lat to jest istotne czy w tym czasie przyjęła kilka linii chemioterapii, czy też otrzymywała leczenie podtrzymujące i nie musiała przyjmować kolejnych linii żyjąc dzięki temu w zdecydowanie większym komforcie – powiedziała prof. Chudecka-Głaz.
Prof. dr hab. n. med. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii – Państwowego Instytutu Badawczego, oddziału w Krakowie, zauważył, że na razie w Polsce nie ma możliwości stosowania inhibitorów PARP jednego po drugim. Stosujemu inhibitor PARP tylko raz u pacjentki, która uzyskała remisję po terapii opartej na platynach. Licząc na to, że kolejna progresja nastąpi bardzo późno lub nie nastąpi w ogóle. Rejestracja amerykańska dopuszcza stosowanie inhibitorów PARP w leczeniu samodzielnym, na razie w Europie o tym nie mówimy. Dlatego myślę, że jest jeszcze dużo do zrobienia w umożliwieniu pacjentkom zarówno z mutacją jak i bez dostępu do inhibitorów PARP w I linii leczenia, która wydaje się na razie być optymalnym momentem do zastosowania tej grupy leków ze względu na efekty, jakie pozwala osiągnąć – podsumował ekspert.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja chorych, które nie mają mutacji, a mogłyby skorzystać z leczenia uzupełniającego. Generalnie gdybyśmy mieli porównać skuteczność leczenia inhibitorami PARP, czy to olaparybem, niraparybem, czy rukaparybem (stosowany głównie w Stanach Zjednoczonych) pacjentek z mutacją i bez niej to oczywiście pacjentki z mutacją zdecydowanie lepiej odpowiadają na to leczenie. Ale pacjentki, które nie posiadają mutacji, również odpowiadają na to leczenie, te odpowiedzi są dobre i statystycznie istotne. Zarówno olaparyb jak i niraparyb w połączeniu z bewacizumabem – dwie terapie zarejestrowane w Europie, jednak nierefundowane w Polsce – są również w tej grupie bardzo skuteczne – wyjaśniła prof. Chudecka-Głaz.
– Te chore wiedzą, że takie leczenie podtrzymujące jest dostępne, natomiast nie stać je na nie. Nie zdarzyło się w mojej praktyce, żeby pacjentka była w stanie sama pokryć koszty takiego leczenia – dodała ekspertka.
Prof. Chudecka-Głaz przypomniała, że bardzo ważne jest, by wdrażać terapię inhibitorem PARP już po I linii leczenia. Wyraziła pogląd, że kosztowość tych terapii, nie wydaje się tak duża, by płatnik nie mógł jej udźwignąć, bo populacja chorych jest niezbyt liczna.
– W trakcie procesów refundacyjnych jesteśmy proszeni o wykazanie, jak długie są czasy całkowitego przeżycia. Ja i moi koledzy często powtarzamy wtedy, że jeżeli pacjentka żyje 5, 7 lat to jest istotne czy w tym czasie przyjęła kilka linii chemioterapii, czy też otrzymywała leczenie podtrzymujące i nie musiała przyjmować kolejnych linii żyjąc dzięki temu w zdecydowanie większym komforcie – powiedziała prof. Chudecka-Głaz.
Prof. dr hab. n. med. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii – Państwowego Instytutu Badawczego, oddziału w Krakowie, zauważył, że na razie w Polsce nie ma możliwości stosowania inhibitorów PARP jednego po drugim. Stosujemu inhibitor PARP tylko raz u pacjentki, która uzyskała remisję po terapii opartej na platynach. Licząc na to, że kolejna progresja nastąpi bardzo późno lub nie nastąpi w ogóle. Rejestracja amerykańska dopuszcza stosowanie inhibitorów PARP w leczeniu samodzielnym, na razie w Europie o tym nie mówimy. Dlatego myślę, że jest jeszcze dużo do zrobienia w umożliwieniu pacjentkom zarówno z mutacją jak i bez dostępu do inhibitorów PARP w I linii leczenia, która wydaje się na razie być optymalnym momentem do zastosowania tej grupy leków ze względu na efekty, jakie pozwala osiągnąć – podsumował ekspert.