Patryk Rydzyk
Konferencja Drug Policy – na jakie zmiany czekają pacjentki z rakiem piersi? ►
Autor: Marzena Sygut-Mirek
Data: 22.05.2023
Działy:
Aktualności w Onkologia
Aktualności
Pilnie potrzebujemy ośrodków akredytowanych do leczenia raka piersi, konsekwentnie prowadzonej polityki edukacyjno-promocyjnej dotyczącej badań przesiewowych oraz zapewnienia dostępu do wszystkich technologii medycznych i leków w obszarze tego nowotworu – podkreślili eksperci.
W panelu „Nowoczesne terapie dla pacjentek z rakiem piersi” podczas konferencji Priorities and Challenges in Polish and European Drug Policy uczestniczyli:
– Barbara Dziuk, posłanka na Sejm z Prawa i Sprawiedliwości,
– prof. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, kierownik Zakładu Farmakoekonomiki Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie,
– dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie,
– prof. Tadeusz Pieńkowski z Polskiego Towarzystwa Badań nad Rakiem Piersi i Radomskiego Centrum Onkologii,
– dr Joanna Streb, małopolska konsultant wojewódzka w dziedzinie onkologii, ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Moderatorem była Marzena Sygut.
Panel w całości do obejrzenia poniżej.
– Porównując sytuację polskich pacjentek z rakiem piersi z pacjentkami z innych państw, widać, że są one w nieco innej sytuacji, jeśli chodzi o wdrażanie nowych terapii. Są kraje, które zaraz po zarejestrowaniu nowych terapii przez EMA automatycznie je przyjmują, np. Niemcy, gdzie wszystkie leki są stosowane zgodnie z charakterystyką produktu leczniczego – wskazywał prof. Marcin Czech, zaznaczając, że „chociaż nakłady na ochronę zdrowia w Polsce stale się zwiększają, to nadal jest ich zbyt mało”.
Jako przykład wskazał Czechy, gdzie nakłady są dwukrotnie większe.
– Gdyby środków finansowych było w Polsce więcej, to na pewno sytuacja pod względem dostępu do nowych terapii byłaby lepsza. Nie oznacza to jednak, że nie widzimy, iż dla Ministerstwa Zdrowia leczenie nowotworów jest priorytetem – dodał.
Epidemiologia raka piersi
Prof. Tadeusz Pieńkowski przypomniał, że „rak piersi w umiejscowieniu narządowym to grupa chorób, które różnią się cechami biologicznymi, a w konsekwencji – swoim przebiegiem, rokowaniem i metodami leczenia”.
– W 99 proc. chorują kobiety, a zachorowania mogą wystąpić w każdym wieku. Niemniej jednak ponad dwie trzecie chorujących to kobiety po 50. roku życia. Należy podkreślić, że zapadalność na ten nowotwór rośnie we wszystkich krajach świata, również w afrykańskich, a to dlatego, że czynniki sprzyjające zachorowaniu wiążą się z rozwojem cywilizacji. Do głównych należy bezdzietność i późne urodzenie pierwszego dziecka – wyjaśnił.
Zaznaczył, że „rak piersi to na tyle specyficzny nowotwór, którego z racji umiejscowienia i badań mammograficznych można wykryć w fazie przedobjawowej, kiedy możliwość przeżycia dziesięcioletniego sięga 90 proc.”.
System opieki nad chorymi z rakiem piersi wymaga zmian
– W krajach wysoko rozwiniętych z jednej strony rośnie zapadalność na raka piersi, a z drugiej maleje śmiertelność. Na spadek śmiertelności mają wpływ powszechne badania przesiewowe i duża świadomość kobiet dotycząca profilaktyki, co przekłada się na szybkie rozpoznanie i podjęcie leczenia – dodał prof. Pieńkowski, podkreślając, że „niestety, w Polsce mamy do czynienia z bardzo złą sytuacją, ponieważ nie tylko zwiększają się współczynniki zapadalności, lecz także współczynniki śmiertelności”.
Jako główny powód tego stanu rzeczy wskazał załamanie się w Polsce systemu badań przesiewowych.
– Z jednej strony można to wiązać z zaniechaniem przez resort zdrowia wysyłania indywidualnych zaproszeń na mammografię i zaprzestaniem reklam społecznych promujących te badania. Z drugiej strony przyczyną pogorszenia się sytuacji w Polsce była pandemia COVID-19, która zatrzymała badania – podkreślił.
– Trzeba ten trend pilnie odwrócić – zaapelował.
Wyjaśnił też, że „kolejny ważny problem, jaki należy pilnie rozwiązać, to zbyt długa droga polskiej kobiety od podejrzenia nowotworu piersi do podjęcia leczenia. Trwa ona znacznie dłużej niż w innych krajach, do których aspirujemy”.
– Optymalnie powinna wynosić do trzech tygodni, natomiast w Polsce nierzadko przeciąga się na wiele miesięcy. To jest jedna z przyczyn niedostatecznych wyników leczenia – stwierdził.
O raku piersi wiadomo bardzo wiele
Z kolei dr Joanna Streb wskazała, że „wprawdzie rak piersi jest nowotworem dość mocno heterogennym, niemniej jednak jest on dobrze poznany”.
– Pod kątem histopatologicznym raki piersi to najczęściej raki przewodowe, a następnie zrazikowe. Mogą być też inne typy tego raka. Oprócz typów określane są podtypy na podstawie receptorów estrogenowych, progesteronowych, wskaźnika Ki67 czy receptorów HER. Dzięki temu, że komórka nowotworowa raka piersi jest tak dobrze poznana, od wielu lat obserwujemy ewaluację leczenia tego nowotworu. To przekłada się na wydłużenie czasu do progresji, a dzięki temu – czasu całkowitego przeżycia – tłumaczyła.
Ekspertka potwierdziła, że „im wcześniej nowotwór zostanie wykryty, tym lepiej dla pacjentki, ponieważ istnieje duża szansa całkowitego wyleczenia – jeżeli natomiast dojdzie do fazy rozsiewu czy progresji choroby, to w zależności od podtypu raka piersi istnieje możliwość zastosowania różnych zindywidualizowanych terapii”.
– Te terapie są w Polsce refundowane w ramach programu lekowego. Co roku obserwujemy refundacje nowych leków, które się pojawiają. W ostatnich latach nastąpił bardzo rozszerzony dostęp do terapii anty-HER2, a obecnie oczekujemy na nowe refundacje. Jeżeli chodzi o najczęściej napotykany podtyp tego raka, czyli rak luminarny – HER2 ujemny, to w przypadku zaawansowanej choroby w ciągu ostatnich lat uzyskaliśmy możliwość przełamania hormonooporności poprzez umożliwienie pacjentkom kolejnych terapii, które wydłużają czas do progresji i czas całkowitego przeżycia. To przekłada się na jakość życia. Oprócz zastosowania „starych” cytostatyków mamy możliwość podania bardzo skutecznych terapii, które nie mają tyle działań niepożądanych co te ostatnie i jednocześnie pozwalają kobiecie lepiej funkcjonować – wyjaśniła.
– Co ważne, mamy możliwość wyboru terapii w zależności od dodatkowych czynników u pacjentek z rakiem luminarnym – dodała.
– Istotne jest także to, że program lekowy cały czas ewaluuje. Na przestrzeni ponad 20 lat w raku piersi dokonał się ogromny przełom i włączono bardzo dużo nowych, skutecznych terapii do leczenia choroby rozsianej. Są one na tyle skuteczne, że czas do progresji w odniesieniu do niektórych terapii został wydłużony nawet o kilka, kilkanaście lat – oceniła.
Dr Streb wskazała również, że „w ostatnim czasie pojawiły się koniugaty będące połączeniem przeciwciał monoklonalnych z cząsteczką cytostatyczną”. – Nowe rozwiązania pojawiły się też w raku potrójnie ujemnym, który do tej pory był bardzo niszowym nowotworem – dodała.
Rak HER2 dodatni – potrzebne są pilne rozszerzenia
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld odniosła się natomiast do raka piersi HER2 dodatniego. Jak mówiła, w tym nowotworze wciąż mamy pewne braki w dostępie do terapii.
– Bardzo zależy mi na tym, aby mieć w Polsce refundację wszystkich leków rekomendowanych przez ESMO – europejską organizację wskazującą kierunki leczenia w onkologii oraz leki mające największe możliwości terapeutyczne, które dlatego powinny być refundowane w krajach europejskich – tłumaczyła.
– W odniesieniu do tego typu raka piersi są dwa przełomowe leki, które niewątpliwie powinny być refundowane. Pierwszy z nich – trastuzumab derukstekan – to lek przełomowy. Efekty terapii tym lekiem są porównywalne z przełomem, kiedy to wykryto, do czego służy receptor HER2. Ta terapia pozwala wyraźnie przedłużyć czas przeżycia u chorych na HER2 dodatniego raka piersi – zaznaczyła.
– Drugi lek – tukatynib – należy do grupy inhibitorów kinazy tyrozynowej receptora naskórkowego czynnika wzrostu 2 (HER2). Jest on oczywiście skuteczny w leczeniu rozsianego raka piersi, ale przede wszystkim jest lekiem, który doskonale przenika do OUN – tłumaczyła.
Tukatynib należy podawać jak najwcześniej
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld wyjaśniła, że „pacjentki, które chorują na HER2 dodatniego raka piersi, w 40–50 proc. będą miały w przyszłości przerzuty do ośrodkowego układu nerwowego”.
– Do tej pory leczenie przerzutów do OUN stwarzało problem. Mieliśmy do dyspozycji głównie leczenie miejscowe, tzn. neurochirurgię i radioterapię. Nierzadko pacjentki wymagały radioterapii na cały ośrodkowy układ nerwowy, co doprowadza do upośledzenia u nich czynności poznawczych. Przekłada się to na codzienne funkcjonowanie. Chore nie mogą pracować, zwłaszcza gdy ich praca wymaga zaangażowania umysłowego. Dlatego też ta terapia stała się dla chorych pewnego rodzaju przekleństwem – mówiła.
– Bardzo dobrym rozwiązaniem okazał się dla nich tukatynib. Pozwala on wydłużyć czas do momentu podjęcia decyzji o konieczności podania radioterapii na OUN. To jest wydłużenie o kilka miesięcy. Dzięki temu lekowi pacjentka zyskuje lepszą jakość życia – wyjaśniła.
– Te dwa leki są pilnie potrzebne. Niestety wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski przekazał, że tukatynib ma być rozpatrywany jako lek refundowany dopiero w czwartej linii leczenia. To zaburza postrzeganie tej terapii, a dodatkowo nie jest zgodne z wytycznymi ESMO i z wytycznymi ICCN z marca tego roku. W wytycznych tych jest ewidentna rekomendacja, aby tukatynib podawać zawsze, kiedy pacjentka ma przerzuty do OUN, niezależnie od linii leczenia. Ta rekomendacja opiera się na badaniach klinicznych trzech fazy, co oznacza, że jest to rekomendacja z pierwszego poziomu. To pokazuje, że warto zrewidować podejście do refundacji tego leku – tłumaczyła.
– Zrefundowanie tukatynibu w czwartej linii jest „zabiciem” tej terapii. Chodzi o to, że podanie tukatynibu pacjentkom, które przeszły wcześniejsze linie leczenia i mają już przerzuty do OUN, są po radioterapii, niewiele zmienia w perspektywie leczenia tych chorych – dodała.
– To jest zbrodnia na żywym leku, w odniesieniu do celowości jego zastosowania. W momencie, gdy zastosujemy ten lek w czwartej linii leczenia, nie uzyskamy takich efektów, jakich należałoby się spodziewać po nim. Efekty w tym przypadku będą minimalne – podsumowała.
– Barbara Dziuk, posłanka na Sejm z Prawa i Sprawiedliwości,
– prof. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, kierownik Zakładu Farmakoekonomiki Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie,
– dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie,
– prof. Tadeusz Pieńkowski z Polskiego Towarzystwa Badań nad Rakiem Piersi i Radomskiego Centrum Onkologii,
– dr Joanna Streb, małopolska konsultant wojewódzka w dziedzinie onkologii, ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Moderatorem była Marzena Sygut.
Panel w całości do obejrzenia poniżej.
– Porównując sytuację polskich pacjentek z rakiem piersi z pacjentkami z innych państw, widać, że są one w nieco innej sytuacji, jeśli chodzi o wdrażanie nowych terapii. Są kraje, które zaraz po zarejestrowaniu nowych terapii przez EMA automatycznie je przyjmują, np. Niemcy, gdzie wszystkie leki są stosowane zgodnie z charakterystyką produktu leczniczego – wskazywał prof. Marcin Czech, zaznaczając, że „chociaż nakłady na ochronę zdrowia w Polsce stale się zwiększają, to nadal jest ich zbyt mało”.
Jako przykład wskazał Czechy, gdzie nakłady są dwukrotnie większe.
– Gdyby środków finansowych było w Polsce więcej, to na pewno sytuacja pod względem dostępu do nowych terapii byłaby lepsza. Nie oznacza to jednak, że nie widzimy, iż dla Ministerstwa Zdrowia leczenie nowotworów jest priorytetem – dodał.
Epidemiologia raka piersi
Prof. Tadeusz Pieńkowski przypomniał, że „rak piersi w umiejscowieniu narządowym to grupa chorób, które różnią się cechami biologicznymi, a w konsekwencji – swoim przebiegiem, rokowaniem i metodami leczenia”.
– W 99 proc. chorują kobiety, a zachorowania mogą wystąpić w każdym wieku. Niemniej jednak ponad dwie trzecie chorujących to kobiety po 50. roku życia. Należy podkreślić, że zapadalność na ten nowotwór rośnie we wszystkich krajach świata, również w afrykańskich, a to dlatego, że czynniki sprzyjające zachorowaniu wiążą się z rozwojem cywilizacji. Do głównych należy bezdzietność i późne urodzenie pierwszego dziecka – wyjaśnił.
Zaznaczył, że „rak piersi to na tyle specyficzny nowotwór, którego z racji umiejscowienia i badań mammograficznych można wykryć w fazie przedobjawowej, kiedy możliwość przeżycia dziesięcioletniego sięga 90 proc.”.
System opieki nad chorymi z rakiem piersi wymaga zmian
– W krajach wysoko rozwiniętych z jednej strony rośnie zapadalność na raka piersi, a z drugiej maleje śmiertelność. Na spadek śmiertelności mają wpływ powszechne badania przesiewowe i duża świadomość kobiet dotycząca profilaktyki, co przekłada się na szybkie rozpoznanie i podjęcie leczenia – dodał prof. Pieńkowski, podkreślając, że „niestety, w Polsce mamy do czynienia z bardzo złą sytuacją, ponieważ nie tylko zwiększają się współczynniki zapadalności, lecz także współczynniki śmiertelności”.
Jako główny powód tego stanu rzeczy wskazał załamanie się w Polsce systemu badań przesiewowych.
– Z jednej strony można to wiązać z zaniechaniem przez resort zdrowia wysyłania indywidualnych zaproszeń na mammografię i zaprzestaniem reklam społecznych promujących te badania. Z drugiej strony przyczyną pogorszenia się sytuacji w Polsce była pandemia COVID-19, która zatrzymała badania – podkreślił.
– Trzeba ten trend pilnie odwrócić – zaapelował.
Wyjaśnił też, że „kolejny ważny problem, jaki należy pilnie rozwiązać, to zbyt długa droga polskiej kobiety od podejrzenia nowotworu piersi do podjęcia leczenia. Trwa ona znacznie dłużej niż w innych krajach, do których aspirujemy”.
– Optymalnie powinna wynosić do trzech tygodni, natomiast w Polsce nierzadko przeciąga się na wiele miesięcy. To jest jedna z przyczyn niedostatecznych wyników leczenia – stwierdził.
O raku piersi wiadomo bardzo wiele
Z kolei dr Joanna Streb wskazała, że „wprawdzie rak piersi jest nowotworem dość mocno heterogennym, niemniej jednak jest on dobrze poznany”.
– Pod kątem histopatologicznym raki piersi to najczęściej raki przewodowe, a następnie zrazikowe. Mogą być też inne typy tego raka. Oprócz typów określane są podtypy na podstawie receptorów estrogenowych, progesteronowych, wskaźnika Ki67 czy receptorów HER. Dzięki temu, że komórka nowotworowa raka piersi jest tak dobrze poznana, od wielu lat obserwujemy ewaluację leczenia tego nowotworu. To przekłada się na wydłużenie czasu do progresji, a dzięki temu – czasu całkowitego przeżycia – tłumaczyła.
Ekspertka potwierdziła, że „im wcześniej nowotwór zostanie wykryty, tym lepiej dla pacjentki, ponieważ istnieje duża szansa całkowitego wyleczenia – jeżeli natomiast dojdzie do fazy rozsiewu czy progresji choroby, to w zależności od podtypu raka piersi istnieje możliwość zastosowania różnych zindywidualizowanych terapii”.
– Te terapie są w Polsce refundowane w ramach programu lekowego. Co roku obserwujemy refundacje nowych leków, które się pojawiają. W ostatnich latach nastąpił bardzo rozszerzony dostęp do terapii anty-HER2, a obecnie oczekujemy na nowe refundacje. Jeżeli chodzi o najczęściej napotykany podtyp tego raka, czyli rak luminarny – HER2 ujemny, to w przypadku zaawansowanej choroby w ciągu ostatnich lat uzyskaliśmy możliwość przełamania hormonooporności poprzez umożliwienie pacjentkom kolejnych terapii, które wydłużają czas do progresji i czas całkowitego przeżycia. To przekłada się na jakość życia. Oprócz zastosowania „starych” cytostatyków mamy możliwość podania bardzo skutecznych terapii, które nie mają tyle działań niepożądanych co te ostatnie i jednocześnie pozwalają kobiecie lepiej funkcjonować – wyjaśniła.
– Co ważne, mamy możliwość wyboru terapii w zależności od dodatkowych czynników u pacjentek z rakiem luminarnym – dodała.
– Istotne jest także to, że program lekowy cały czas ewaluuje. Na przestrzeni ponad 20 lat w raku piersi dokonał się ogromny przełom i włączono bardzo dużo nowych, skutecznych terapii do leczenia choroby rozsianej. Są one na tyle skuteczne, że czas do progresji w odniesieniu do niektórych terapii został wydłużony nawet o kilka, kilkanaście lat – oceniła.
Dr Streb wskazała również, że „w ostatnim czasie pojawiły się koniugaty będące połączeniem przeciwciał monoklonalnych z cząsteczką cytostatyczną”. – Nowe rozwiązania pojawiły się też w raku potrójnie ujemnym, który do tej pory był bardzo niszowym nowotworem – dodała.
Rak HER2 dodatni – potrzebne są pilne rozszerzenia
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld odniosła się natomiast do raka piersi HER2 dodatniego. Jak mówiła, w tym nowotworze wciąż mamy pewne braki w dostępie do terapii.
– Bardzo zależy mi na tym, aby mieć w Polsce refundację wszystkich leków rekomendowanych przez ESMO – europejską organizację wskazującą kierunki leczenia w onkologii oraz leki mające największe możliwości terapeutyczne, które dlatego powinny być refundowane w krajach europejskich – tłumaczyła.
– W odniesieniu do tego typu raka piersi są dwa przełomowe leki, które niewątpliwie powinny być refundowane. Pierwszy z nich – trastuzumab derukstekan – to lek przełomowy. Efekty terapii tym lekiem są porównywalne z przełomem, kiedy to wykryto, do czego służy receptor HER2. Ta terapia pozwala wyraźnie przedłużyć czas przeżycia u chorych na HER2 dodatniego raka piersi – zaznaczyła.
– Drugi lek – tukatynib – należy do grupy inhibitorów kinazy tyrozynowej receptora naskórkowego czynnika wzrostu 2 (HER2). Jest on oczywiście skuteczny w leczeniu rozsianego raka piersi, ale przede wszystkim jest lekiem, który doskonale przenika do OUN – tłumaczyła.
Tukatynib należy podawać jak najwcześniej
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld wyjaśniła, że „pacjentki, które chorują na HER2 dodatniego raka piersi, w 40–50 proc. będą miały w przyszłości przerzuty do ośrodkowego układu nerwowego”.
– Do tej pory leczenie przerzutów do OUN stwarzało problem. Mieliśmy do dyspozycji głównie leczenie miejscowe, tzn. neurochirurgię i radioterapię. Nierzadko pacjentki wymagały radioterapii na cały ośrodkowy układ nerwowy, co doprowadza do upośledzenia u nich czynności poznawczych. Przekłada się to na codzienne funkcjonowanie. Chore nie mogą pracować, zwłaszcza gdy ich praca wymaga zaangażowania umysłowego. Dlatego też ta terapia stała się dla chorych pewnego rodzaju przekleństwem – mówiła.
– Bardzo dobrym rozwiązaniem okazał się dla nich tukatynib. Pozwala on wydłużyć czas do momentu podjęcia decyzji o konieczności podania radioterapii na OUN. To jest wydłużenie o kilka miesięcy. Dzięki temu lekowi pacjentka zyskuje lepszą jakość życia – wyjaśniła.
– Te dwa leki są pilnie potrzebne. Niestety wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski przekazał, że tukatynib ma być rozpatrywany jako lek refundowany dopiero w czwartej linii leczenia. To zaburza postrzeganie tej terapii, a dodatkowo nie jest zgodne z wytycznymi ESMO i z wytycznymi ICCN z marca tego roku. W wytycznych tych jest ewidentna rekomendacja, aby tukatynib podawać zawsze, kiedy pacjentka ma przerzuty do OUN, niezależnie od linii leczenia. Ta rekomendacja opiera się na badaniach klinicznych trzech fazy, co oznacza, że jest to rekomendacja z pierwszego poziomu. To pokazuje, że warto zrewidować podejście do refundacji tego leku – tłumaczyła.
– Zrefundowanie tukatynibu w czwartej linii jest „zabiciem” tej terapii. Chodzi o to, że podanie tukatynibu pacjentkom, które przeszły wcześniejsze linie leczenia i mają już przerzuty do OUN, są po radioterapii, niewiele zmienia w perspektywie leczenia tych chorych – dodała.
– To jest zbrodnia na żywym leku, w odniesieniu do celowości jego zastosowania. W momencie, gdy zastosujemy ten lek w czwartej linii leczenia, nie uzyskamy takich efektów, jakich należałoby się spodziewać po nim. Efekty w tym przypadku będą minimalne – podsumowała.