Europejskie standardy w Polsce. Czy to możliwe?

Udostępnij:
Rozmowa z prof. Piotrem Sochą, prezesem Zarządu Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci.
- Został Pan w minioną sobotę, w Ossie, podczas VII Zjazdu Towarzystwa wybrany po raz kolejny prezesem. Jakie wyzwania wysuwają się na pierwszy plan?
- Naszym zadaniem jest opracowywanie wytycznych i popularyzacja zaleceń europejskich, które są kierowane do szeroko rozumianego lekarza podstawowej opieki. Chciałbym abyśmy jeszcze silniej współpracowali z Towarzystwem Pediatrycznym. Mamy wspólny cel: polepszenie standardów opieki nad dziećmi. Stawiamy też na rozwój naukowy, przy wykorzystaniu narzędzi jakie oferują nam specjaliści z innych dziedzin. W tej chwili nauka bardzo szybko przekłada się na praktykę. Kiedyś od odkrycia naukowego do wdrożenia mijało 20-30 lat, obecnie to proces kilkuletni. Jesteśmy ekspertami, ale przede wszystkim naukowcami. Jeśli nie pracujemy naukowo nie możemy być dobrymi klinicystami w zakresie tak wąskich specjalności. Tylko rozumienie, śledzenie na bieżąco światowych doniesień naukowych, pozwala wdrażać te najnowsze rozwiązania do praktyki klinicznej.

- W jakiej z tych dziedzin: gastroenterologii, hepatologii czy żywieniu jest najwięcej do zrobienia?
-Nie można tutaj ustawiać priorytetów. Żywienie jest pewnego rodzaju łącznikiem pomiędzy gastroenterologią i hepatologią. Dotyczy bowiem również problemów żywieniowych dzieci z chorobami wątroby a nie tylko schorzeniami układu pokarmowego. Na pewno nadal wiele jest do zrobienia w zakresie chorób rzadkich, które dotyczą 10 % pacjentów. Ta dziedzina jest bardzo wymagająca, diagnostyka jest bardzo trudna. Każda z tych chorób ma swój określony fenotyp i charakterystykę. Trudno o doświadczonych klinicystów, którzy w łatwy sposób mogliby te choroby rozpoznawać. To wymaga współpracy wieloośrodkowej i tworzenia ośrodków referencyjnych, jednym słowem jest ogromnym wyzwaniem.

- Czy Europejski Program ds. Chorób Rzadkich przyspieszy ten proces?
-Polska włączyła się do tego programu, podpisując odpowiednie umowy. One nas zobowiązują do stworzenia ośrodków referencyjnych. Mamy na to czas do przyszłego roku więc pośpiech jest wskazany. Przy Ministrze Zdrowia powstała już specjalna komórka pracując nad tym zagadnieniem. Nasze Towarzystwo jest włączone w te działania, uczestniczymy w spotkaniach poświęconych temu problemowi. Staramy się zwrócić szczególną uwagę na te choroby rzadkie, które dotyczą schorzeń układu pokarmowego i wątroby. Wychodzimy też poza gastroenterologię i hepatologię. Trzeba zdać sobie sprawę, że żywienie dotyczy praktycznie wszystkich problemów zdrowotnych wieku dziecięcego. Zajmujemy się tą dziedziną zarówno w odniesieniu do ciężkich chorób jak i do profilaktyki żywieniowej.

-Czy Towarzystwo wiele czerpie ze współpracy na szczeblu europejskim?
-Angażujemy się w wiele projektów unijnych, publikujemy mnóstwo artykułów w zagranicznych, indeksowanych czasopismach. Jesteśmy grupą dobrze rozpoznawalną w Europie, silną naukowo, szczególnie w pediatrii. Co więcej - rzadko się zdarza, że aż dwie osoby z Polski stają się członkami struktur europejskich. Mam przyjemność wspólnie z prof. Hanną Szajewską reprezentować nasz kraj w Zarządzie Europejskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci. To właśnie ta organizacja tworzy rekomendacje w zakresie żywienia oraz leczenia i diagnostyki chorób przewodu pokarmowego. Dla nas ta współpraca jest bardzo ważna. Musimy pamiętać, że Polska nie jest samotną wyspą. Jest zakorzeniona mocno w strukturach europejskich. Jesteśmy pełnoprawnymi partnerami. Chcemy europejskie standardy przenieść do Polski i oferować pacjentom usługi na podobnym poziomie.

-Jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani?
- Pod względem wiedzy i możliwości na pewno, pod względem logistycznym i finansowym niestety jeszcze nie. To nie są jednak zadania, które towarzystwo potrafi rozwiązać.

- Wydaje się, że w zakresie żywienia i tak już zmieniło się bardzo wiele. Wystarczy odwiedzić polskie szkoły. Coraz trudniej w szkolnym sklepiku o chipsy czy czekoladowe batoniki powodujące m.in. otyłość…
-Istotnie świadomość problemu jest w tej chwili bardzo duża. Chociaż w Polsce otyłość dziecięca nie jest tak widoczna jak w krajach Europy Południowej: Hiszpanii, Grecji czy we Włoszech to jednak ten problem w zastraszającym tempie narasta. Gdyby zrobić predykcję tego co czeka nas za 20-30 lat to okaże się, że jesteśmy społeczeństwem bardzo zagrożonym otyłością. Otyłe dzieci, będą później otyłą młodzieżą a dalej otyłymi dorosłymi. Dlatego teraz musimy tej groźbie zapobiegać. Choć świadomość tych faktów jest zauważalna to jednak nie ma odpowiednich rozwiązań prawnych. Mówię tu zwłaszcza o regulacjach dotyczących reklamy niezdrowych produktów dla dzieci. Przecież te reklamy są nagminne, stale dostępne w telewizji. Co jest polską specyfiką to większa liczba otyłych w miastach niż na wsiach. To zupełnie odwrotny trend niż w całej Europie. W Polsce ludzie bogaci i lepiej wykształceni są częściej otyli niż biedni. To kuriozum ponieważ w cywilizowanych społeczeństwach ci bogatsi dbają o siebie dużo bardziej, prowadząc zdrowy tryb życia. Być może w Polsce potrzeba czasu, aby ci co mają pieniądze mieli też świadomość jak je wykorzystać w inny, zdrowy sposób.

- A co z edukacją w tym zakresie?Jest zadowalająca?
- W szkołach na szczęście się wiele zmieniło. Nauczyciele są świadomi zagrożeń. W przedszkolach prowadzimy projekt ToyBox. Rekrutujemy przedszkola w obrębie województwa mazowieckiego, w których będziemy testować program edukacyjny. Ma on sprawić, że dzieci nie tylko staną się szczuplejsze i będą nabywać zdrowych nawyków żywieniowych, ale poznają także zalety zdrowego stylu życia. Przedszkolaki na początku projektu zostaną dokładnie zmierzone i zważone a po roku sprawdzimy efekt naszych działań. Ten program edukacyjny jest realizowany w ramach dużego projektu unijnego.

-Jakie najważniejsze zalecenia żywieniowe dla przedszkolaków przewiduje ten program?
-Przede wszystkim kładzie nacisk na picie wody. Polską plagą są dosładzane herbatki dla dzieci. To chyba jeszcze zakorzeniony nawyk z czasów komunizmu. Według najnowszych badań analizujących kwestię żywienia niemowląt w Polsce, największym problemem jest właśnie podawanie im przez rodziców słodzonych herbatek-niestety zarejestrowanych w naszym kraju. To rozwija preferencje żywieniowe. Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ niemowlęta nie mają zapotrzebowania na cukier. Jeśli prowadzony obecnie projekt ToyBox się sprawdzi to trzeba będzie go rozpowszechnić we wszystkich przedszkolach w Polsce. Mamy teraz bardzo dobrą współpracę z Ministerstwem Edukacji i duże wsparcie naszych działań.

Rozmawiała Ewa Gosiewska
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.