W dermatologii dzieje się naprawdę dużo, ale też niezbędne są zmiany
Autor: Marzena Jaskot
Data: 20.02.2014
Źródło: Kamila Gębska
Rozmowa z prof. Andrzejem Kaszubą, konsultantem krajowym w dziedzinie dermatologii i wenerologii, o nowym programie w specjalizacji, kłopotach w dermatologii oraz przełomach w leczeniu.
Podczas kongresu Top Medical Trends 2014 jako ekspert, krajowy konsultant w dziedzinie dermatologii, będzie mówił pan o nowościach w tej dziedzinie medycyny. Jakie informacje przekaże pan słuchaczom?
Przygotowałem wykład na temat „Co nowego w dermatologii klinicznej”, z uwzględnieniem nowości lekowych. A dzieje się naprawdę dużo. W tym roku zakończyliśmy badania nad lekiem, który – w co wierzę – powinien być niedługo wprowadzony do lecznictwa – tj. vismodegib w leczeniu ciężkich miejscowo zaawansowanych postaci raka podstawnokomórkowego. Wyniki dotychczasowych badań pokazują, że można zatrzymać proces nowotworowy, łącznie z wyleczeniem owrzodzeń. Będzie to najlepsza opcja leczenia zmian miejscowo zaawansowanych i przerzutowych raków podstawonokomórkowych. Będę mówił o nowych opcjach leczenia przerzutowego czerniaka, chodzi o wemurafenib – lek, który jest dostępny dla 50 proc. chorych mających mutację BRAF, i o impilimumab dla pacjentów bez mutacji w tym genie. Ten drugi lek przeszedł wiele badań i ma dobre opinie. Ważne jest jego wprowadzenie w zaawansowanych, przerzutowych postaciach czerniaka. Pozwala bowiem na przedłużenie życia pacjenta nawet o kilka lat. Odniosę się też do leku stosowanego w najczęstszym stanie przedrakowym skóry, tzw. rogowaceniu słonecznym. Chodzi o wyciąg z wilczomleczu ogrodowego, który będzie stosowany w dwóch dawkach - do zmian na twarzy i tułowiu. Jest to tzw. terapia pola, leczy nie tylko zmiany, ale też i ich okolice, w których może wystąpić ten stan przedrakowy. Powiem też o roli witaminy D w atopowym zapaleniu skóry. Ostatnie badania wskazują, że jej niedobory u dzieci i kobiet ciężarnych powodują możliwość wystąpienia atopowego zapalenia skóry, jak i znacznie cięższy przebieg tej choroby. Będą też informacje dotyczące chociażby nowych metod leczenia brodawek u dzieci i wielu innych możliwości.
Jakie są najważniejsze sprawy do załatwienia w nadchodzącym roku i przyszłości w leczeniu dermatologicznym pacjentów – priorytety na dziś w pana dziedzinie?
Ważną sprawą jest obniżenie kryteriów programu terapeutycznego leczenia biologicznego łuszczycy plackowatej. Dotychczasowe są bardzo wyśrubowane, dlatego wielu pacjentów, którzy powinni być leczeni, nie kwalifikuje się do tego programu. Ważne też, by resort zdrowia przychylił się do tego, aby program mógł być realizowany dłużej niż to zostało określone. Mamy niecały rok na utrzymywanie pacjenta w programie. Zależy nam na tym, aby pacjent uczestniczył w programie tak długo, jak lek jest skuteczny i działa. Ważne, by do programów lekowych wchodziły też nowe leki do leczenia łuszczycy, tzw. leki biopodobne, żeby lekarze mieli więcej możliwości leczenia. Chcemy, by do programu wprowadzono vismodegib w leczeniu raka podstawonokomórkowego. Podanie czterech dawek tego leku pozwala na zahamowanie rozwoju nowotworu. Jednak kuracja jest bardzo droga i pacjentów nie stać na jej samofinansowanie. Problemem jest to, że mamy wiele nowych leków, które nie są refundowane i przez to praktycznie niedostępne dla pacjentów. Będziemy zabiegać o refundację nowych terapii. Zależy nam też na tym, by nie zamykano oddziałów dermatologicznych. Teraz modna stała się geriatria. A przypomnę, że na naszych oddziałach od wielu już lat 50 proc. hospitalizowanych to pacjenci geriatryczni. Zamykanie oddziałów dermatologicznych nie ma więc uzasadnienia, bo przecież łóżka geriatryczne mogą i powinny być zarówno na dermatologii, jak i internie, neurologii czy chirurgii. Nie widzę potrzeby tworzenia specjalnych łóżek dla pacjentów tylko z racji wieku, od tego są zakłady opiekuńczo-lecznicze. Ważne też jest, by w mniejszych ośrodkach poprawiła się jakość leczenia dermatologicznego. Podejmujemy starania, aby trafiali tam młodzi wykształceni lekarze tuż po specjalizacji.
Jaka jest kondycja polskiej dermatologii, pod względem kadry, kształcenia?
Lekarze pozostający przy dermatologii klinicznej to osoby, które w trakcie specjalizacji polubiły tę dziedzinę medycyny. Dla nich podstawowym celem działania jest skuteczne leczenie pacjenta. Około 30 proc. lekarzy dermatologów robi jednak specjalizację po to, aby uprawiać szeroko pojętą medycynę estetyczną. I robią to, nie boję się tego powiedzieć, głównie dla pieniędzy. Jednak w pełni wykształconym lekarzem dermatologiem jest ten, który potrafi zarówno rozpoznawać, jak i leczyć choroby skóry, a potrafi również przeprowadzać zabiegi elektrochirurgii, krioterapii czy laseroterapii. Kompleksowość naszego zawodu uwzględnia nowy program specjalizacji. Zawiera ton akże elementy kształcenia lekarza w kierunku zabiegowym, podobnie jak jest w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Taka interdyscyplinarność daje możliwość przeprowadzania różnych zabiegów estetycznych przez lekarza dermatologa. Nowy program specjalizacji przechodzi ostatnie weryikacje. Sadzę, że dwutorowa tematyka specjalizacji zacznie obowiązywać w połowie przyszłego roku. Jednak podstawą jest umiejętność rozpoznawania i leczenia chorób skóry.
Przygotowałem wykład na temat „Co nowego w dermatologii klinicznej”, z uwzględnieniem nowości lekowych. A dzieje się naprawdę dużo. W tym roku zakończyliśmy badania nad lekiem, który – w co wierzę – powinien być niedługo wprowadzony do lecznictwa – tj. vismodegib w leczeniu ciężkich miejscowo zaawansowanych postaci raka podstawnokomórkowego. Wyniki dotychczasowych badań pokazują, że można zatrzymać proces nowotworowy, łącznie z wyleczeniem owrzodzeń. Będzie to najlepsza opcja leczenia zmian miejscowo zaawansowanych i przerzutowych raków podstawonokomórkowych. Będę mówił o nowych opcjach leczenia przerzutowego czerniaka, chodzi o wemurafenib – lek, który jest dostępny dla 50 proc. chorych mających mutację BRAF, i o impilimumab dla pacjentów bez mutacji w tym genie. Ten drugi lek przeszedł wiele badań i ma dobre opinie. Ważne jest jego wprowadzenie w zaawansowanych, przerzutowych postaciach czerniaka. Pozwala bowiem na przedłużenie życia pacjenta nawet o kilka lat. Odniosę się też do leku stosowanego w najczęstszym stanie przedrakowym skóry, tzw. rogowaceniu słonecznym. Chodzi o wyciąg z wilczomleczu ogrodowego, który będzie stosowany w dwóch dawkach - do zmian na twarzy i tułowiu. Jest to tzw. terapia pola, leczy nie tylko zmiany, ale też i ich okolice, w których może wystąpić ten stan przedrakowy. Powiem też o roli witaminy D w atopowym zapaleniu skóry. Ostatnie badania wskazują, że jej niedobory u dzieci i kobiet ciężarnych powodują możliwość wystąpienia atopowego zapalenia skóry, jak i znacznie cięższy przebieg tej choroby. Będą też informacje dotyczące chociażby nowych metod leczenia brodawek u dzieci i wielu innych możliwości.
Jakie są najważniejsze sprawy do załatwienia w nadchodzącym roku i przyszłości w leczeniu dermatologicznym pacjentów – priorytety na dziś w pana dziedzinie?
Ważną sprawą jest obniżenie kryteriów programu terapeutycznego leczenia biologicznego łuszczycy plackowatej. Dotychczasowe są bardzo wyśrubowane, dlatego wielu pacjentów, którzy powinni być leczeni, nie kwalifikuje się do tego programu. Ważne też, by resort zdrowia przychylił się do tego, aby program mógł być realizowany dłużej niż to zostało określone. Mamy niecały rok na utrzymywanie pacjenta w programie. Zależy nam na tym, aby pacjent uczestniczył w programie tak długo, jak lek jest skuteczny i działa. Ważne, by do programów lekowych wchodziły też nowe leki do leczenia łuszczycy, tzw. leki biopodobne, żeby lekarze mieli więcej możliwości leczenia. Chcemy, by do programu wprowadzono vismodegib w leczeniu raka podstawonokomórkowego. Podanie czterech dawek tego leku pozwala na zahamowanie rozwoju nowotworu. Jednak kuracja jest bardzo droga i pacjentów nie stać na jej samofinansowanie. Problemem jest to, że mamy wiele nowych leków, które nie są refundowane i przez to praktycznie niedostępne dla pacjentów. Będziemy zabiegać o refundację nowych terapii. Zależy nam też na tym, by nie zamykano oddziałów dermatologicznych. Teraz modna stała się geriatria. A przypomnę, że na naszych oddziałach od wielu już lat 50 proc. hospitalizowanych to pacjenci geriatryczni. Zamykanie oddziałów dermatologicznych nie ma więc uzasadnienia, bo przecież łóżka geriatryczne mogą i powinny być zarówno na dermatologii, jak i internie, neurologii czy chirurgii. Nie widzę potrzeby tworzenia specjalnych łóżek dla pacjentów tylko z racji wieku, od tego są zakłady opiekuńczo-lecznicze. Ważne też jest, by w mniejszych ośrodkach poprawiła się jakość leczenia dermatologicznego. Podejmujemy starania, aby trafiali tam młodzi wykształceni lekarze tuż po specjalizacji.
Jaka jest kondycja polskiej dermatologii, pod względem kadry, kształcenia?
Lekarze pozostający przy dermatologii klinicznej to osoby, które w trakcie specjalizacji polubiły tę dziedzinę medycyny. Dla nich podstawowym celem działania jest skuteczne leczenie pacjenta. Około 30 proc. lekarzy dermatologów robi jednak specjalizację po to, aby uprawiać szeroko pojętą medycynę estetyczną. I robią to, nie boję się tego powiedzieć, głównie dla pieniędzy. Jednak w pełni wykształconym lekarzem dermatologiem jest ten, który potrafi zarówno rozpoznawać, jak i leczyć choroby skóry, a potrafi również przeprowadzać zabiegi elektrochirurgii, krioterapii czy laseroterapii. Kompleksowość naszego zawodu uwzględnia nowy program specjalizacji. Zawiera ton akże elementy kształcenia lekarza w kierunku zabiegowym, podobnie jak jest w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Taka interdyscyplinarność daje możliwość przeprowadzania różnych zabiegów estetycznych przez lekarza dermatologa. Nowy program specjalizacji przechodzi ostatnie weryikacje. Sadzę, że dwutorowa tematyka specjalizacji zacznie obowiązywać w połowie przyszłego roku. Jednak podstawą jest umiejętność rozpoznawania i leczenia chorób skóry.