Andrzej Malinowski: Ratownictwo nie jest obszarem, od którego powinny zacząć się zmiany w służbie zdrowia
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 24.10.2016
Źródło: KL, Rzeczpospolita
Prezydent Pracodawców RP przyznaje, że nacjonalizacja ratownictwa medycznego spowoduje likwidację 66 stacji pogotowia oraz ponad 3500 miejsc pracy w firmie "Falck". Jego zdaniem proponowana zmiany nie muszą poprawić bezpieczeństwa Polaków, a mogą sporo kosztować.
- Królowa angielska zwykła mawiać „po co zmieniać, skoro działa?". Oczywiście uzasadnieniem może być postęp technologiczny, ale nadal warto pytać, zwłaszcza jeśli nie ma gwarancji, że „nowe" zadziała lepiej lub będzie tańsze. Tę jakże prostą i mądrą zasadę angielskiej królowej chciałbym dziś zadedykować wszystkim polskim urzędnikom – na przykładzie tego, co się dzieje w Ministerstwie Zdrowia - pisze Andrzej Malinowski w "Rzeczpospolitej".
Jak twierdzi Malinowski, ratownictwo nie jest obszarem, od którego powinny zacząć się zmiany w służbie zdrowia.
- Wydaje mi się za to, że ministerstwo ogłosiło tę propozycję, bo nie ma pomysłu na inne. [...] Swoją drogą, czy ministerstwo zdaje sobie w ogóle sprawę, że konsekwencją nacjonalizacji ratownictwa będzie np. likwidacja 66 stacji pogotowia oraz ponad 3500 miejsc pracy w firmie Falck? A takich prywatnych firm pogotowia ratunkowego jest ogółem w Polsce 71. Mam przy tym nieodparte wrażenie, że w przypadku Falcka ma znaczenie fakt duńskiego rodowodu firmy. Dania – piękny, ale mały kraj. Czyli można się nim nie przejmować – tak sobie myślą urzędnicy? Otóż mam złą wiadomość: wciąż jeszcze jesteśmy w Unii Europejskiej oraz obowiązują nas wzajemne umowy o ochronie inwestycji – w sekundę można je znaleźć choćby w internecie. Stanowią one, że inwestycje przedsiębiorców z zagranicy będą traktowane uczciwie i na równie korzystnych warunkach, jak inwestycje przedsiębiorców krajowych. A w przypadku nacjonalizacji należy się „efektywne odszkodowanie". Mówiąc wprost: ministerialne pomysły mogą polskiego podatnika kosztować duże pieniądze - pisze Malinowski w "Rzeczpospolitej".
Jak twierdzi Malinowski, ratownictwo nie jest obszarem, od którego powinny zacząć się zmiany w służbie zdrowia.
- Wydaje mi się za to, że ministerstwo ogłosiło tę propozycję, bo nie ma pomysłu na inne. [...] Swoją drogą, czy ministerstwo zdaje sobie w ogóle sprawę, że konsekwencją nacjonalizacji ratownictwa będzie np. likwidacja 66 stacji pogotowia oraz ponad 3500 miejsc pracy w firmie Falck? A takich prywatnych firm pogotowia ratunkowego jest ogółem w Polsce 71. Mam przy tym nieodparte wrażenie, że w przypadku Falcka ma znaczenie fakt duńskiego rodowodu firmy. Dania – piękny, ale mały kraj. Czyli można się nim nie przejmować – tak sobie myślą urzędnicy? Otóż mam złą wiadomość: wciąż jeszcze jesteśmy w Unii Europejskiej oraz obowiązują nas wzajemne umowy o ochronie inwestycji – w sekundę można je znaleźć choćby w internecie. Stanowią one, że inwestycje przedsiębiorców z zagranicy będą traktowane uczciwie i na równie korzystnych warunkach, jak inwestycje przedsiębiorców krajowych. A w przypadku nacjonalizacji należy się „efektywne odszkodowanie". Mówiąc wprost: ministerialne pomysły mogą polskiego podatnika kosztować duże pieniądze - pisze Malinowski w "Rzeczpospolitej".