Archiwum
Co w nowym roku? Leczenie przewlekłej niewydolności systemu
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 26.12.2023
Źródło: Rafał Janiszewski
– 2024 będzie rokiem leczenia objawów przewlekłej niewydolności systemu ochrony zdrowia, a efekty tego będą dla pacjentów odczuwalne i przyjęte z ulgą – komentuje w „Menedżerze Zdrowia” Rafał Janiszewski.
Komentarz Rafała Janiszewskiego, właściciela Kancelarii Doradczej Rafał Janiszewski – z cyklu „Spoglądając w szklaną kulę…”:
Co nas czeka w ochronie zdrowia w 2024 roku? Nie spodziewam się rewolucyjnych zmian systemowych. Przez ostatnie lata nazbierało się tyle niedociągnięć systemu, a ich objawy są dla pacjentów tak dotkliwe, że przewiduję, iż w pierwszej kolejności minister zdrowia Izabela Leszczyna skupi się na ich niwelowaniu – będą to głównie działania objawowe. Działania bez wątpienia bardzo potrzebne – pierwsze z nich już nastąpiły. Obiecywana w kampanii wyborczej refundacja in vitro stała się faktem. Możemy oczekiwać, że nowy rok przeniesie kolejne, pojedyncze decyzje dotyczące refundacji i finansowania świadczeń, które pacjenci przyjmą z radością.
Z pewnością zarówno minister zdrowia, jak i cały rząd będą się starali poprawić płynność finansową podmiotów leczniczych. Czy oznacza to oddłużenie szpitali? W 2024 roku raczej nie. Proces ten musi być solidnie przygotowany, a realizacja musi trwać, dlatego widzę szansę jego rozpoczęcia w przyszłym roku, natomiast z całą pewnością nie dokona się w nim pełne oddłużenie placówek.
Możliwe do wdrożenia są pojedyncze zmiany wycen, choć to działanie niebezpieczne dla bilansowania się systemu. Wycena świadczeń jest bowiem nie tylko kwestią finansową, ale również narzędziem do stymulowania określonych zachowań świadczeniodawców. Można nią premiować realizację świadczeń potrzebnych dla szerzej rozumianej strategii zdrowotnej oraz sposobu ich realizacji.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że każdy dyrektor placówki ochrony zdrowia w Polsce zapytany o to, czego życzyłby sobie na 2024 rok, odpowiedziałby, że przede wszystkim urealnienia wycen, czyli zbliżenia poziomu finansowania świadczeń zdrowotnych do faktycznie ponoszonych przez podmioty kosztów. By tak się stało, konieczne jest kompleksowe opracowanie standardu diagnostyczno-terapeutycznego oraz kosztowego. W 2024 roku zrobić się tego wszystkiego nie da, jednak z całą pewnością należy ten proces rozpocząć, a pierwszym działaniem powinno być dostosowanie istniejącego formatu rachunku kosztów do potrzeb określania wartości budżetu świadczeniodawcy. Docelowo kontrakty świadczeniodawców z Narodowym Funduszem Zdrowia winny opierać się właśnie na rachunku kosztów. Minister zdrowia odziedziczyła po poprzednikach fenomenalne – acz nigdy właściwie nie użyte – narzędzie, które nie tylko pozwoliłoby odpowiedzieć na fundamentalne pytanie, ile naprawdę kosztuje leczenie, ale także byłoby najwłaściwszym uzasadnieniem konieczności – zapowiadanego w kampanii wyborczej – wzrostu nakładów na ochronę zdrowia.
Nowa minister zdrowia sporą uwagę przywiązuje do pracowników ochrony zdrowia, ale niestety obawiam się, że ich pełnego zadowolenia nie uda się uzyskać. A już z pewnością nie stanie się to w 2024 roku. Mój sceptycyzm wynika z faktu, że do rozwiązania jest zbyt wiele problemów nie tylko płacowych, ale również organizacyjnych, w tym prawnych determinujących warunki pracy białego personelu.
Życzyłbym nam wszystkim, aby w nowym roku powstała rzeczowa oraz możliwa do zrealizowania polityka zdrowotna, określająca konkretny kształt systemu ochrony zdrowia oraz mapę drogową wskazującą na kluczowe etapy tej całościowej reformy. Przygotowując ją, rządzący muszą odpowiedzieć na arcyważne pytania. Czy system finansowania świadczeń będzie oparty na składce zdrowotnej czy na podatku? Czy – a jeśli tak, to w jaki sposób – zostanie zwiększona danina publiczna na ochronę zdrowia? Które z problemów zdrowotnych Polaków będą priorytetem oraz jakimi działaniami przejawiać się będzie troska o te priorytety?
Istotne jest również wskazanie grup szczególnych (na przykład dzieci, osób z niepełnosprawnościami czy seniorów), które zostaną otoczone specjalną opieką systemu, a także konkretnych narzędzi, które zostaną użyte do tego, by zaspokajać ich potrzeby.
Konieczne jest także zaadresowanie rozwiązań do konkretnych grup pacjentów wraz z jednoczesnym zwiększeniem ich współodpowiedzialności za zdrowie. Może to właśnie 2024 rok okaże się właściwym czasem na wprowadzenie ubezpieczeń dodatkowych?
Od lat podkreślam, że nie mogą one różnicować pacjentów ze względu na ich zamożność, ale powinny otwierać możliwość rozszerzenia świadczeń. Doskonałym przykładem są ubezpieczenia dodatkowe z zakresu świadczeń pielęgnacyjno-opiekuńczych, które młodzi Polacy mieliby możliwość opłacać nie tylko dla siebie, ale i dla seniorów ze swojej rodziny. Zyskiwaliby dzięki temu poczucie komfortu oraz, w razie potrzeby, dodatkowe świadczenia, a dodatkowo korzystaliby wszyscy pacjenci, ponieważ odciążony byłby publiczny system.
Reasumując, uważam, że 2024 będzie rokiem leczenia objawów przewlekłej niewydolności systemu ochrony zdrowia, czego efekty w wielu obszarach będą dla pacjentów odczuwalne i przyjęte z ulgą.
A jeśli nowa minister zdrowia oraz rząd chcą traktować system oraz pacjentów poważnie i wyznaczają sobie perspektywę dłuższą, aniżeli kadencja, powinien to być przede wszystkim rok solidnej, merytorycznej pracy nad stworzeniem narzędzi do zarządzania systemem ochrony zdrowia.
Wszystkie materiały z cyklu „Spoglądając w szklaną kulę...” są dostępne po kliknięciu w poniższy baner.
Co nas czeka w ochronie zdrowia w 2024 roku? Nie spodziewam się rewolucyjnych zmian systemowych. Przez ostatnie lata nazbierało się tyle niedociągnięć systemu, a ich objawy są dla pacjentów tak dotkliwe, że przewiduję, iż w pierwszej kolejności minister zdrowia Izabela Leszczyna skupi się na ich niwelowaniu – będą to głównie działania objawowe. Działania bez wątpienia bardzo potrzebne – pierwsze z nich już nastąpiły. Obiecywana w kampanii wyborczej refundacja in vitro stała się faktem. Możemy oczekiwać, że nowy rok przeniesie kolejne, pojedyncze decyzje dotyczące refundacji i finansowania świadczeń, które pacjenci przyjmą z radością.
Z pewnością zarówno minister zdrowia, jak i cały rząd będą się starali poprawić płynność finansową podmiotów leczniczych. Czy oznacza to oddłużenie szpitali? W 2024 roku raczej nie. Proces ten musi być solidnie przygotowany, a realizacja musi trwać, dlatego widzę szansę jego rozpoczęcia w przyszłym roku, natomiast z całą pewnością nie dokona się w nim pełne oddłużenie placówek.
Możliwe do wdrożenia są pojedyncze zmiany wycen, choć to działanie niebezpieczne dla bilansowania się systemu. Wycena świadczeń jest bowiem nie tylko kwestią finansową, ale również narzędziem do stymulowania określonych zachowań świadczeniodawców. Można nią premiować realizację świadczeń potrzebnych dla szerzej rozumianej strategii zdrowotnej oraz sposobu ich realizacji.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że każdy dyrektor placówki ochrony zdrowia w Polsce zapytany o to, czego życzyłby sobie na 2024 rok, odpowiedziałby, że przede wszystkim urealnienia wycen, czyli zbliżenia poziomu finansowania świadczeń zdrowotnych do faktycznie ponoszonych przez podmioty kosztów. By tak się stało, konieczne jest kompleksowe opracowanie standardu diagnostyczno-terapeutycznego oraz kosztowego. W 2024 roku zrobić się tego wszystkiego nie da, jednak z całą pewnością należy ten proces rozpocząć, a pierwszym działaniem powinno być dostosowanie istniejącego formatu rachunku kosztów do potrzeb określania wartości budżetu świadczeniodawcy. Docelowo kontrakty świadczeniodawców z Narodowym Funduszem Zdrowia winny opierać się właśnie na rachunku kosztów. Minister zdrowia odziedziczyła po poprzednikach fenomenalne – acz nigdy właściwie nie użyte – narzędzie, które nie tylko pozwoliłoby odpowiedzieć na fundamentalne pytanie, ile naprawdę kosztuje leczenie, ale także byłoby najwłaściwszym uzasadnieniem konieczności – zapowiadanego w kampanii wyborczej – wzrostu nakładów na ochronę zdrowia.
Nowa minister zdrowia sporą uwagę przywiązuje do pracowników ochrony zdrowia, ale niestety obawiam się, że ich pełnego zadowolenia nie uda się uzyskać. A już z pewnością nie stanie się to w 2024 roku. Mój sceptycyzm wynika z faktu, że do rozwiązania jest zbyt wiele problemów nie tylko płacowych, ale również organizacyjnych, w tym prawnych determinujących warunki pracy białego personelu.
Życzyłbym nam wszystkim, aby w nowym roku powstała rzeczowa oraz możliwa do zrealizowania polityka zdrowotna, określająca konkretny kształt systemu ochrony zdrowia oraz mapę drogową wskazującą na kluczowe etapy tej całościowej reformy. Przygotowując ją, rządzący muszą odpowiedzieć na arcyważne pytania. Czy system finansowania świadczeń będzie oparty na składce zdrowotnej czy na podatku? Czy – a jeśli tak, to w jaki sposób – zostanie zwiększona danina publiczna na ochronę zdrowia? Które z problemów zdrowotnych Polaków będą priorytetem oraz jakimi działaniami przejawiać się będzie troska o te priorytety?
Istotne jest również wskazanie grup szczególnych (na przykład dzieci, osób z niepełnosprawnościami czy seniorów), które zostaną otoczone specjalną opieką systemu, a także konkretnych narzędzi, które zostaną użyte do tego, by zaspokajać ich potrzeby.
Konieczne jest także zaadresowanie rozwiązań do konkretnych grup pacjentów wraz z jednoczesnym zwiększeniem ich współodpowiedzialności za zdrowie. Może to właśnie 2024 rok okaże się właściwym czasem na wprowadzenie ubezpieczeń dodatkowych?
Od lat podkreślam, że nie mogą one różnicować pacjentów ze względu na ich zamożność, ale powinny otwierać możliwość rozszerzenia świadczeń. Doskonałym przykładem są ubezpieczenia dodatkowe z zakresu świadczeń pielęgnacyjno-opiekuńczych, które młodzi Polacy mieliby możliwość opłacać nie tylko dla siebie, ale i dla seniorów ze swojej rodziny. Zyskiwaliby dzięki temu poczucie komfortu oraz, w razie potrzeby, dodatkowe świadczenia, a dodatkowo korzystaliby wszyscy pacjenci, ponieważ odciążony byłby publiczny system.
Reasumując, uważam, że 2024 będzie rokiem leczenia objawów przewlekłej niewydolności systemu ochrony zdrowia, czego efekty w wielu obszarach będą dla pacjentów odczuwalne i przyjęte z ulgą.
A jeśli nowa minister zdrowia oraz rząd chcą traktować system oraz pacjentów poważnie i wyznaczają sobie perspektywę dłuższą, aniżeli kadencja, powinien to być przede wszystkim rok solidnej, merytorycznej pracy nad stworzeniem narzędzi do zarządzania systemem ochrony zdrowia.
Wszystkie materiały z cyklu „Spoglądając w szklaną kulę...” są dostępne po kliknięciu w poniższy baner.