Czy państwowe szpitale mogą wykonywać komercyjne operacje plastyczne?

Udostępnij:
Liczba operacji plastycznych i zabiegów z dziedziny medycyny estetycznej rośnie w Polsce lawinowo. Niektóre źródła podają, że w ciągu roku aż pół miliona Polaków (w tym 90 proc. kobiet) decyduje się na poprawienie urody. Pełny lifting twarzy kosztuje nawet 14 tys. złotych, podniesienie piersi i powiększenie implantami 13,5-15 tys. zł, operacja nosa 4,5-9 tys. zł, odsysanie tkanki tłuszczowej brzucha do 7 tys. zł, ale ceny nie odstraszają chętnych.
- Współczuję Szwedce i jej rodzinie, ale uważam, że ujawnienie i nagłośnienie tej sprawy to dar z nieba - mówi obrazowo dr Wiesław Bieńkowski, szef prywatne j kliniki chirurgii plastycznej w Bydgoszczy. - Problem komercyjnych usług chirurgii estetycznej, wykonywanych przez publiczne szpitale, jest, lekko mówiąc, nieuporządkowany.

Jednak skargi na źle przeprowadzone zabiegi praktycznie się nie zdarzają.
- Skargi na chirurgów plastycznych z województwa pomorskiego to rzadkość - mówi dr hab. n. med. Alicja Renkielska, konsultant wojewódzki ds. chirurgii plastycznej i kierownik Kliniki Chirurgii Plastycznej gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
W Polsce jest ich ok. 170 chirurgów ze specjalnością chirurgia plastyczna. Jeszcze przed kilkoma laty zdarzało się, że za operacje estetyczne brali się chirurdzy bez stosownej specjalizacji. Nie zawsze operacje się udawały, sprawy były nagłaśniane. - Dziś praktycznie nie słyszy się o podobnych przypadkach - twierdzi dr Renkielska.
Za to specjaliści medycyny estetycznej narzekają na pseudospecjalistów, psujących opinię fachowcom.
- Działamy bez skalpela, ale to nie znaczy, że nie można zrobić pacjentowi krzywdy, oszpecając go - mówi dr Andrzej Ignaciuk, założyciel Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej. - Dlatego proponujemy system weryfikacji, szkoleń i przyznawanie lekarzom medycyny estetycznej certyfikatów.

Reportaż w szwedzkiej telewizji, pokazujący dramat Christiny i jej bliskich, sprawił, że sprawą zainteresowali się polscy dziennikarze. To oni zacytowali wypowiedź pomorskiego lekarza wojewódzkiego, że zabieg w Pomorskim Centrum Traumatologii był nielegalny. Dr Jerzy Karpiński wyjaśnił, że Pomorskie Centrum Traumatologii nie miał zgody na wykonywanie operacji plastycznych.
- Nie ma nielegalnych zabiegów plastycznych w naszym województwie - twierdzi doktor Renkielska. - W sprawie pacjentki z Malmö dokumentacja wykazuje znamiona legalności. Słowo „nielegalny" może odnosić się jedynie do administracyjnego uchybienia.
Na prośbę dyrekcji PCT dr Renkielska w połowie października oceniła operację z 2 sierpnia. Uznała, że od strony chirurgii plastycznej nie można dopatrzyć się błędów. Również miejsce, gdzie przeprowadzono operację, jej zdaniem, nie powinno wywoływać kontrowersji. No bo w końcu, gdzie lepiej operować niż w szpitalu wojewódzkim z dobrze wyposażonymi salami, wykształconym personelem i oddziałem intensywnej opieki medycznej pod ręką? A że prywatnie?

Na liście pomorskich placówek, gdzie wykonywane są zabiegi chirurgii plastycznej,oprócz Pomorskiego Centrum Traumatologii znajdują się m.in. także niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej Swissmed, Perfect Medica, Clinica Medica oraz resortowy szpital MSWiA.
- Wynajmujemy po godzinie 15 salę, w której operuje dwóch lekarzy - mówi dyrektor szpitala MSWiA w Gdańsku Grzegorz Sut. - Mają założoną działalność gospodarczą, są ubezpieczeni, towarzyszą im prywatnie pracujący anestezjolog i pielęgniarki. w ramach umowy zapewniamy jedynie odpłatnie opiekę pacjentom przez 24 godziny po zabiegu. Wszystko jest legalne.
Dyrektor nie chce zdradzić, ile szpital zarabia na wynajęciu sal operacyjnych. I dziwi się, że takie gromy padają na pobliskie Centrum Traumatologii. - W końcu lepiej operować w szpitalu niż w garażu - twierdzi.

Operacje plastyczne w PCT przeprowadzano od co najmniej dwóch lat. Na pomysł sięgnięcia po „turystów medycznych" dla podreperowania finansów szpitala wpadł jej były szef, dr Mirosław Domosławski. Popełnił błąd - nie wpisał działalności do rejestru wojewody. Opierał się na interpretacji przepisów autorstwa twórcy reformy samorządowej, Michała Kuleszy, który uznał, że szpital publiczny może pobierać opłaty od prywatnych pacjentów. Szpital zarabiał co najmniej milion złotych rocznie, a dyrekcja chwaliła się sukcesami finansowymi. W grudniu ub. roku dyrektor - po przesłaniu do Urzędu Marszałkowskiego przez CBA raportu pokontrolnego - został zawieszony, a w sierpniu tego roku odwołany. Dziś urząd utrzymuje, że prywatna chirurgia plastyczna działała w PCT nielegalnie - pieniądze za zabiegi dzieliły się na te oficjalne, udokumentowane fakturami i pokwitowaniami, i na te bez faktur i pokwitowań. Na razie mówi się o „nieczytelnych finansach".

Właściciel prywatnej kliniki chirurgii plastycznej w Bydgoszczy, dr Wiesław Bieńkowski, zgadza się z opinią, że zabiegi były nielegalne. Tylko argumenty ma nieco inne. - Publiczny szpital, pracujący za pieniądze podatników, w tym i moje, wykonuje operacje, za które niepłaci podatków - wyjaśnia.Wykorzystuje publiczny sprzęt i zatrudnionych pracowników. I jak to jest z ubezpieczeniem? Ja płacę 40 tys. zł obowiązkowego ubezpieczenia od ryzyka powikłań, a czy oni płacą?
Płacą, ale mogą mieć kłopoty, jeśli sąd uzna, że rodzinie Szwedki należy się odszkodowanie. Ubezpieczenie może nie objąć zabiegów z chirurgii plastyczne j, która nie była wpisana do rejestru działalności PCT. Problem w tym, że szpital w umowie z pośrednikiem zobowiązał się do odpowiedzialności za zabieg i opiekę nad chorą.

Jest jeszcze jeden kłopot. Artykuły o Szwedce pojawiają się w przeddzień wielkiej akcji promujące j nasze usługi medyczne zagranicą. Patronuje jej Ministerstwo Infrastruktury, a pieniądze na reklamę ma dać Unia Europejska. I jak tu teraz promować polską medycynę w Skandynawii? - To woda na młyn dla czarnego PR - przyznaje Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych. Przed pięcioma laty w Szwecji W serii artykułów ukazano mizerię polskiej służby zdrowia. Ilustrowano je zdjęciami brudnych szpitali i przychodni. Na celowniku był Szczecin, wówczas zagłębie polskiej taniej chirurgii kosmetycznej,gdzie pielgrzymowali Szwedzi po większe piersi za jedną czwartą ceny. W efekcie małe gabinety w Szczecinie poupadały. W zeszłym roku Brytyjski Związek Chirurgów Plastycznych oświadczył, że zaobserwowano wzrost liczby pacjentów narzekających na powikłania po operacjach plastycznych wykonanych poza granicami Wielkiej Brytanii. Jeden z chirurgów oświadczył, że był świadkiem 16 przypadków, będących efektem turystyki medycznej. Wśród krajów, z których pochodzi najwięcej „nieetycznych ofert", wymieniano Polskę.

Na razie w Gdańsku trwa szukanie winnych. Władze obiecały „wsparcie" dla bliskich Christiny, która pewnie o tym już się nie dowie. Lekarze określają jej stan jako wegetatywny - doszło do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Jeśli nie zdarzy się cud, Christina z nowymi piersiami będzie spać aż do śmierci.

Czytaj także
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.