iStock
Czy sądy lekarskie potrzebują biegłych?
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 03.06.2023
Źródło: Biuletyn Wielkopolskiej Izby Lekarskiej/Jerzy Sowiński i Jędrzej Skrzypczak
Tagi: | Jerzy Sowiński, Jędrzej Skrzypczak, prawo |
Czy w sądach lekarskich konieczne jest powoływanie biegłych? W sądach powszechnych w sprawach medycznych jest to normą, ale dla sędziów zawodowych wiedza medyczna jest przecież wiedzą „tajemną”.
Analiza prawników Jerzego Sowińskiego i Jędrzeja Skrzypczaka z Wielkopolskiej Izby Lekarskiej:
Aby wyjaśnić, o co chodzi w tytule tekstu, przypomnijmy na wstępie, że w postępowaniu przed sądami lekarskimi, zgodnie z art. 59 ust. 2 ustawy o izbach lekarskich, jeżeli stwierdzenie okoliczności mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy wymaga wiadomości specjalnych, zasięga się opinii biegłego lub specjalisty. Najczęściej chodzi oczywiście o biegłych lekarzy, ale Okręgowy Sąd Lekarski w Poznaniu korzystał z biegłych na przykład z zakresu grafologii lub reklamy. Dodatkowo w myśl ust. 3 tego przepisu w celu wydania opinii o stanie zdrowia psychicznego obwinionego powołuje się dwóch biegłych lekarzy psychiatrów. Od zawsze jednak pojawiały się wątpliwości, czy w sądach lekarskich konieczne jest powoływanie biegłych. W sądach powszechnych w sprawach medycznych jest to normą, ale dla sędziów zawodowych wiedza medyczna jest przecież wiedzą „tajemną”. A w sądach lekarskich?
Oczywiście, nie zawsze jest możliwe, aby zestawić skład orzekający w taki sposób, aby na przykład w sprawie ginekologicznej orzekało trzech ginekologów. A to z tej przyczyny, że po pierwsze po prostu tylu ich nie ma w składzie OSL, po drugie, np. przy ponownym rozpoznaniu sprawy trzeba wyznaczać inny skład, a po trzecie, środowisko jest dość małe, więc ryzyko, że sędzia OSL zna podsądnego, zawsze może wystąpić. A wówczas bezwzględnie taką osobę wyłącza się z rozpoznania sprawy. Co więcej, skład OSL WIL jest ograniczony aktualnie do 33 osób. Niestety nie mamy obecnie w gronie sędziów lekarskich – tak jak byśmy chcieli – przedstawicieli wszystkich specjalizacji, np. psychiatrów czy neurologów. Piszemy o tym po pierwsze, aby zachęcić P.T. Czytelników do zaangażowania się w prace OSL, ale po drugie, żeby pokazać, że pojawić się może sytuacja, iż skład orzekający np. w sprawie psychiatry składa się z lekarzy czy lekarzy dentystów innych specjalności. Ale z drugiej strony niekiedy jest z kolei tak, że w sprawie chirurgicznej orzekają tylko chirurdzy.
To jak to jest? Czy sąd lekarski potrzebuje w takich sprawach biegłych, czy rozpatrywane kwestie należą do kategorii wiadomości specjalnych, nieznanych sądowi? A wreszcie, jeżeli opinia została już sporządzona przez biegłych, to czy sąd lekarski może stwierdzić, że w świetle własnej wiedzy i doświadczenia biegli nie mają racji?
Próbę odpowiedzi na te wszystkie pytania można znaleźć w wywodach Sądu Najwyższego w sprawie zakończonej wyrokiem z 19 grudnia 2018 r. (sygn. akt I KK 11/18). Stan faktyczny przedstawiał się tu następująco. Lekarz A.W. został obwiniony o to, że „28 stycznia 2013 r., w Centrum Pediatrii w S. niedostatecznie starannie badał trzynastoletnią W.K.S., co miało polegać na pominięciu badania stanu ogólnego dziecka (temperatura, wygląd śluzówek), niewykonaniu badania objawów Jaworskiego i Rovsinga oraz badania per rectum, niezleceniu badań laboratoryjnych, co z kolei miało skutkować tym, że pacjentka została odesłana do odległego o 20 km miejsca zamieszkania z nieprecyzyjnym zaleceniem zgłoszenia się w razie braku poprawy. Wszystkie ww. działania lekarza spowodowały opóźnienie przyjęcia pacjentki do szpitala i wykonania operacji wyrostka robaczkowego, co w konsekwencji zakończyło się jej śmiercią 13 lutego 2013 r.”. W sprawie dopuszczono opinie biegłych, ale sąd lekarski uznał właśnie, że zgodnie ze swoją wiedzą i doświadczeniem zawodowym wie lepiej, a biegli nie mieli racji. Finalnie, orzeczeniem sądu I instancji, czyli OSL w X., dr A.W. został „uznany za niewinnego postawionego mu zarzutu”. Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy wyrok sądu lekarskiego I instancji. Od powyższego prawomocnego orzeczenia kasację do Sądu Najwyższego wniósł pełnomocnik pokrzywdzonych. A w ocenie Sądu Najwyższego kasacja okazała się zasadna. Jak zaznaczył SN w uzasadnieniu swojej decyzji, w środku odwoławczym pełnomocnik pokrzywdzonych zawarł konkretne zarzuty dotyczące sposobu oceny opinii, które wykorzystał sąd lekarski I instancji. SN podkreślił, że nawet jeżeli lekarski sąd odwoławczy zdecydował się podzielić pogląd sądu I instancji co do poprawności czynności zawodowych podjętych przez obwinionego, zobligowany był do przedstawienia argumentów, które przekonały go, że opinie biegłych kwestionujące takie ustalenie były nierzetelne lub nietrafne. Opowiedzenie się za jednym z możliwych stanowisk dotyczących wymaganych standardów medycznych – zdaniem SN – nie mogło być dokonywane w sposób arbitralny czy powołujący się jedynie na „doświadczenie” lub „wiedzę” organu orzekającego. Tego SN już nie napisał, ale warto to zaznaczyć, że owszem, jest to możliwe, ale sąd lekarski musi rzetelnie rozprawić się z opiniami i uzasadnić, dlaczego się z nimi nie zgadza, a nie jedynie cały wywód sprowadzić do sentencji: „doświadczenie i wiedza organu orzekającego nakazuje nie zgodzić się z opiniami biegłych”. Kontynuując wywody, SN podkreślił, że z istoty postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy wynika, że członkowie sądów lekarskich dysponują specjalistyczną wiedzą medyczną i mogą, odwołując się do niej, oceniać także opinie biegłych czy ekspertów złożone w sprawie. Ocena ta musi być wszakże oparta na możliwych do zweryfikowania merytorycznych argumentach. Czyli, dodajmy, odpowiednim uzasadnieniu. SN zaznaczył nadto, że warto także pamiętać, że jedną ze specyficznych cech odpowiedzialności zawodowej lekarzy jest pogłębiona analiza zarówno standardów etycznych, jak i profesjonalnych, mających zastosowanie w pracy zawodowej lekarza. Z uwagi jednak na specyfikę jego czy jej pracy, w konkretnej sytuacji może okazać się, że ustalenie to nie jest możliwe. W takiej sytuacji przepisy prawa procesowego nakazują niedające się usunąć wątpliwości rozstrzygać na korzyść obwinionego. Oczywiście ów mechanizm można zastosować dopiero wówczas, gdy wykorzystane zostaną wszelkie dostępne sposoby usunięcia owych wątpliwości. Nie należy do tych sposobów arbitralne odwołanie się do „doświadczenia i wiedzy” organu orzekającego, bez przedstawienia konkretnych argumentów z owej wiedzy czy doświadczenia wynikających i jednocześnie pozwalających w sposób konkluzywny wybrać jedną z rozważanych wersji. Jak podkreślił SN w swoim uzasadnieniu, w odniesieniu do wskazanych przez pełnomocnika pokrzywdzonych opinii biegłych, tj. lek. K.B. oraz Zespołu Biegłych Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej (...) Uniwersytetu Medycznego, NSL stwierdził jedynie, że postulowane badania diagnostyki laboratoryjnej „nie są wiążące i mają znaczenie jedynie pomocnicze”. Brak jest jednak jakiejkolwiek argumentacji, która kwestionowałaby tezy zaprezentowane przez pełnomocników pokrzywdzonych w opiniach specjalistycznych zaliczonych w poczet materiału dowodowego sprawy. Owa argumentacja musiałaby uwzględniać zarówno metodologiczną, jak i merytoryczną wartość tych opinii, a ponadto ich status w postępowaniu.
Podsumowując – po pierwsze należy podkreślić, że to sąd, a w naszym przypadku sąd lekarski, jest zawsze najwyższym biegłym. Stąd też jeżeli czuje się kompetentny (w składzie zasiadają reprezentacji danej specjalności, a dodatkowo dana procedura medyczna jest sędziemu OSL znana i ma w tym zakresie doświadczenie), może sam ocenić merytorycznie dany przypadek. Absolutnie nie ma obowiązku, aby w każdej sprawie powoływać biegłych. To sąd decyduje, oczywiście na własne ryzyko, czy po pierwsze dopuścić opinię biegłego bądź biegłych, a po drugie, jeżeli taka ekspertyza już zostanie dopuszczona, a następnie sporządzona – czy wywody i wnioski w niej zawarte przekonują sąd. Można zawsze dopuścić dowód z opinii innego biegłego lub zespołu biegłych. Ale można poprzestać na własnych ustaleniach. Tylko że zawsze trzeba to uzasadnić i wejść w polemikę z ustaleniami biegłych. Ale – powtórzmy raz jeszcze – to sąd jest najważniejszym i ostatecznym biegłym. Zresztą żaden biegły nie może wyręczyć sądu lekarskiego z przeprowadzenia oceny wszystkich zgromadzonych w sprawie dowodów i osądzenia obwinionego lekarza. To nie jest zadanie dla biegłych, tylko dla sądu. Jedynie zgodnie z art. 59 ust. 3 ustawy o izbach lekarskich w celu wydania opinii o stanie zdrowia psychicznego obwinionego powołuje się dwóch biegłych lekarzy psychiatrów. I od tego OSL nie może odstąpić, nawet jeżeli w skład zespołu orzekającego wchodziliby sami psychiatrzy. Konkludując: sądy lekarskie potrzebują niekiedy opinii biegłych, ale nie zawsze i nie w każdej sprawie. A jak już taką opinię otrzymają, to powinny podchodzić do niej jak do każdego innego dowodu. Z pewnością nie może to zastąpić sądu lekarskiego.
Tekst opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 5/2023.
Przeczytaj także: „Jak wyegzekwować wykonanie kary pieniężnej?”.
Aby wyjaśnić, o co chodzi w tytule tekstu, przypomnijmy na wstępie, że w postępowaniu przed sądami lekarskimi, zgodnie z art. 59 ust. 2 ustawy o izbach lekarskich, jeżeli stwierdzenie okoliczności mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy wymaga wiadomości specjalnych, zasięga się opinii biegłego lub specjalisty. Najczęściej chodzi oczywiście o biegłych lekarzy, ale Okręgowy Sąd Lekarski w Poznaniu korzystał z biegłych na przykład z zakresu grafologii lub reklamy. Dodatkowo w myśl ust. 3 tego przepisu w celu wydania opinii o stanie zdrowia psychicznego obwinionego powołuje się dwóch biegłych lekarzy psychiatrów. Od zawsze jednak pojawiały się wątpliwości, czy w sądach lekarskich konieczne jest powoływanie biegłych. W sądach powszechnych w sprawach medycznych jest to normą, ale dla sędziów zawodowych wiedza medyczna jest przecież wiedzą „tajemną”. A w sądach lekarskich?
Oczywiście, nie zawsze jest możliwe, aby zestawić skład orzekający w taki sposób, aby na przykład w sprawie ginekologicznej orzekało trzech ginekologów. A to z tej przyczyny, że po pierwsze po prostu tylu ich nie ma w składzie OSL, po drugie, np. przy ponownym rozpoznaniu sprawy trzeba wyznaczać inny skład, a po trzecie, środowisko jest dość małe, więc ryzyko, że sędzia OSL zna podsądnego, zawsze może wystąpić. A wówczas bezwzględnie taką osobę wyłącza się z rozpoznania sprawy. Co więcej, skład OSL WIL jest ograniczony aktualnie do 33 osób. Niestety nie mamy obecnie w gronie sędziów lekarskich – tak jak byśmy chcieli – przedstawicieli wszystkich specjalizacji, np. psychiatrów czy neurologów. Piszemy o tym po pierwsze, aby zachęcić P.T. Czytelników do zaangażowania się w prace OSL, ale po drugie, żeby pokazać, że pojawić się może sytuacja, iż skład orzekający np. w sprawie psychiatry składa się z lekarzy czy lekarzy dentystów innych specjalności. Ale z drugiej strony niekiedy jest z kolei tak, że w sprawie chirurgicznej orzekają tylko chirurdzy.
To jak to jest? Czy sąd lekarski potrzebuje w takich sprawach biegłych, czy rozpatrywane kwestie należą do kategorii wiadomości specjalnych, nieznanych sądowi? A wreszcie, jeżeli opinia została już sporządzona przez biegłych, to czy sąd lekarski może stwierdzić, że w świetle własnej wiedzy i doświadczenia biegli nie mają racji?
Próbę odpowiedzi na te wszystkie pytania można znaleźć w wywodach Sądu Najwyższego w sprawie zakończonej wyrokiem z 19 grudnia 2018 r. (sygn. akt I KK 11/18). Stan faktyczny przedstawiał się tu następująco. Lekarz A.W. został obwiniony o to, że „28 stycznia 2013 r., w Centrum Pediatrii w S. niedostatecznie starannie badał trzynastoletnią W.K.S., co miało polegać na pominięciu badania stanu ogólnego dziecka (temperatura, wygląd śluzówek), niewykonaniu badania objawów Jaworskiego i Rovsinga oraz badania per rectum, niezleceniu badań laboratoryjnych, co z kolei miało skutkować tym, że pacjentka została odesłana do odległego o 20 km miejsca zamieszkania z nieprecyzyjnym zaleceniem zgłoszenia się w razie braku poprawy. Wszystkie ww. działania lekarza spowodowały opóźnienie przyjęcia pacjentki do szpitala i wykonania operacji wyrostka robaczkowego, co w konsekwencji zakończyło się jej śmiercią 13 lutego 2013 r.”. W sprawie dopuszczono opinie biegłych, ale sąd lekarski uznał właśnie, że zgodnie ze swoją wiedzą i doświadczeniem zawodowym wie lepiej, a biegli nie mieli racji. Finalnie, orzeczeniem sądu I instancji, czyli OSL w X., dr A.W. został „uznany za niewinnego postawionego mu zarzutu”. Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy wyrok sądu lekarskiego I instancji. Od powyższego prawomocnego orzeczenia kasację do Sądu Najwyższego wniósł pełnomocnik pokrzywdzonych. A w ocenie Sądu Najwyższego kasacja okazała się zasadna. Jak zaznaczył SN w uzasadnieniu swojej decyzji, w środku odwoławczym pełnomocnik pokrzywdzonych zawarł konkretne zarzuty dotyczące sposobu oceny opinii, które wykorzystał sąd lekarski I instancji. SN podkreślił, że nawet jeżeli lekarski sąd odwoławczy zdecydował się podzielić pogląd sądu I instancji co do poprawności czynności zawodowych podjętych przez obwinionego, zobligowany był do przedstawienia argumentów, które przekonały go, że opinie biegłych kwestionujące takie ustalenie były nierzetelne lub nietrafne. Opowiedzenie się za jednym z możliwych stanowisk dotyczących wymaganych standardów medycznych – zdaniem SN – nie mogło być dokonywane w sposób arbitralny czy powołujący się jedynie na „doświadczenie” lub „wiedzę” organu orzekającego. Tego SN już nie napisał, ale warto to zaznaczyć, że owszem, jest to możliwe, ale sąd lekarski musi rzetelnie rozprawić się z opiniami i uzasadnić, dlaczego się z nimi nie zgadza, a nie jedynie cały wywód sprowadzić do sentencji: „doświadczenie i wiedza organu orzekającego nakazuje nie zgodzić się z opiniami biegłych”. Kontynuując wywody, SN podkreślił, że z istoty postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy wynika, że członkowie sądów lekarskich dysponują specjalistyczną wiedzą medyczną i mogą, odwołując się do niej, oceniać także opinie biegłych czy ekspertów złożone w sprawie. Ocena ta musi być wszakże oparta na możliwych do zweryfikowania merytorycznych argumentach. Czyli, dodajmy, odpowiednim uzasadnieniu. SN zaznaczył nadto, że warto także pamiętać, że jedną ze specyficznych cech odpowiedzialności zawodowej lekarzy jest pogłębiona analiza zarówno standardów etycznych, jak i profesjonalnych, mających zastosowanie w pracy zawodowej lekarza. Z uwagi jednak na specyfikę jego czy jej pracy, w konkretnej sytuacji może okazać się, że ustalenie to nie jest możliwe. W takiej sytuacji przepisy prawa procesowego nakazują niedające się usunąć wątpliwości rozstrzygać na korzyść obwinionego. Oczywiście ów mechanizm można zastosować dopiero wówczas, gdy wykorzystane zostaną wszelkie dostępne sposoby usunięcia owych wątpliwości. Nie należy do tych sposobów arbitralne odwołanie się do „doświadczenia i wiedzy” organu orzekającego, bez przedstawienia konkretnych argumentów z owej wiedzy czy doświadczenia wynikających i jednocześnie pozwalających w sposób konkluzywny wybrać jedną z rozważanych wersji. Jak podkreślił SN w swoim uzasadnieniu, w odniesieniu do wskazanych przez pełnomocnika pokrzywdzonych opinii biegłych, tj. lek. K.B. oraz Zespołu Biegłych Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej (...) Uniwersytetu Medycznego, NSL stwierdził jedynie, że postulowane badania diagnostyki laboratoryjnej „nie są wiążące i mają znaczenie jedynie pomocnicze”. Brak jest jednak jakiejkolwiek argumentacji, która kwestionowałaby tezy zaprezentowane przez pełnomocników pokrzywdzonych w opiniach specjalistycznych zaliczonych w poczet materiału dowodowego sprawy. Owa argumentacja musiałaby uwzględniać zarówno metodologiczną, jak i merytoryczną wartość tych opinii, a ponadto ich status w postępowaniu.
Podsumowując – po pierwsze należy podkreślić, że to sąd, a w naszym przypadku sąd lekarski, jest zawsze najwyższym biegłym. Stąd też jeżeli czuje się kompetentny (w składzie zasiadają reprezentacji danej specjalności, a dodatkowo dana procedura medyczna jest sędziemu OSL znana i ma w tym zakresie doświadczenie), może sam ocenić merytorycznie dany przypadek. Absolutnie nie ma obowiązku, aby w każdej sprawie powoływać biegłych. To sąd decyduje, oczywiście na własne ryzyko, czy po pierwsze dopuścić opinię biegłego bądź biegłych, a po drugie, jeżeli taka ekspertyza już zostanie dopuszczona, a następnie sporządzona – czy wywody i wnioski w niej zawarte przekonują sąd. Można zawsze dopuścić dowód z opinii innego biegłego lub zespołu biegłych. Ale można poprzestać na własnych ustaleniach. Tylko że zawsze trzeba to uzasadnić i wejść w polemikę z ustaleniami biegłych. Ale – powtórzmy raz jeszcze – to sąd jest najważniejszym i ostatecznym biegłym. Zresztą żaden biegły nie może wyręczyć sądu lekarskiego z przeprowadzenia oceny wszystkich zgromadzonych w sprawie dowodów i osądzenia obwinionego lekarza. To nie jest zadanie dla biegłych, tylko dla sądu. Jedynie zgodnie z art. 59 ust. 3 ustawy o izbach lekarskich w celu wydania opinii o stanie zdrowia psychicznego obwinionego powołuje się dwóch biegłych lekarzy psychiatrów. I od tego OSL nie może odstąpić, nawet jeżeli w skład zespołu orzekającego wchodziliby sami psychiatrzy. Konkludując: sądy lekarskie potrzebują niekiedy opinii biegłych, ale nie zawsze i nie w każdej sprawie. A jak już taką opinię otrzymają, to powinny podchodzić do niej jak do każdego innego dowodu. Z pewnością nie może to zastąpić sądu lekarskiego.
Tekst opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 5/2023.
Przeczytaj także: „Jak wyegzekwować wykonanie kary pieniężnej?”.