Degradacja kształcenia
Tagi: | Sebastian Goncerz, Porozumienie Rezydentów, lekarz, lekarze, kształcenie lekarzy, kierunek lekarski, Polska Komisja Akredytacyjna, PKA, edukacja |
– Kształcenie przeddyplomowe lekarzy w Polsce zostało zdegradowane. Nie jest to twierdzenie, które powinno dziś szokować kogokolwiek, bo nieakceptowalne i absurdalne rozwiązania stały się nową normą – twierdzi przewodniczący Porozumienia Rezydentów Sebastian Goncerz.
Śmiało mogę powiedzieć, że prowadzenie zajęć klinicznych w grupach dziesięcio-, piętnastoosobowych, choć zdarzało się w wyjątkowych sytuacjach, nie przyszłoby nikomu przez myśl jako docelowa forma nauki badania pacjenta. Jest to nie tylko nieefektywna nauka, ale również całkowity brak poszanowania dla godności pacjenta. Tymczasem są uczelnie, które we wnioskach do PKA właśnie taki plan zadeklarowały. Za przykład może posłużyć Uniwersytet Kaliski, który zajęcia przy łóżku pacjenta chce prowadzić w grupach piętnastoosobowych.
Podobnie koncepcja prowadzenia zajęć praktycznych z anatomii na plastikowych modelach, płaskich stołach wirtualnych czy narządach zwierzęcych mogłaby być uznana jeszcze niedawno za żart. Tymczasem niemal wszystkie nowe kierunki lekarskie prowadzą większość zajęć praktycznych w ten sposób. Zostało to na tyle znormalizowane, że w kwietniu Katolicki Uniwersytet Lubelski pochwalił się wydrukowaniem plastikowego mózgu swojego dziekana, określając to jako przyszłość nauki anatomii.
Jedna uczelnia nawet uznała za właściwe pochwalić się uzyskanymi zwłokami ludzkimi – 11 grudnia 2023 r. Uniwersytet w Siedlcach oficjalnie puścił w swoich mediach społecznościowych nagranie ukazujące ludzkie zwłoki z gromadką studentów wokół. To słusznie szokuje, bo student jeszcze kilka lat temu za publikację w internecie zdjęcia ze zwłokami zostałby wyrzucony z uczelni. Tymczasem dziś publikuje je uczelnia w ramach reklamy kierunku. Nagranie usunięto niedługo po publikacji.
Degradacji nie uniknęło również obowiązujące prawo. Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, definiująca kryteria wymagane do utworzenia kierunku lekarskiego, była od 2018 r. zmieniana trzykrotnie. W ostatniej zmianie jednym z kryteriów ustanowiono zatrudnienie dwunastu nauczycieli akademickich zajmujących się naukami o zdrowiu. Dlatego prześmiewczo pytam się, czy jak zbiorę dwunastu kolegów po fachu, to kwalifikujemy się do kształcenia przyszłych pokoleń lekarzy?
Degradacja nie dzieje się w rok. Ona pojawia się stopniowo, przesuwa granice tego, co akceptowalne. Gdy zauważymy jej konsekwencje, możemy być pewni, że jest już tu od dłuższego czasu. To, co zdegradowane, bardzo trudno naprawić. Trzeba podnieść kryteria zdefiniowane w prawie i ponownie przestrzegać pewnych niepisanych zasad. To wszystko na przekór tym, którzy z degradacji korzystają i czerpią zyski dzięki obniżonym kryteriom. Walka z degradacją wymaga solidarnego i nieprzerwanego sprzeciwu ze strony wszystkich, dla których jakość kształcenia medycznego jest ważna. Dla mnie i Porozumienia Rezydentów OZZL ostatnie kilkanaście miesięcy to bezustanna walka właśnie z tym obniżeniem standardów kształcenia poniżej poziomu jakiejkolwiek krytyki.
Dzięki nagłaśnianiu patologii, licznym spotkaniom z decydentami oraz Polską Komisją Akredytacyjną, dziesiątkom telefonów, stanowiskom z głosami ekspertów, które cieszyły się ogromnym poparciem (w tym Rady Pacjentów przy Ministrze Zdrowia czy Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych) czy w końcu protestowi pod Ministerstwem Zdrowia udało nam się wiele osiągnąć. Dziś mamy stanowczą deklarację zmiany rozporządzenia definiującego standardy kształcenia na kierunku lekarskim i prawa o szkolnictwie wyższym i nauce. Dziś słyszymy, że do momentu zakończenia audytu uczelnie pierwotnie niespełniające kryteriów nie rozpoczną rekrutacji na kierunek lekarski. Czy możemy jednak stwierdzić, że jakość zwyciężyła? Czas pokaże.
Komentarz przewodniczącego Porozumienia Rezydentów Sebastiana Gonczerza opublikowano w Biuletynie Wielkopolskiej Izby Lekarskiej 7–8/2024.
Przeczytaj także: „Matura wystarczy, by zacząć studia medyczne…” i „Co za dużo, to niezdrowo – dotyczy też lekarzy”.