Do pracy, Rodacy

Udostępnij:
Od blisko dziesięciu lat Unia Europejska zabierała się do stworzenia aktu pozwalającego na swobodny przepływ usług w dziedzinie ochrony zdrowia. Nie ma co się dziwić; swoboda przepływu towarów i usług (w tym pracy) jest podstawą działania gospodarki w ramach Wspólnoty. Także w ochronie zdrowia.
„W cegły się zamienia glina/ i myśl się zamienia w czyn./ Nieśmiertelna myśl Lenina,/ w naszych sercach mocno tkwi”.Piosenkę Wałów Jagiellońskich z lat 70-tych ubiegłego wieku, której tytuł ma także przedstawiany artykuł, chciałbym zadedykować wszystkim, którzy nie potrafią się oderwać mentalnie od istniejącego systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Reformatorom, zdolnym wyłącznie do reformowania własnej szuflady, jeżeli tym razem odwołamy się do „Kingsajzu” Juliusza Machulskiego.

Akt unijny
Od blisko dziesięciu lat Unia Europejska zabierała się do stworzenia aktu pozwalającego na swobodny przepływ usług w dziedzinie ochrony zdrowia. Nie ma co się dziwić; swoboda przepływu towarów i usług (w tym pracy) jest podstawą działania gospodarki w ramach Wspólnoty. Z drugiej strony specyfika sektora ochrony zdrowia nie pozwalała na bezpośrednie zastosowanie wobec niego dyrektyw tę swobodę regulujących. Polska w tych pracach mogła brać i brała udział. Najpierw jako kraj stowarzyszony z Unią, zaś od 01. maja 2004 jako pełnoprawny członek wspólnoty. Znała pierwszy dokument odrzucony przez Komisję Europejską w roku 2004, współtworzyła ostatni, przyjęty przez Parlament Europejski. W ciągu tych lat kraje wspólnoty dyskutowały jak doprowadzić do utworzenia systemu, który umożliwi swobodę udzielania usług zdrowotnych bez barier administracyjnych, będzie chronił istniejące systemy ubezpieczenia zdrowotnego na terenie poszczególnych krajów, a przede wszystkim umożliwi mieszkańcom Unii korzystanie z usług zdrowotnych w dowolnym, wybranym stowarzyszonym kraju.

Bezruch polski
Zadanie było trudne i od przedstawienia tzw. „ram wspólnotowych” w 2008 roku do przegłosowania dyrektywy upłynęło sporo czasu. W tym czasie inne kraje reformowały swoje systemy, aby zneutralizować potencjalne zagrożenia związane z otwarciem rynku zdrowotnego. Tymczasem w Polsce wykonano niewiele, albo zgoła nic. W trakcie spotkań ministrów zdrowia wspólnoty zajmowaliśmy się głównie negowaniem projektu, zaś po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego tworzeniem mniejszości blokującej. Tak było aż do 08. czerwca 2010, kiedy to Rada Unii Europejskiej przegłosowała treść dyrektywy i przekazała ją do Parlamentu. Stało się tak, ponieważ wcześniej nas wspierające Grecja i Hiszpania zdecydowały się dyrektywę poprzeć i Polska została z przysłowiową ręką w nocniku w towarzystwie bodajże Bułgarii i Rumunii. Czy stało się to impulsem do rozpoczęcia prac nad dostosowaniem naszego systemu do rzeczywistości tworzonej przez dyrektywę? Skądże znowu. Ministerstwo poinformowało, że wdrożenie dyrektywy kosztowałoby nas 3-4 miliardy zł rocznie, na co nie jesteśmy przygotowani oraz ogłosiło, że doprowadzi do zablokowania prac na poziomie Parlamentu. Czy je blokowano, czy starano się blokować – nie wiem, nie było mnie tam. Uchwalony ostatnio przez Parlament dokument trochę się różni od tego z czerwca, ale różnice te nie zmieniają podstawowych faktów. Możliwości leczenia się poza granicami kraju, ograniczanego tylko w wyjątkowych wypadkach. Za 30 miesięcy nie będziemy prosić o zgodę na takie leczenie. Dla większości świadczeń będziemy je wykonywać bez żadnych ograniczeń, dla niektórych, w tym hospitalizacji, odmowa będzie mogła być wydana tylko w niektórych przypadkach. A przypadki te są związane nie z problemami polskiego systemu opieki zdrowotnej, lecz z sytuacjami takimi jak zagrożenie dla życia w trakcie transportu, epidemia w kraju, do którego się udajemy, lub niski poziom merytoryczny wykonawcy tej procedury. Ten ostatni punkt jest zresztą bardzo ciekawy, bo oznacza on, że wszędzie w Europie zakłady będą dążyć do certyfikacji swojej działalności. Wynika to zresztą z art. 5 Dyrektywy, który nakłada na państwa członkowskie leczenia, czyli kraje w których jest udzielane świadczenia medyczne, obowiązek wprowadzenia standardów jakości i bezpieczeństwa leczenia.

Pełny tekst Macieja Biardzkiego w pierwszym numerze Menedżera Zdrowia
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.