Dobrzy (?) wujkowie

Udostępnij:
– Przed wojną staliśmy na skraju przepaści. Obecnie dzięki Związkowi Radzieckiemu uczyniliśmy krok naprzód – w ten sposób (trafnie) szydzono z przemówień ówczesnego dyktatora PRL, Władysława Gomułki. Podobny krok naprzód uczyniły dziesiątki polskich szpitali. Ceną za pożyczkę od zaraz są wielkie odsetki i opłaty dodatkowe.
W Pabianicach na początku współpracy z Electusem (największą z „wielkiej trójki” obok Magellena i M.W. Trade) firmą zajmującą się obsługą szpitalnego zadłużenia) firma ta wyłożyła 15 mln zł na spłatę długów zrobiło się dwa razy więcej. Była nawet groźba zamknięcia i ewakuacji szpitala.
– Bo w bałaganie polskiego systemu ochrony zdrowia komornicy, czy też handlarze długami radzą sobie lepiej niż pacjenci – mówiła Beata Małecka-Libera (PO), zastępca przewodniczącego sejmowej komisji zdrowia.

(Nie)pewny rynek

– Rządowe programy oddłużeniowe nie zmierzają do trwałej poprawy finansowania służby zdrowia, lecz są działaniami sporadycznymi, nieograniczającymi procesu zadłużania się ZOZ-ów w przyszłości – oceniają specjaliści z firmy Electus.

-– W najbliższych latach koszty, a co za tym idzie – zadłużenie, ponownie będą rosnąć. Głównym powodem będzie konieczność podwyższenia wynagrodzeń oraz przeprowadzenia inwestycji budowlanych – wtórują i autorzy raportu „Analiza finansowa samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej”, opracowanego przez ekspertów firmy Magellan.

Z drugiej strony obie firmy zauważają, że długi obciążające podmioty działające w ochronie zdrowia, a w szczególności długi szpitalne są szczególnie trudne do ściągnięcia. Szpitale nie mają pieniędzy, chronione są też (w przeciwieństwie do innych dłużników) zapisami prawnymi utrudniającymi zajęcia kont. Na dodatek: długi szpitali rosną. Ministerstwo Zdrowia szacuje je na prawie 10 mld zł. Tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku zadłużenie wzrosło o 220 mln zł. Same przeterminowane długi (czyli te grożące wejściem komornika na szpitalne konta) sięgają 2,4 mld zł. Dlaczego więc obie firmy, Electus i Magellan, tak chętnie brną w udzielanie kredytów tak niewiarygodnym i trudnym we współpracy podmiotom, jak polskie szpitale?

Polowanie na jelenia
Przyczyną ich powodzenia jest to, że to firmy bogate, które mogą czekać. Właśnie dlatego w skupowały szpitalne długi. Na wtórnym rynku szpitalne zobowiązania mają niewielką wartość: są trudne do szybkiego odzyskania. Z drugiej strony: wiadomo, że jako zobowiązania skarbu państwa prędzej czy później spłacone zostaną: czy to wypadku kolejnego oddłużenia, czy przyjęcia kolejnej wersji tzw. planu B. Wystarczy tanio kupić, windykować ile się uda, a na resztę … czekać.
Strzałem w dziesiątkę okazały się pożyczki para bankowe udzielane zadłużonym szpitalom. Te ostatnie nie mają szans na normalne kredyty bankowe i postawione pod ścianą – tak jak lecznica w Pabianicach – przyjmują od firm „wielkiej trójkę” pożyczki na fatalnych warunkach: z wysokim oprocentowanie, wysoką kwotą obsługi, premią dla firmy za doradztwo, i drakońskimi karami.
–To zwyczajne żerowanie na trudnej sytuacji szpitali – komentuje Andrzej Kozierkiewicz, ekspert dziedzinie ochrony zdrowia.

Pełny tekst Bartłomieja Leśniewskiego w dziewiątym numerze „Menedżera Zdrowia”
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.