Dokąd powinna zmierzać polska onkologia?
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 06.11.2015
Źródło: KL/KG/BL
Tagi: | Sergiusz Nawrocki, Andrzej Mackiewicz, Piotr Potemski, Piotr Wysocki, onkologia, onkolog, opieka onkologiczna, placówka onkologiczna |
Spytaliśmy ekspertów czy system opieki onkologicznej powinien opierać się na superinstytucie funkcjonującym w Warszawie czy na istnieniu i rozwoju onkologicznych ośrodków uniwersyteckich. Pytanie jest nawiązaniem do tego, co dzieje się w Gliwicach.
Przypomnijmy: Rozporządzenie ministra zdrowia powołujące Śląski Instytutu Onkologiczny z siedzibą w Gliwicach w poniedziałek (2 listopada) nie weszło pod obrady ostatniego w tej kadencji posiedzenia starego rządu. Tym samym niweczą oni starania gliwickiego Instytutu Onkologii o odłączenie się od warszawskiej centrali. Na razie nie powstanie Śląskie Centrum Onkologii.
Dziennikarze "Mendżera Zdrowia" poprosili ekspertów o komentarz.. Odpowiedzieli: profesor Sergiusz Nawrocki z Kliniki Radioterapii, Katedry Onkologii i Radioterapii SUM w Katowicach, profesor Andrzej Mackiewicz z Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu i szef Zakładu Immunologii Nowotworów, Katedra Onkologii, profesor Piotr Potemski z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i członek zarządu Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, a także profesor Piotr Wysocki, zastępca dyrektora Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie i prezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.
Zdaniem profesora Sergiusza Nawrockiego z Kliniki Radioterapii, Katedry Onkologii i Radioterapii SUM w Katowicach system w Polsce, w tej chwili, powinien rozwijać sieć akademicką.
– Tworzenie superinstytutu spowoduje zacementowanie sytemu, który do tej pory nie zbyt dobrze funkcjonuje – z punktu widzenia statystyk i danych, które mamy oraz miejsca w Europie. Oczywiście nie jest to wina Instytutu Onkologii, jako instytucji, ponieważ pełni swoją ważną rolę, abstrahując od spraw personalnych. Uważam, że silny system akademicki gwarantuje rozwój i innowacje, czego w Polsce nie ma. Instytut sam w sobie, nie jest wystarczającą siłą, żeby tworzyć innowacje w zakresie onkologii, m.in. dlatego, że funkcjonuje w jakimś oderwaniu od sieci akademickiej.
Ekspert dodaje, że w państwach, często mniejszych od Polski, mocna sieć onkologiczna funkcjonująca przy uczelniach daje możliwość „efektu dodanego” – nauki, innowacji, nie mówiąc o dydaktyce.
– Patrząc na to z różnych punktów widzenia – edukacji i dalszej perspektywy poziomu polskiej nauki i polskiej innowacyjności, zawsze lepiej zainwestować pieniądze w system akademicki – choć w Polsce ma on swoje wady, niż w odizolowany twór, jakim byłby superinstytut onkologii.
Profesor Andrzej Mackiewicz jest zwolennikiem tego, by w Polsce funkcjonowały liczne ośrodki regionalne.
- Obowiązujący u nas model, to model mieszany. Bo właśnie takie ośrodki mamy z wyjątkiem: śląski i małopolski podlegają bezpośrednio pod dyrekcję ośrodka warszawskiego. I to się nie sprawdza w praktyce. Właśnie dowiedzieliśmy się o tym, że warszawska centrala żyje na koszt swojej gliwickiej filii, że są problemy zarządcze. Gdy przeczytałem o skali pomocy udzielonej ze Śląska dla centrali aż złapałem się za głowę. Dobra gliwicka jednostka udzieliła Warszawie pomocy w kwocie, za którą możnaby postawić pół szpitala. Mniejsze jednostki są łatwiejsze do kierowania. A co do współpracy – podoba mi się model francuski, w którym liczne jednostki regionalne specjalizują się w konkretnych i różnych podspecjalnościach onkologicznych. Tyle, że jest to współpraca niezależnych podmiotów, struktura pozioma, nie zhierarchizowana - mówi profesor Mackiewicz.
- Instytut w Warszawie istnieje od dawna - podobnie jak sieć wojewódzkich centrów onkologii - i nie widać, żeby stanowiło to jakiś impuls do poprawy efektywności leczenia onkologicznego w naszym kraju. Superinstytut ustalający standardy i jednocześnie będący jak to się ładnie mówi - największym świadczeniodawcą na pewno nie jest dobrym pomysłem – mówi profesor Piotr Potemski z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i członek zarządu Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
- Rozwój onkologii w Polsce jest nieproporcjonalny. Ośrodki akademickie, poza nielicznymi, mają marginalne znaczenie. Polska na tle innych krajów jest tu ewenementem. W związku z tym jestem zdecydowanym zwolennikiem rozwoju onkologii akademickiej. Nie jako konkurencji ilościowej dla ośrodków wojewódzkich czy instytutu, ale przede wszystkim jako bazy kształcenia kadr oraz rozwoju nauki. Uniwersytety Medyczne w tym względzie dysponują potencjałem znacznie większym niż instytut w Warszawie czy Gliwicach, nie wspominając już o centrach wojewódzkich, które z rozwojem nauki mają niewiele wspólnego. Natomiast pytanie czy powołać instytucję na kształt Narodowego Instytutu Raka w USA czy innych krajach np. Francji to osobna kwestia. Nie może to jednak być ani superinstytut w Warszawie, ani sieć wojewódzkich ośrodków onkologicznych, ani sieć akademickich ośrodków onkologicznych. Być może nieco utopijnie myślę, że w ogóle nie musi to być instytucja bardzo rozbudowana bo ona miałaby zadanie bardziej koordynowania działań np. powoływania grup ekspertów pracujących na stałe w wymienionych instytucjach czy sugerowanie kierunków badań poprzez ich finansowanie a nie bezpośrednie prowadzenie badań podstawowych, nie mówiąc już o leczeniu. Krótko mówiąc uważam, że żadna instytucja prowadząca leczenie nie powinna pełnić roli nadrzędnej nad pozostałymi natomiast należy wyznaczać standardy postępowania i monitorować efekty leczenia. Do tego przydałaby się niezależna instytucja koordynująca - mówi profesor Potemski i podsumowuje: - W tym kontekście pomysł Narodowego Instytutu Onkologii i Hematologii jest - moim zdaniem - działaniem w przeciwną stronę niż bym tego oczekiwał. To czy instytut w Gliwicach się oddzieli czy nie, ma marginalne znaczenie.
Głos w dyskusji zabrał również profesor Piotr Wysocki.
- Uważam, że w Polsce powinien funkcjonować centralny, nadrzędny ośrodek nadzorujący, kontrolujący i standaryzujący profilaktykę, diagnostykę i leczenie onkologiczne na terenie naszego kraju. Nie powinien być to jednak ośrodek samodzielnie zajmujący się diagnostyką czy leczeniem nowotworów co miałoby mieć miejsce w przypadku utworzenia Narodowego Instytutu Onkologii po połączeniu Instytutu Hematologii i Transfuzjologii z Instytutem Onkologii - mówi profesor Wysocki i dodaje: - Dla mnie wzorem funkcjonowania jest Narodowy Instytut Raka w USA (National Cancer Institute) - prowadzi badania naukowe, nadzoruje i standaryzuje lecznictwo onkologiczne w USA ale nie prowadzi działalności leczniczej.
- Nie jestem zwolennikiem „superinstytutu”, nadzorującego i standaryzującego onkologię w Polsce, kontrolującego i oceniającego krajowe ośrodki onkologiczne (w tym i siebie samego). Pomysł połączenia dwóch instytutów, może mieć uzasadnienie z uwagi na potencjalne możliwości redukcji kosztów funkcjonowania, ograniczenia administracji, poprawy warunków dla chorych i tym podobne - podsumowuje.
Dziennikarze "Mendżera Zdrowia" poprosili ekspertów o komentarz.. Odpowiedzieli: profesor Sergiusz Nawrocki z Kliniki Radioterapii, Katedry Onkologii i Radioterapii SUM w Katowicach, profesor Andrzej Mackiewicz z Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu i szef Zakładu Immunologii Nowotworów, Katedra Onkologii, profesor Piotr Potemski z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i członek zarządu Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, a także profesor Piotr Wysocki, zastępca dyrektora Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie i prezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.
Zdaniem profesora Sergiusza Nawrockiego z Kliniki Radioterapii, Katedry Onkologii i Radioterapii SUM w Katowicach system w Polsce, w tej chwili, powinien rozwijać sieć akademicką.
– Tworzenie superinstytutu spowoduje zacementowanie sytemu, który do tej pory nie zbyt dobrze funkcjonuje – z punktu widzenia statystyk i danych, które mamy oraz miejsca w Europie. Oczywiście nie jest to wina Instytutu Onkologii, jako instytucji, ponieważ pełni swoją ważną rolę, abstrahując od spraw personalnych. Uważam, że silny system akademicki gwarantuje rozwój i innowacje, czego w Polsce nie ma. Instytut sam w sobie, nie jest wystarczającą siłą, żeby tworzyć innowacje w zakresie onkologii, m.in. dlatego, że funkcjonuje w jakimś oderwaniu od sieci akademickiej.
Ekspert dodaje, że w państwach, często mniejszych od Polski, mocna sieć onkologiczna funkcjonująca przy uczelniach daje możliwość „efektu dodanego” – nauki, innowacji, nie mówiąc o dydaktyce.
– Patrząc na to z różnych punktów widzenia – edukacji i dalszej perspektywy poziomu polskiej nauki i polskiej innowacyjności, zawsze lepiej zainwestować pieniądze w system akademicki – choć w Polsce ma on swoje wady, niż w odizolowany twór, jakim byłby superinstytut onkologii.
Profesor Andrzej Mackiewicz jest zwolennikiem tego, by w Polsce funkcjonowały liczne ośrodki regionalne.
- Obowiązujący u nas model, to model mieszany. Bo właśnie takie ośrodki mamy z wyjątkiem: śląski i małopolski podlegają bezpośrednio pod dyrekcję ośrodka warszawskiego. I to się nie sprawdza w praktyce. Właśnie dowiedzieliśmy się o tym, że warszawska centrala żyje na koszt swojej gliwickiej filii, że są problemy zarządcze. Gdy przeczytałem o skali pomocy udzielonej ze Śląska dla centrali aż złapałem się za głowę. Dobra gliwicka jednostka udzieliła Warszawie pomocy w kwocie, za którą możnaby postawić pół szpitala. Mniejsze jednostki są łatwiejsze do kierowania. A co do współpracy – podoba mi się model francuski, w którym liczne jednostki regionalne specjalizują się w konkretnych i różnych podspecjalnościach onkologicznych. Tyle, że jest to współpraca niezależnych podmiotów, struktura pozioma, nie zhierarchizowana - mówi profesor Mackiewicz.
- Instytut w Warszawie istnieje od dawna - podobnie jak sieć wojewódzkich centrów onkologii - i nie widać, żeby stanowiło to jakiś impuls do poprawy efektywności leczenia onkologicznego w naszym kraju. Superinstytut ustalający standardy i jednocześnie będący jak to się ładnie mówi - największym świadczeniodawcą na pewno nie jest dobrym pomysłem – mówi profesor Piotr Potemski z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i członek zarządu Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
- Rozwój onkologii w Polsce jest nieproporcjonalny. Ośrodki akademickie, poza nielicznymi, mają marginalne znaczenie. Polska na tle innych krajów jest tu ewenementem. W związku z tym jestem zdecydowanym zwolennikiem rozwoju onkologii akademickiej. Nie jako konkurencji ilościowej dla ośrodków wojewódzkich czy instytutu, ale przede wszystkim jako bazy kształcenia kadr oraz rozwoju nauki. Uniwersytety Medyczne w tym względzie dysponują potencjałem znacznie większym niż instytut w Warszawie czy Gliwicach, nie wspominając już o centrach wojewódzkich, które z rozwojem nauki mają niewiele wspólnego. Natomiast pytanie czy powołać instytucję na kształt Narodowego Instytutu Raka w USA czy innych krajach np. Francji to osobna kwestia. Nie może to jednak być ani superinstytut w Warszawie, ani sieć wojewódzkich ośrodków onkologicznych, ani sieć akademickich ośrodków onkologicznych. Być może nieco utopijnie myślę, że w ogóle nie musi to być instytucja bardzo rozbudowana bo ona miałaby zadanie bardziej koordynowania działań np. powoływania grup ekspertów pracujących na stałe w wymienionych instytucjach czy sugerowanie kierunków badań poprzez ich finansowanie a nie bezpośrednie prowadzenie badań podstawowych, nie mówiąc już o leczeniu. Krótko mówiąc uważam, że żadna instytucja prowadząca leczenie nie powinna pełnić roli nadrzędnej nad pozostałymi natomiast należy wyznaczać standardy postępowania i monitorować efekty leczenia. Do tego przydałaby się niezależna instytucja koordynująca - mówi profesor Potemski i podsumowuje: - W tym kontekście pomysł Narodowego Instytutu Onkologii i Hematologii jest - moim zdaniem - działaniem w przeciwną stronę niż bym tego oczekiwał. To czy instytut w Gliwicach się oddzieli czy nie, ma marginalne znaczenie.
Głos w dyskusji zabrał również profesor Piotr Wysocki.
- Uważam, że w Polsce powinien funkcjonować centralny, nadrzędny ośrodek nadzorujący, kontrolujący i standaryzujący profilaktykę, diagnostykę i leczenie onkologiczne na terenie naszego kraju. Nie powinien być to jednak ośrodek samodzielnie zajmujący się diagnostyką czy leczeniem nowotworów co miałoby mieć miejsce w przypadku utworzenia Narodowego Instytutu Onkologii po połączeniu Instytutu Hematologii i Transfuzjologii z Instytutem Onkologii - mówi profesor Wysocki i dodaje: - Dla mnie wzorem funkcjonowania jest Narodowy Instytut Raka w USA (National Cancer Institute) - prowadzi badania naukowe, nadzoruje i standaryzuje lecznictwo onkologiczne w USA ale nie prowadzi działalności leczniczej.
- Nie jestem zwolennikiem „superinstytutu”, nadzorującego i standaryzującego onkologię w Polsce, kontrolującego i oceniającego krajowe ośrodki onkologiczne (w tym i siebie samego). Pomysł połączenia dwóch instytutów, może mieć uzasadnienie z uwagi na potencjalne możliwości redukcji kosztów funkcjonowania, ograniczenia administracji, poprawy warunków dla chorych i tym podobne - podsumowuje.