123RF
Dość limitów w leczeniu dzieci
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 19.05.2020
Źródło: Rafał Janiszewski
– Proponuję, by Narodowy Fundusz Zdrowia w 100 proc. płacił za udzielane małoletnim świadczenia gwarantowane. Sytuacja, w której płatnik nie zapewnia leczenia dzieci poza limitem określonym w kontrakcie, jest niedopuszczalna. Postuluję, aby w przypadku przekroczenia wartości umowy na takie procedury fundusz automatycznie aneksował ją o faktycznie udzieloną pomoc. Napisałem rozwiązanie legislacyjne, które oddaję w prezencie. Wystarczy je wprowadzić, a że modne są nominacje do wyzwań, to ośmielam się nominować do tego zadania rząd – apeluje Rafał Janiszewski.
Tekst Rafała Janiszewskiego, właściciela kancelarii doradczej:
Zagwarantowanie dzieciom realnego, pełnego dostępu do opieki medycznej powinno być ambicją każdego odpowiedzialnego rządu. To miara rozwoju cywilizacyjnego. Fakt, że właściwa opieka profilaktyczna i leczenie dzieci „rzutują” na kondycję zdrowotną społeczeństwa, jest bezsporny. Polskie prawo wskazuje, że bez względu na to, czy opiekunowie małoletniego mają uprawnienie do świadczeń finansowanych ze środków publicznych, czy też nie, dziecko jest do nich uprawnione. Dodatkowo wprowadzono wiele mechanizmów mających ten dostęp zwiększać. Mam na myśli między innymi pakiet „Za życiem”, gwarantujący, że małoletni z wadami powstałymi w okresie płodowym oraz okołoporodowym mają prawo do leczenia poza kolejnością. To teoria.
W praktyce wszelkie regulacje ułatwiające dostęp do leczenia dzieci są mało skuteczne. Wynika to wprost ze sposobu finansowania świadczeń. Wprowadzony w ramach sieci podstawowego zabezpieczenia szpitalnego ryczałt stanowi swoistą barierę przed nadmiernym wzrostem kontraktów lecznic. W przypadku większości świadczeń koszty leczenia dzieci są natomiast wyższe niż dorosłych: droższe są choćby zasoby sprzętowe czy lokalowe. W efekcie dochodzi do powstrzymania rozwoju tych zakresów, bowiem zarządzający zmuszeni są do racjonalizacji kosztowej funkcjonowania swoich placówek. Starają się zatem profilować działalność poprzez modyfikację rodzajów świadczeń, wybierając te, które są opłacalne. A mówiąc brutalnie – leczenie dzieci się szpitalom nie opłaca.
Limitowanie świadczeń opieki zdrowotnej ustalono na podstawie budżetów placówek medycznych, a obowiązek ich zbilansowania pozostawiono dyrektorom. Stoją więc oni przed trudnym zadaniem ograniczania koszyka świadczeń poprzez balansowanie między bezwzględnymi potrzebami zdrowotnymi pacjentów a wartością budżetu z NFZ. Często nieadekwatna do faktycznych kosztów wycena świadczeń prowadzi do konieczności obniżania standardu lub nawet unikania realizacji niektórych usług. Efektem jest wstrzymywanie przyjęć nieopłacalnych przypadków na rzecz tych, które - z punktu widzenia budżetu placówki - oznaczają korzyść. Narodowy Fundusz Zdrowia reguluje priorytetyzację tylko nieznacznie. To błąd. Fundusz posiada bowiem wiele instrumentów motywujących świadczeniodawców do realizacji określonych procedur. Najprostszym mechanizmem jest oczywiście podnoszenie wartości świadczenia, choć w dobie ryczałtu jest to mało skuteczne. W praktyce dochodzi bowiem do wykorzystania wartości umowy, a następnie do spowolnienia lub wręcz wstrzymania przyjmowania kolejnych pacjentów. Zjawisko to jest szczególnie niebezpieczne właśnie w przypadku świadczeń udzielanych małoletnim.
W dzisiejszych realiach nawet placówki leczące dzieci, objęte wspomnianym pakietem „Za życiem”, borykają się z problemem niemożności zrealizowania świadczeń zgodnie z zapisem ustawy. Dla przypomnienia, mówi on o obowiązku udzielenia świadczenia w dniu zgłoszenia się małego pacjenta, a w przypadku, gdy to nie jest możliwe - w ciągu siedmiu dni. W praktyce nawet te siedem dni okazuje się często wymogiem nierealnym. Placówki mają przecież zakontraktowane leczenie również pozostałych dzieci, a często także dorosłych. Spoczywa na nich ponadto obowiązek udzielenia przede wszystkim świadczeń w przypadkach nagłych, w tym tych ratujących życie. Dopiero w dalszej kolejności mogą udzielać świadczeń na rzecz pacjentów objętych planem leczenia. A przecież mówimy o dzieciach, dla których wykonanie kolejnego etapu leczenia często determinuje uzyskanie właściwego efektu terapeutycznego.
W ten sposób, ściśle realizując obowiązki wynikające z przepisów, dochodzimy do sytuacji, w której nie ma możliwości przyjęcia dziecka planowego, nieobjętego przywilejami lub niebędącego w planie leczenia. Zwyczajnie nie starcza na to pieniędzy z kontraktu z NFZ.
Stwierdzenie, że w przypadku dziecka zaniechanie leczenia prowadzi często do nieodwracalnych skutków zdrowotnych, to truizm. Bezdyskusyjnie priorytetem cywilizowanego państwa musi być zapewnienie dzieciom nieograniczonego dostępu do opieki medycznej. Priorytet ten powinien być określony jasno i jednoznacznie jako wprowadzenie faktycznej bezlimitowości usług medycznych świadczonych na rzecz małoletnich.
Najprostszym rozwiązaniem jest nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.
Proponuję, by NFZ w 100 procentach pokrywał świadczenia ujęte w koszyku świadczeń gwarantowanych udzielane małoletnim. Sytuacja, w której płatnik nie pokrywa kosztów leczenia dzieci poza limitem określonym w kontrakcie, jest - również z etycznego punktu widzenia – niedopuszczalna. Postuluję, by w przypadku przekroczenia przez placówkę kwoty umowy z NFZ na procedury wykonane dzieciom płatnik automatycznie aneksował wartość umowy o faktycznie wykonane świadczenia.
Pojęcie „koszyk świadczeń gwarantowanych” powinno oznaczać nie tylko wszystkie procedury gwarantujące bezpieczeństwo i optymalną skuteczność, ale również to, że dostęp do tych procedur jest nieograniczony. Przyjmuję fakt, że budżet NFZ nie jest w stanie zrealizować tego zadania wobec wszystkich pacjentów, jednak - jak wskazałem - leczenie dzieci powinno być priorytetem. Procesy chorobowe przebiegają u nich często niezwykle dynamicznie, a skutki braku leczenia rzutują na całe życie.
Proponuję nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych w poniższych brzmieniu:
- Art. 1. W ustawie z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2018 r. poz. 1510, z późn. zm.) wprowadza się następujące zmiany:
1) Po art. 43a. dodaje się Art. 43b. w brzmieniu:
„43b. Świadczeniobiorcom, którzy nie ukończyli 18 r. ż. przysługują nielimitowane świadczenia w zakresie umów zawartych ze świadczeniodawcami zakwalifikowanymi do systemu podstawowego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej, o którym mowa w art., 95l. ustawy.”;
2) W art. 136. ust. 2., po punkcie 1b) dodaje się punkt 1c) w brzmieniu:
„z zakresu leczenia szpitalnego, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, programów lekowych, chemioterapii, w przypadku świadczeń udzielanych świadczeniobiorcom, o których mowa w art. 43b., kwota zobowiązania, o której mowa w ust. 1 pkt 5, jest zmieniana, przez dostosowanie jej do potrzeb zdrowotnych oraz wykonania tej umowy”.
Dodatkowo należy w ślad za tym wprowadzić zmianę rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie określenia wykazu świadczeń opieki zdrowotnej wymagających ustalenia odrębnego sposobu finansowania:
- Na podstawie art. 136c ust. 6 pkt 2 ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2019 r. poz. 1373, z późn. zm.2)) zarządza się, co następuje:
§ 1. W rozporządzeniu ministra zdrowia z 19 czerwca 2017 r. w sprawie określenia wykazu świadczeń opieki zdrowotnej wymagających ustalenia odrębnego sposobu finansowania (Dz. U. poz. 1225, z 2018 r. poz. 1558 i 2056 oraz z 2019 r. poz. 1409 i 2225) w § 2 w pkt 33 kropkę zastępuje się średnikiem i dodaje się pkt 34 w brzmieniu:
„34) świadczenia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej w zakresie:
a) świadczenia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej;
b) świadczenia szpitalne;
c) świadczenia opieki kompleksowej określone w przepisach wydanych na podstawie art. 31d lub art. 146 ust. 1 pkt 2
d) diagnostyka i leczenie onkologiczne w profilach systemu zabezpieczenia, zakresach lub rodzajach, w których w dniu kwalifikacji do systemu zabezpieczenia świadczenia te były finansowane w sposób wskazany w art. 136 ust. 2 ustawy;
e) w zakresie związanym z porodem i opieką nad noworodkami.
Efektem zmian ustawowych będzie systematyczne zwiększanie wartości ryczałtu świadczeniodawcy po przekroczeniu wynikającym z udzielania świadczeń na rzecz małoletnich oraz świadczeń związanych z porodem i opieką nad noworodkami. Spodziewam się, iż w niedługim czasie zmiana ta spowoduje wzrost realizacji świadczeń udzielanych dzieciom. Długofalowo oznaczać to będzie na pewno poprawę stanu zdrowotności całego społeczeństwa.
Ile będzie kosztować ustawa?
W naszym systemie finansowania ograniczenie środków zawsze prowadzi do konieczności priorytetyzacji. Przyjęcie zasady bezlimitowego dostępu do świadczeń dla dzieci oznacza konieczność przewartościowania pozostałych świadczeń. Przede wszystkim zapewne tych, których celowość wydaje się nie do końca uzasadniona. Mam na myśli np. hospitalizacje, w trakcie których udzielane są świadczenia, jakie - bez żadnej szkody dla pacjenta - można wykonać ambulatoryjnie. A gdyby zapytać Polaków, czy zgadzają się na ograniczenie finansowania opieki sanatoryjnej, by zaoszczędzone w ten sposób środki przeznaczyć na leczenie dzieci? Z pewnością zdecydowana większość odpowiedziałaby twierdząco.
Polityka, organizacja życia społecznego, to zawsze sztuka wyboru. Budżet nie jest i nigdy nie będzie nieograniczony. Wierzę jednak, że wokół postulatu zapewnienia dzieciom pełnego i rzeczywistego dostępu do leczenia jesteśmy w stanie zbudować społeczny konsensus. Argumenty za tym rozwiązaniem – jak podstawowy: że w przyszłości to te dzieci właśnie będą tworzyć stabilne państwo i pracować na nasze emerytury – można mnożyć.
Ciekaw jestem, czy rządzącym wystarczy odwagi, by pośród różnych programów socjalnych i prospołecznych projektów, którymi szczycą się – szczególnie teraz, w kampanii wyborczej – wprowadzić taką zmianę? Arcyważną zmianę, której zasadności, słuszności, praktycznie nie sposób podważać.
Kolejki do leczenia dzieci to w Polsce tajemnica poliszynela. Po zmianie przepisów dotyczących sprawozdawania list oczekujących widniejący na stronie NFZ informator praktycznie stracił rację bytu. Informacje o tym, gdzie, ile osób i jak długo czeka na leczenie, można uzyskać wyłącznie dzwoniąc do konkretnych placówek. Sprawdziłem: rodzic, który chce zapisać dziecko do poradni specjalistycznej, musi czekać ponad miesiąc.
Gigantyczne zadłużenie wysokospecjalistycznych placówek leczących dzieci – jak Centrum Zdrowia Dziecka i Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki – to dla mediów już nawet nie news. To smutna norma. A mowa o długach w wysokości kilkuset milionów złotych. Długach, które powstają nie na skutek złego zarządzania tymi placówkami, ale w wyniku przedmiotu niewłaściwego sposobu finansowania. Potrzebna jest rzetelna wycena poszczególnych procedur, ale przede wszystkim zapewnienie bezlimitowego finansowania. Inwestycja w zasoby pozwalające na zwiększenie zaplecza terapeutycznego powinna być uzasadniona stabilnością przychodu, adekwatnie do liczby udzielanych świadczeń. W obecnym systemie takiej gwarancji nie ma, a co za tym idzie dostęp dzieci do leczenia jest często teoretyczny.
Rozwiązanie legislacyjne oddaję w prezencie, a że modne są teraz nominacje do wyzwań, to ośmielam się nominować obecny rząd do tego właśnie zadania.
Przeczytaj także: „Śnieżna kula”.
Zagwarantowanie dzieciom realnego, pełnego dostępu do opieki medycznej powinno być ambicją każdego odpowiedzialnego rządu. To miara rozwoju cywilizacyjnego. Fakt, że właściwa opieka profilaktyczna i leczenie dzieci „rzutują” na kondycję zdrowotną społeczeństwa, jest bezsporny. Polskie prawo wskazuje, że bez względu na to, czy opiekunowie małoletniego mają uprawnienie do świadczeń finansowanych ze środków publicznych, czy też nie, dziecko jest do nich uprawnione. Dodatkowo wprowadzono wiele mechanizmów mających ten dostęp zwiększać. Mam na myśli między innymi pakiet „Za życiem”, gwarantujący, że małoletni z wadami powstałymi w okresie płodowym oraz okołoporodowym mają prawo do leczenia poza kolejnością. To teoria.
W praktyce wszelkie regulacje ułatwiające dostęp do leczenia dzieci są mało skuteczne. Wynika to wprost ze sposobu finansowania świadczeń. Wprowadzony w ramach sieci podstawowego zabezpieczenia szpitalnego ryczałt stanowi swoistą barierę przed nadmiernym wzrostem kontraktów lecznic. W przypadku większości świadczeń koszty leczenia dzieci są natomiast wyższe niż dorosłych: droższe są choćby zasoby sprzętowe czy lokalowe. W efekcie dochodzi do powstrzymania rozwoju tych zakresów, bowiem zarządzający zmuszeni są do racjonalizacji kosztowej funkcjonowania swoich placówek. Starają się zatem profilować działalność poprzez modyfikację rodzajów świadczeń, wybierając te, które są opłacalne. A mówiąc brutalnie – leczenie dzieci się szpitalom nie opłaca.
Limitowanie świadczeń opieki zdrowotnej ustalono na podstawie budżetów placówek medycznych, a obowiązek ich zbilansowania pozostawiono dyrektorom. Stoją więc oni przed trudnym zadaniem ograniczania koszyka świadczeń poprzez balansowanie między bezwzględnymi potrzebami zdrowotnymi pacjentów a wartością budżetu z NFZ. Często nieadekwatna do faktycznych kosztów wycena świadczeń prowadzi do konieczności obniżania standardu lub nawet unikania realizacji niektórych usług. Efektem jest wstrzymywanie przyjęć nieopłacalnych przypadków na rzecz tych, które - z punktu widzenia budżetu placówki - oznaczają korzyść. Narodowy Fundusz Zdrowia reguluje priorytetyzację tylko nieznacznie. To błąd. Fundusz posiada bowiem wiele instrumentów motywujących świadczeniodawców do realizacji określonych procedur. Najprostszym mechanizmem jest oczywiście podnoszenie wartości świadczenia, choć w dobie ryczałtu jest to mało skuteczne. W praktyce dochodzi bowiem do wykorzystania wartości umowy, a następnie do spowolnienia lub wręcz wstrzymania przyjmowania kolejnych pacjentów. Zjawisko to jest szczególnie niebezpieczne właśnie w przypadku świadczeń udzielanych małoletnim.
W dzisiejszych realiach nawet placówki leczące dzieci, objęte wspomnianym pakietem „Za życiem”, borykają się z problemem niemożności zrealizowania świadczeń zgodnie z zapisem ustawy. Dla przypomnienia, mówi on o obowiązku udzielenia świadczenia w dniu zgłoszenia się małego pacjenta, a w przypadku, gdy to nie jest możliwe - w ciągu siedmiu dni. W praktyce nawet te siedem dni okazuje się często wymogiem nierealnym. Placówki mają przecież zakontraktowane leczenie również pozostałych dzieci, a często także dorosłych. Spoczywa na nich ponadto obowiązek udzielenia przede wszystkim świadczeń w przypadkach nagłych, w tym tych ratujących życie. Dopiero w dalszej kolejności mogą udzielać świadczeń na rzecz pacjentów objętych planem leczenia. A przecież mówimy o dzieciach, dla których wykonanie kolejnego etapu leczenia często determinuje uzyskanie właściwego efektu terapeutycznego.
W ten sposób, ściśle realizując obowiązki wynikające z przepisów, dochodzimy do sytuacji, w której nie ma możliwości przyjęcia dziecka planowego, nieobjętego przywilejami lub niebędącego w planie leczenia. Zwyczajnie nie starcza na to pieniędzy z kontraktu z NFZ.
Stwierdzenie, że w przypadku dziecka zaniechanie leczenia prowadzi często do nieodwracalnych skutków zdrowotnych, to truizm. Bezdyskusyjnie priorytetem cywilizowanego państwa musi być zapewnienie dzieciom nieograniczonego dostępu do opieki medycznej. Priorytet ten powinien być określony jasno i jednoznacznie jako wprowadzenie faktycznej bezlimitowości usług medycznych świadczonych na rzecz małoletnich.
Najprostszym rozwiązaniem jest nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.
Proponuję, by NFZ w 100 procentach pokrywał świadczenia ujęte w koszyku świadczeń gwarantowanych udzielane małoletnim. Sytuacja, w której płatnik nie pokrywa kosztów leczenia dzieci poza limitem określonym w kontrakcie, jest - również z etycznego punktu widzenia – niedopuszczalna. Postuluję, by w przypadku przekroczenia przez placówkę kwoty umowy z NFZ na procedury wykonane dzieciom płatnik automatycznie aneksował wartość umowy o faktycznie wykonane świadczenia.
Pojęcie „koszyk świadczeń gwarantowanych” powinno oznaczać nie tylko wszystkie procedury gwarantujące bezpieczeństwo i optymalną skuteczność, ale również to, że dostęp do tych procedur jest nieograniczony. Przyjmuję fakt, że budżet NFZ nie jest w stanie zrealizować tego zadania wobec wszystkich pacjentów, jednak - jak wskazałem - leczenie dzieci powinno być priorytetem. Procesy chorobowe przebiegają u nich często niezwykle dynamicznie, a skutki braku leczenia rzutują na całe życie.
Proponuję nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych w poniższych brzmieniu:
- Art. 1. W ustawie z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2018 r. poz. 1510, z późn. zm.) wprowadza się następujące zmiany:
1) Po art. 43a. dodaje się Art. 43b. w brzmieniu:
„43b. Świadczeniobiorcom, którzy nie ukończyli 18 r. ż. przysługują nielimitowane świadczenia w zakresie umów zawartych ze świadczeniodawcami zakwalifikowanymi do systemu podstawowego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej, o którym mowa w art., 95l. ustawy.”;
2) W art. 136. ust. 2., po punkcie 1b) dodaje się punkt 1c) w brzmieniu:
„z zakresu leczenia szpitalnego, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, programów lekowych, chemioterapii, w przypadku świadczeń udzielanych świadczeniobiorcom, o których mowa w art. 43b., kwota zobowiązania, o której mowa w ust. 1 pkt 5, jest zmieniana, przez dostosowanie jej do potrzeb zdrowotnych oraz wykonania tej umowy”.
Dodatkowo należy w ślad za tym wprowadzić zmianę rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie określenia wykazu świadczeń opieki zdrowotnej wymagających ustalenia odrębnego sposobu finansowania:
- Na podstawie art. 136c ust. 6 pkt 2 ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2019 r. poz. 1373, z późn. zm.2)) zarządza się, co następuje:
§ 1. W rozporządzeniu ministra zdrowia z 19 czerwca 2017 r. w sprawie określenia wykazu świadczeń opieki zdrowotnej wymagających ustalenia odrębnego sposobu finansowania (Dz. U. poz. 1225, z 2018 r. poz. 1558 i 2056 oraz z 2019 r. poz. 1409 i 2225) w § 2 w pkt 33 kropkę zastępuje się średnikiem i dodaje się pkt 34 w brzmieniu:
„34) świadczenia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej w zakresie:
a) świadczenia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej;
b) świadczenia szpitalne;
c) świadczenia opieki kompleksowej określone w przepisach wydanych na podstawie art. 31d lub art. 146 ust. 1 pkt 2
d) diagnostyka i leczenie onkologiczne w profilach systemu zabezpieczenia, zakresach lub rodzajach, w których w dniu kwalifikacji do systemu zabezpieczenia świadczenia te były finansowane w sposób wskazany w art. 136 ust. 2 ustawy;
e) w zakresie związanym z porodem i opieką nad noworodkami.
Efektem zmian ustawowych będzie systematyczne zwiększanie wartości ryczałtu świadczeniodawcy po przekroczeniu wynikającym z udzielania świadczeń na rzecz małoletnich oraz świadczeń związanych z porodem i opieką nad noworodkami. Spodziewam się, iż w niedługim czasie zmiana ta spowoduje wzrost realizacji świadczeń udzielanych dzieciom. Długofalowo oznaczać to będzie na pewno poprawę stanu zdrowotności całego społeczeństwa.
Ile będzie kosztować ustawa?
W naszym systemie finansowania ograniczenie środków zawsze prowadzi do konieczności priorytetyzacji. Przyjęcie zasady bezlimitowego dostępu do świadczeń dla dzieci oznacza konieczność przewartościowania pozostałych świadczeń. Przede wszystkim zapewne tych, których celowość wydaje się nie do końca uzasadniona. Mam na myśli np. hospitalizacje, w trakcie których udzielane są świadczenia, jakie - bez żadnej szkody dla pacjenta - można wykonać ambulatoryjnie. A gdyby zapytać Polaków, czy zgadzają się na ograniczenie finansowania opieki sanatoryjnej, by zaoszczędzone w ten sposób środki przeznaczyć na leczenie dzieci? Z pewnością zdecydowana większość odpowiedziałaby twierdząco.
Polityka, organizacja życia społecznego, to zawsze sztuka wyboru. Budżet nie jest i nigdy nie będzie nieograniczony. Wierzę jednak, że wokół postulatu zapewnienia dzieciom pełnego i rzeczywistego dostępu do leczenia jesteśmy w stanie zbudować społeczny konsensus. Argumenty za tym rozwiązaniem – jak podstawowy: że w przyszłości to te dzieci właśnie będą tworzyć stabilne państwo i pracować na nasze emerytury – można mnożyć.
Ciekaw jestem, czy rządzącym wystarczy odwagi, by pośród różnych programów socjalnych i prospołecznych projektów, którymi szczycą się – szczególnie teraz, w kampanii wyborczej – wprowadzić taką zmianę? Arcyważną zmianę, której zasadności, słuszności, praktycznie nie sposób podważać.
Kolejki do leczenia dzieci to w Polsce tajemnica poliszynela. Po zmianie przepisów dotyczących sprawozdawania list oczekujących widniejący na stronie NFZ informator praktycznie stracił rację bytu. Informacje o tym, gdzie, ile osób i jak długo czeka na leczenie, można uzyskać wyłącznie dzwoniąc do konkretnych placówek. Sprawdziłem: rodzic, który chce zapisać dziecko do poradni specjalistycznej, musi czekać ponad miesiąc.
Gigantyczne zadłużenie wysokospecjalistycznych placówek leczących dzieci – jak Centrum Zdrowia Dziecka i Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki – to dla mediów już nawet nie news. To smutna norma. A mowa o długach w wysokości kilkuset milionów złotych. Długach, które powstają nie na skutek złego zarządzania tymi placówkami, ale w wyniku przedmiotu niewłaściwego sposobu finansowania. Potrzebna jest rzetelna wycena poszczególnych procedur, ale przede wszystkim zapewnienie bezlimitowego finansowania. Inwestycja w zasoby pozwalające na zwiększenie zaplecza terapeutycznego powinna być uzasadniona stabilnością przychodu, adekwatnie do liczby udzielanych świadczeń. W obecnym systemie takiej gwarancji nie ma, a co za tym idzie dostęp dzieci do leczenia jest często teoretyczny.
Rozwiązanie legislacyjne oddaję w prezencie, a że modne są teraz nominacje do wyzwań, to ośmielam się nominować obecny rząd do tego właśnie zadania.
Przeczytaj także: „Śnieżna kula”.