Dziwna definicja słowa "honor", czyli dlaczego ratownicy nie dostaną podwyżek
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 02.01.2018
Źródło: BL
Ministerstwo Zdrowia w piśmie adresowanym do dyrektorów apeluje o „honorowe” wypłacenie ratownikom podwyżek. - Użycie słowa „honor” to nadużycie – mówią w rozmowie z nami dyrektorzy szpitali.
Przypomnijmy, latem tego roku rząd i ratownicy uroczyście ogłosili koniec protestu i że będą podwyżki. Ratownicy protest przerwali, ale podwyżki nie dotarły do wszystkich. Bo rząd nie wyasygnował na ten cel obiecywanych pieniędzy.
Przerzucił ten obowiązek na inne podmioty, w tym szpitale. Te rozkładają ręce: kasy nie ma. Zanosi się na wznowienie protestu. Dlaczego nie ma problemu z wypłatami obiecanych pieniędzy z pielęgniarkami, a z ratownikami są? Zapytaliśmy zainteresowanych.
- W wypadku pielęgniarek sytuacja była jasna - mówi Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali. - Rząd zagwarantował na podwyżki dla nich odpowiednie środki. W odpowiednich transzach przekazywane są szpitalem i zgodnie z przeznaczeniem wydawane. W wypadku ratowników było jednak inaczej – dodaje.
- Pieniądze na podwyżki dla ratowników pracujących poza szpitalami znaleźli wojewodowie – mówi Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego. - Gorzej jest w szpitalach. Tu dyrektorzy pieniędzy nie wypłacili – dodaje.
Dlaczego nie? Powód jest prosty. W szpitalach obowiązują regulaminy płacy (zgodnie zresztą z oczekiwaniami resortu) i nie ma możliwości wypłacenia ich jednej tylko grupie zawodowej bez konsultacji z innymi. Wypłacenie podwyżek jednej tylko grupie zawodowej narazić może szpital na konflikty płacowe między grupami zawodowymi, a dyrektora wręcz na kłopoty prawne.
A szpitale, nawet gdyby znalazły pieniądze na podwyżki dla jednej grupy, nie znajdą ich dla wszystkich.
Skąd zatem słowo „honor” w nawoływaniach z pisma resortu do dyrektorów szpitali? Resort wskazuje, że w ostatnim czasie podniesiono wycenę świadczeń szpitalnych. Przy okazjach podkreśla, że dyrektorzy dostaną też np. zwrot za nadwykonania, co powinno poprawić ich kondycję finansową. Szpitale zatem – w myśl tych argumentów – stać na podwyżki.
Dyrektorzy powtarzają nieodmiennie swoje argumenty. I dodają, że użycie słowa honor w korespondencji do nich adresowanej to nadużycie. Nie uczestniczyli w negocjacjach na najwyższym, decyzyjnym szczeblu, a gdyby uczestniczyli to od razu podnieśliby wątpliwości w sprawach, o które dzisiaj rozbijają się podwyżki dla ratowników.
W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem pozostaje te, które zastosowano wobec pielęgniarek – a więc honorowe wpisanie podwyżek dla ratowników w budżet resortu. W końcu to resort, a nie dyrektorzy, podpisywali z ratownikami porozumienie płacowe.
Przerzucił ten obowiązek na inne podmioty, w tym szpitale. Te rozkładają ręce: kasy nie ma. Zanosi się na wznowienie protestu. Dlaczego nie ma problemu z wypłatami obiecanych pieniędzy z pielęgniarkami, a z ratownikami są? Zapytaliśmy zainteresowanych.
- W wypadku pielęgniarek sytuacja była jasna - mówi Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali. - Rząd zagwarantował na podwyżki dla nich odpowiednie środki. W odpowiednich transzach przekazywane są szpitalem i zgodnie z przeznaczeniem wydawane. W wypadku ratowników było jednak inaczej – dodaje.
- Pieniądze na podwyżki dla ratowników pracujących poza szpitalami znaleźli wojewodowie – mówi Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego. - Gorzej jest w szpitalach. Tu dyrektorzy pieniędzy nie wypłacili – dodaje.
Dlaczego nie? Powód jest prosty. W szpitalach obowiązują regulaminy płacy (zgodnie zresztą z oczekiwaniami resortu) i nie ma możliwości wypłacenia ich jednej tylko grupie zawodowej bez konsultacji z innymi. Wypłacenie podwyżek jednej tylko grupie zawodowej narazić może szpital na konflikty płacowe między grupami zawodowymi, a dyrektora wręcz na kłopoty prawne.
A szpitale, nawet gdyby znalazły pieniądze na podwyżki dla jednej grupy, nie znajdą ich dla wszystkich.
Skąd zatem słowo „honor” w nawoływaniach z pisma resortu do dyrektorów szpitali? Resort wskazuje, że w ostatnim czasie podniesiono wycenę świadczeń szpitalnych. Przy okazjach podkreśla, że dyrektorzy dostaną też np. zwrot za nadwykonania, co powinno poprawić ich kondycję finansową. Szpitale zatem – w myśl tych argumentów – stać na podwyżki.
Dyrektorzy powtarzają nieodmiennie swoje argumenty. I dodają, że użycie słowa honor w korespondencji do nich adresowanej to nadużycie. Nie uczestniczyli w negocjacjach na najwyższym, decyzyjnym szczeblu, a gdyby uczestniczyli to od razu podnieśliby wątpliwości w sprawach, o które dzisiaj rozbijają się podwyżki dla ratowników.
W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem pozostaje te, które zastosowano wobec pielęgniarek – a więc honorowe wpisanie podwyżek dla ratowników w budżet resortu. W końcu to resort, a nie dyrektorzy, podpisywali z ratownikami porozumienie płacowe.