Archiwum
Hałabuz, lider rezydentów, o porozumieniu „miesiąc po”
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 21.03.2018
Źródło: BL
Tagi: | Krzysztof Hałabuz, rezydent, rezydenci |
- Jak na razie wszystko idzie zgodnie z naszymi ustaleniami. Trzymamy za słowo i czekamy na początek lipca – mówi Krzysztof Hałabuz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia”.
Rozmawiamy w miesiąc po podpisaniu porozumienia z ministrem Szumowskim. Czy pana zdaniem porozumienie jest przestrzegane?
- W naszej ocenie tak. Nie spodziewaliśmy się z resztą, że już w pierwszym miesiącu po podpisaniu dokumentu pojawią się projekty konkretnych rozporządzeń, ustaw czy innych aktów prawnych. Myśmy umawiali się, że te prace zostaną zakończone, zmiany wprowadzone z początkiem lipca.
Ale by weszły w tym terminie – już dziś trwać powinny konsultacje.
- I z tego co wiem trwają. No rzeczywiście jesteśmy w trochę niekomfortowej sytuacji oczekiwania. Opracowanie odpowiednich aktów pozostawiliśmy siłą rzeczy stronie rządowej. My jedynie uczestniczymy w tych pracach, współpracujemy. Oczywiście chciałoby się, żeby te wszystkie były gotowe już dziś, najlepiej w tydzień po podpisaniu porozumienia. Zdajemy sobie jednak sprawę, że tak się nie uda, że trzeba więcej czasu. Uznajemy, że miesiąc to mało, że trzeba poczekać nieco dłużej.
Ile?
- Tyle ile będzie trzeba, z tym, że datą graniczną jest termin wprowadzenia ich w życie: początek lipca. Trzymamy za słowo i czekamy. Zawarliśmy z ministrem dżentelmeńską umowę i jak dotychczas nie mamy podstaw do tego, by obawiać się, że nie zostanie dotrzymana.
Ze swojej strony zaapelowaliście, by ci lekarze, którzy czują się na siłach na powrót podpisali klauzulę opt-out. Jak ten apel został przyjęty?
- Nie monitorujemy tego. Ale z sygnałów, które do nas dochodzą wiemy, że lekarze (choć wielu opt-out podpisuje) nie wracają do pracy w takich rekordowych wymiarach, takich dyżurach ponad siły. Chociaż opt – out są podpisywane.
Wokół protestu wykształcił się cały ruch, cała organizacja wspierająca, działająca. Czy ten ruch rozsypał się wraz z podpisaniem porozumienia?
- Celem nie było same podpisanie porozumienia, ale wejście jego w życie. A z tym, o czym było wyżej, jeszcze przyjdzie nam poczekać. A gdy chodzi o kolegów i koleżanki, z którymi pracowaliśmy przy proteście, a potem akcji opt-out, wzięli na przykład udział w kampaniach wyborczych do samorządów lekarskich, tych okręgowych. Przed nami kampania do władz centralnych. Taka jest chyba naturalna kolej rzeczy, ten rodzaj aktywności.
My z pewnością sprawy porozumienia nie odpuścimy. Ale – jak na razie nie dostrzegamy zagrożeń.
Przeczytaj także: "Hałabuz o porozumieniu minister-rezydenci: Trudne, ale potrzebne. Nie "sprzedaliśmy się" i "Łączenie dyżurów - w zasadzie nikt nie jest przeciw, nawet rezydenci".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- W naszej ocenie tak. Nie spodziewaliśmy się z resztą, że już w pierwszym miesiącu po podpisaniu dokumentu pojawią się projekty konkretnych rozporządzeń, ustaw czy innych aktów prawnych. Myśmy umawiali się, że te prace zostaną zakończone, zmiany wprowadzone z początkiem lipca.
Ale by weszły w tym terminie – już dziś trwać powinny konsultacje.
- I z tego co wiem trwają. No rzeczywiście jesteśmy w trochę niekomfortowej sytuacji oczekiwania. Opracowanie odpowiednich aktów pozostawiliśmy siłą rzeczy stronie rządowej. My jedynie uczestniczymy w tych pracach, współpracujemy. Oczywiście chciałoby się, żeby te wszystkie były gotowe już dziś, najlepiej w tydzień po podpisaniu porozumienia. Zdajemy sobie jednak sprawę, że tak się nie uda, że trzeba więcej czasu. Uznajemy, że miesiąc to mało, że trzeba poczekać nieco dłużej.
Ile?
- Tyle ile będzie trzeba, z tym, że datą graniczną jest termin wprowadzenia ich w życie: początek lipca. Trzymamy za słowo i czekamy. Zawarliśmy z ministrem dżentelmeńską umowę i jak dotychczas nie mamy podstaw do tego, by obawiać się, że nie zostanie dotrzymana.
Ze swojej strony zaapelowaliście, by ci lekarze, którzy czują się na siłach na powrót podpisali klauzulę opt-out. Jak ten apel został przyjęty?
- Nie monitorujemy tego. Ale z sygnałów, które do nas dochodzą wiemy, że lekarze (choć wielu opt-out podpisuje) nie wracają do pracy w takich rekordowych wymiarach, takich dyżurach ponad siły. Chociaż opt – out są podpisywane.
Wokół protestu wykształcił się cały ruch, cała organizacja wspierająca, działająca. Czy ten ruch rozsypał się wraz z podpisaniem porozumienia?
- Celem nie było same podpisanie porozumienia, ale wejście jego w życie. A z tym, o czym było wyżej, jeszcze przyjdzie nam poczekać. A gdy chodzi o kolegów i koleżanki, z którymi pracowaliśmy przy proteście, a potem akcji opt-out, wzięli na przykład udział w kampaniach wyborczych do samorządów lekarskich, tych okręgowych. Przed nami kampania do władz centralnych. Taka jest chyba naturalna kolej rzeczy, ten rodzaj aktywności.
My z pewnością sprawy porozumienia nie odpuścimy. Ale – jak na razie nie dostrzegamy zagrożeń.
Przeczytaj także: "Hałabuz o porozumieniu minister-rezydenci: Trudne, ale potrzebne. Nie "sprzedaliśmy się" i "Łączenie dyżurów - w zasadzie nikt nie jest przeciw, nawet rezydenci".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.