Michał Ryniak/Agencja Wyborcza.pl
Już sześcioletnie dzieci mają za sobą próby samobójcze
Psycholog dr Aleksandra Szulman-Wardal mówi o trzech powodach, które sprawiają, że dzieci coraz częściej popełniają samobójstwa i dokonują takich prób.
Ze statystyk policyjnych wynika, że coraz więcej młodych ludzi popełnia samobójstwa i próbuje targnąć się na swoje życie. Pani również to zauważa?
– Oczywiście. Zauważam ogromny progres. Ostatnie dwa lata to okres związany z pandemią, która była taką cezurą czasową. W tym okresie mamy wzrost prób samobójczych w Polsce mniej więcej o 80 procent. Dotyczy to nie tylko młodzieży, lecz także dzieci. Są już sześciolatki, które próbują sobie coś zrobić.
Sześcioletnie dzieci próbują targnąć się na swoje życie? W jaki sposób?
– Tak, najczęściej podbierają rodzicom tabletki.
Skąd dzieci mają wiedzę, że w ten sposób można popełnić samobójstwo?
– Niektóre dzieci we wczesnym wieku szkolnym potrafią już czytać i pisać, znają się również na komputerach. Wystarczy, że w internetowej wyszukiwarce wpiszą interesujące je hasła i mają odpowiedzi na nurtujące je pytania. Zdarza się, że obejrzą filmiki, wirale – gdzie czasem bardzo celowo, a czasem przez przypadek obejrzą instruktaż albo wciągną się w jakąś wirtualną grę czy też wirtualne wyzwanie.
Co zatem jest problemem?
– Problemy dzieci i młodzieży biorą się z trzech przestrzeni: rodzina, brak komunikacji i szkoła.
Rozbijmy te przestrzenie na czynniki pierwsze. Zacznijmy od rodziny.
– Rodzina to miejsce, gdzie powinno być najbezpieczniej. Ale, niestety, to także przestrzeń, w której zaczynają się pierwsze procesy patologizacyjne. Rodzice nie mają dla dziecka czasu, bo jest praca. Często nie jedna, ale dwie prace. I nie jest to dla zbytku, ale żeby się po prostu utrzymać i zabezpieczyć podstawowe potrzeby. Jednak przez brak czasu nie ma przestrzeni na rozmowę, na kontakt, na bycie ze sobą.
To jest ten brak komunikacji.
– Tak, i przenosi się on na komunikację między rówieśnikami. Jest to związane również ze skokiem technologicznym. Jak spojrzymy na szkoły i przerwy między lekcjami, zobaczymy dzieci siedzące pod ścianą z telefonami w dłoni. Większość z nich ze sobą nie rozmawia. A jeśli już rozmawiają, to w świecie wirtualnym, na portalach. Nie potrafią mówić, komunikować się werbalnie. Nie potrafią również identyfikować emocji, a za tym idzie wewnętrzny crash.
I jest trzecia przestrzeń, szkoła.
– Psychologowie mówią, że mamy kształcić myślenie kreatywne, dywergencyjne. A nasza szkoła jest tego przeciwieństwem. Kształci myślenie konwergencyjne, odtwórcze. Nie ma możliwości pokazania niepowtarzalności każdego z tych młodych ludzi. W szkołach jest presja, wyścig szczurów i „wszystko na czas”. W szkołach musimy spełniać pewne standardy, bo jeśli ich nie spełnimy, odpadamy.
Co zrobić, żeby było mniej prób samobójczych i samobójstw wśród dzieci i młodzieży?
– Potrzebna jest praca transdyscyplinarna wszystkich komórek, które teoretycznie blisko ze sobą nie pracują – resortu oświaty, zdrowia, policji i jeszcze innych instytucji, które działają na rzecz dzieci. W tej chwili jesteśmy „poszatkowani” i „poresortowani”, a to trzeba wszystko scalić. Potrzebne jest wspólne kompendium.
Powinniśmy, już od najmłodszych lat dziecka, czyli od przedszkola, włączyć godzinę zajęć z psychologiem. Nie mam tu na myśli pomocy psychologicznej, tylko psychoedukację – na przykład komunikację interpersonalną, poznanie siebie. Tak, żeby każde dziecko umiało identyfikować swoje stany emocjonalne, żeby potrafiło mówić o swoich potrzebach.
Dr Aleksandra Szulman-Wardal jest kierownikiem pracowni psychologicznej z zespołem psychologów, logopedów, psychoterapeutów i terapeutów zajęciowych Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie. Koordynuje Ośrodki Środowiskowej Opieki Psychologiczno-Psychoterapeutycznej I Poziom Referencyjny w Kościerzynie i Dzierżążnie, jest także adiunktem w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Zdrowia Uniwersytetu Gdańskiego.
Rozmawiał Piotr Mirowicz
– Oczywiście. Zauważam ogromny progres. Ostatnie dwa lata to okres związany z pandemią, która była taką cezurą czasową. W tym okresie mamy wzrost prób samobójczych w Polsce mniej więcej o 80 procent. Dotyczy to nie tylko młodzieży, lecz także dzieci. Są już sześciolatki, które próbują sobie coś zrobić.
Sześcioletnie dzieci próbują targnąć się na swoje życie? W jaki sposób?
– Tak, najczęściej podbierają rodzicom tabletki.
Skąd dzieci mają wiedzę, że w ten sposób można popełnić samobójstwo?
– Niektóre dzieci we wczesnym wieku szkolnym potrafią już czytać i pisać, znają się również na komputerach. Wystarczy, że w internetowej wyszukiwarce wpiszą interesujące je hasła i mają odpowiedzi na nurtujące je pytania. Zdarza się, że obejrzą filmiki, wirale – gdzie czasem bardzo celowo, a czasem przez przypadek obejrzą instruktaż albo wciągną się w jakąś wirtualną grę czy też wirtualne wyzwanie.
Co zatem jest problemem?
– Problemy dzieci i młodzieży biorą się z trzech przestrzeni: rodzina, brak komunikacji i szkoła.
Rozbijmy te przestrzenie na czynniki pierwsze. Zacznijmy od rodziny.
– Rodzina to miejsce, gdzie powinno być najbezpieczniej. Ale, niestety, to także przestrzeń, w której zaczynają się pierwsze procesy patologizacyjne. Rodzice nie mają dla dziecka czasu, bo jest praca. Często nie jedna, ale dwie prace. I nie jest to dla zbytku, ale żeby się po prostu utrzymać i zabezpieczyć podstawowe potrzeby. Jednak przez brak czasu nie ma przestrzeni na rozmowę, na kontakt, na bycie ze sobą.
To jest ten brak komunikacji.
– Tak, i przenosi się on na komunikację między rówieśnikami. Jest to związane również ze skokiem technologicznym. Jak spojrzymy na szkoły i przerwy między lekcjami, zobaczymy dzieci siedzące pod ścianą z telefonami w dłoni. Większość z nich ze sobą nie rozmawia. A jeśli już rozmawiają, to w świecie wirtualnym, na portalach. Nie potrafią mówić, komunikować się werbalnie. Nie potrafią również identyfikować emocji, a za tym idzie wewnętrzny crash.
I jest trzecia przestrzeń, szkoła.
– Psychologowie mówią, że mamy kształcić myślenie kreatywne, dywergencyjne. A nasza szkoła jest tego przeciwieństwem. Kształci myślenie konwergencyjne, odtwórcze. Nie ma możliwości pokazania niepowtarzalności każdego z tych młodych ludzi. W szkołach jest presja, wyścig szczurów i „wszystko na czas”. W szkołach musimy spełniać pewne standardy, bo jeśli ich nie spełnimy, odpadamy.
Co zrobić, żeby było mniej prób samobójczych i samobójstw wśród dzieci i młodzieży?
– Potrzebna jest praca transdyscyplinarna wszystkich komórek, które teoretycznie blisko ze sobą nie pracują – resortu oświaty, zdrowia, policji i jeszcze innych instytucji, które działają na rzecz dzieci. W tej chwili jesteśmy „poszatkowani” i „poresortowani”, a to trzeba wszystko scalić. Potrzebne jest wspólne kompendium.
Powinniśmy, już od najmłodszych lat dziecka, czyli od przedszkola, włączyć godzinę zajęć z psychologiem. Nie mam tu na myśli pomocy psychologicznej, tylko psychoedukację – na przykład komunikację interpersonalną, poznanie siebie. Tak, żeby każde dziecko umiało identyfikować swoje stany emocjonalne, żeby potrafiło mówić o swoich potrzebach.
Dr Aleksandra Szulman-Wardal jest kierownikiem pracowni psychologicznej z zespołem psychologów, logopedów, psychoterapeutów i terapeutów zajęciowych Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie. Koordynuje Ośrodki Środowiskowej Opieki Psychologiczno-Psychoterapeutycznej I Poziom Referencyjny w Kościerzynie i Dzierżążnie, jest także adiunktem w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Zdrowia Uniwersytetu Gdańskiego.
Rozmawiał Piotr Mirowicz