Koniec świata lekarzy dobrych w teorii, lecz w praktyce do niczego

Udostępnij:
Jednym ze składników pakietu reform proponowanych przez rząd jest zmiana sposobu kształcenia lekarzy. Z zapowiedzi Ministerstwa Zdrowia wynika, że szkolenie praktyczne będzie odbywało się podczas ostatniego, szóstego roku studiów lekarskich. Trudno zrozumieć sprzeciw środowisk lekarskich wobec tej propozycji.
Autor: Jarosław J. Fedorowski

Obecny system kształcenia młodego lekarza (a raczej jego brak) polega przede wszystkim na zdobywaniu umiejętności zawodowych na drodze samouctwa. Młody lekarz trafiający na staż podyplomowy najczęściej jest pozostawiony samemu sobie i przede wszystkim od jego samozapracia zależy to, czego się naprawdę nauczy. Pisałem o tym problemie na łamach MZ ponad dwa lata temu („Zaprzepaszczone szanse”). Należy zatem cieszyć się z podjętej przez rząd próby reformy nieefektywnego systemu kształcenia lekarzy. Dziwi mnie natomiast opór sporej środowiska lekarskiego przed zmianą w tym zakresie.

Zakuj – zdaj - zapomnij
Studia medyczne w naszym kraju są obarczone nadmierną dawką wiedzy teoretycznej, a zarazem niedoborem wiedzy praktycznej. Absolwent medycyny przychodzi do szpitala słabo przygotowany do wykonywania zawodu. Zasada włączania studentów wyższych lat medycyny do zespołów lekarskich prowadzących pacjentów, tak popularna i niezwykle skuteczna w procesie nauczania praktycznego powinna być podstawą także na naszych uczelniach. A więc, nie grupki kilku studentów przydzielane do zbadania pacjenta, ale studenci pracujący pod okiem rezydenta, uczestniczący aktywnie w opracowywaniu problemów dotyczących konkretnego pacjenta, oczywiście na miarę swoich możliwości i uprawnień – taki powinien być model nauczania. Wtedy staż podyplomowy nie będzie potrzebny. Swoją drogą, nie powinno być przeszkód formalnych aby student medycyny zbierał wywiad, badał pacjenta, czy też asystował przy procedurach, a nawet wpisywał informację do dokumentacji medyczej, pod warunkiem odpowiedniego nadzoru oraz oczywiście zgody pacjenta. Właśnie w ten sposób student efektywnie i aktywnie nabędzie umiejętności praktycznych.

System amerykański
Modelowym systemem może być system pracy zespołów medycznych, świetnie funkcjonujący w USA, nieco gorzej w Wielkiej Brytanii, w którym to w skład zespołu prowadzącego pacjenta wchodzą też studenci.
Przykładowy skład zespołu lekarskiego mającego pod opieką 20 pacjentów w czasie dnia
Lekarz samodzielny specjalista (członek akredytowanego zespołu nauczycieli klinicznych): jeden
Starszy rezydent: dwóch
Młodszy rezydent: czterech
Student: od dwóch do ośmiu
Fakultatywnie lekarz specjalista, ew. lekarz naukowiec, który prowadzi spotkania z całą grupą lub dwoma zespołami kilka razy w tygodniu.

Zajęcia w tym systemie połączone z dodatkowymi wykładami z innych przedmiotów, powinny być podstawą szkolenia studentów lat klinicznych, czyli ostatnich dwóch-trzech lat studiów. Wtedy też można by się pokusić o skrócenie toku studiów lekarskich do 5 lat, włącznie z praktyką zawodową, która w obecnym projekcie jest przewidywana dopiero na rok szósty.

LEP
Plan zniesienia tego egzaminu wywołuje sporo kontrowersji. Przytaczane są różne argumenty. Po zniesieniu LEP pozostanie do rozwiązania problem standaryzacji kaształcenia lekarzy. Rozwiązaniem, które od wielu lat z powodzeniem funkcjonuje w USA, kraju z najlepszym systemem kształcenia wyższego (nie tylko lekarzy) jest wprowadzenie etapowych egzaminów sprawdzających wiedzę w sposób obiektywny. Po dwóch-trzech latach studiów, studenci zdawali by egzamin testowy z przedmiotów teorii medycyny, a po następnych dwóch lub w trakcie ostatniego roku – egzamin testowy z przedmiotów klinicznych. Wprawdzie w USA jest jeszcze trzeci egzamin, tzw. licencyjny (podobny do naszego LEP-u), jednak ten niewiele wnosi, a dla większości rezydentów jest po prostu stratą czasu, w obliczu zbliżającego się dużo ważniejszego egzaminu specjalizacyjnego. W tym przypadku, sugerowałbym nie brać przykładu z USA.

Szkolenie specjalizacyjne
W zapisach projektu ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty zawarte są bardzo szczegółowe opisy zagadnień związanych ze specjalizacjami lekarskimi oraz egzaminami specjalizacyjnymi. Jak pisał dr Adam Kozierkiewicz na łamach ostatniego wydania MZ na temat projektu ustawy o działalności leczniczej („Zanim zapadnie klamka”), tak i tutaj mamy do czynienia z nadregulacją. W projekcie zawarte są nawet kwoty wynagrodzenia dla przewodniczącego - wynagrodzenie w wysokości 300 zł (!) i 130 zł (!) dla członków komisji za udział w posiedzeniu komisji, wraz ze zwrotem kosztów przejazdu w wysokości i na warunkach określonych w przepisach wydanych na podstawie art. 775 § 2 Kodeksu Pracy (!) oraz zwolnienie od pracy w dniu posiedzenia komisji, bez zachowania prawa do wynagrodzenia. Ktoś złośliwy, mógłby zapytać, czy brak zachowania prawa do wynagrodzenia odnosi się do wynagrodzenia za udział w posiedzeniu komisji. A może konieczna była by interpretacja NSA ?

W projekcie bardzo słusznie zawarte są zapisy na temat szkolenia modułowego, na szczęście w tym temacie nie ma zbyt szczegółowych rozwiązań. W naszym kraju, specjalizacja trwa nadmiernie długo, a jest to wynikiem spiętrzenia się zaległości w szkoleniu praktycznym ze studiów, stażu podyplomowego oraz samego szkolenia specjalizacyjnego. Niech z ręką na sercu zgłosi się rezydent, który na codzień, albo przynajmniej kilka razy w tygodniu widuje się, bo nie ośmielam sie napisać współpracuje, ze swoim kierownikiem specjalizacji.

Dobry kierunek
Rządowy projekt o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty jest dobrym krokiem w kierunku tak potrzebnej reformy kształcenia lekarzy w Polsce. Specjalizacje modułowe, państwowy egzamin specjalizacyjny, egzaminy europejskie, zniesienie stażu podyplomowego oraz lekarskiego egzaminu państwowego, w mojej opinii są właściwymi posunięciami. Razi nadmierna rola systemu konsultantów krajowych i wojewódzkich, systemu rodem z PRL, niespotykanego w innych krajach UE, przy jednoczesnej niedostatecznej, fakultatywnej roli towarzystw lekarskich.

Jak to u nas w kraju bywa, pomimo wielu zapowiedzi, zamiast zmniejszania ilości i dokładności uregulowań prawnych, często w dobrej wierze, tak jak i w przypadku ustawy o zawodzie lekarza, mamy do czynienia z nadregulacją. Bo my chcemy być zawsze bardziej papiescy od papieża, a zagranica to powinna się uczyć od nas, a nie odwrotnie?

Pełny tekst Jarosława J. Fedorowskiego w dziewiątym numerze „Menedżara Zdrowia”
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.