Kozierkiewicz o koronawirusie w Szwecji, Wielkiej Brytanii i Korei Południowej ►
– W Polsce wytoczyliśmy od razu najcięższe działa i zamroziliśmy kraj. Inaczej postąpiono w Szwecji. Tam obywatele mogą spacerować, spotykać się z przyjaciółmi, robić zakupy. Przypomina im się, by często myli ręce i zasłaniali twarz przy kichnięciu lub kaszlnięciu. Otwarte są przedszkola i szkoły podstawowe, zamknięte szkoły ponadpodstawowe i uniwersytety. Ale liczba zgonów na milion mieszkańców jest zdecydowanie wyższa niż w Danii, Norwegii i Finlandii, gdzie zdecydowano się na większe obostrzenia wobec społeczeństwa – analizuje Adam Kozierkiewicz w „Menedżera Zdrowia”.
Ekspert podaje też przykład Wielkiej Brytanii.
– Rząd na Wyspach Brytyjskich miał inny pomysł: na początku nie robił nic, pozwolił ludziom, żeby się zarażali i zdobywali w ten sposób odporność. Ale kiedy eksperci udowodnili Borisowi Johnsonowi, że jeśli zarazi się 50 proc. brytyjskiej populacji, to może w krótkim czasie umrzeć 250 tys. osób, wycofał się. Dziś szkoły są pozamykane, a starsi dostają listy z NHS, że mają się zamknąć w domach na trzy miesiące - wyjaśnia.
Kozierkiewicz opisuje także, co dzieje się w Włoszech, Chinach, Korei Południowej i Stanach Zjednoczonych.
Analiza eksperta poniżej.
Więcej tekstów z cyklu „Czy za granicą leczą lepiej?” po kliknięciu w poniższy baner.