Warszawski Uniwersytet Medyczny/Michał Teperek

Kryminalne historie zapisane w genach

Udostępnij:
W wielu sprawach sądowych ważnymi dowodami są ekspertyzy genetyczne – pomagają między innymi w ustaleniu spornego ojcostwa, identyfikacji nieznanych zwłok i w sprawach kryminalnych. O tym, na czym polegają badania genetyczne w kryminalistyce oraz jakie są ich mocne i słabe strony, mówi dr hab. n. med. Ireneusz Sołtyszewski, kierownik Pracowni Genetycznej w Katedrze i Zakładzie Medycyny Sądowej WUM.
Badania genetyczne w kryminalistyce są dziś bardzo ważnym narzędziem pracy śledczych. A co było przedtem?
– Badania serologiczne. Wszystko zaczęło się w 1900 roku, gdy austriacki lekarz Karl Landsteiner odkrył grupy krwi. Pierwsze laboratorium wykonujące badania na potrzeby procesu sądowego powstało w 1904 w Szwajcarii. W 1911 r. polski uczony Ludwik Hirszfeld wykazał, że grupy krwi w układzie AB0 dziedziczą się według reguł Mendla. W latach pięćdziesiątych wykryto układy grupowe HLA oraz pierwsze układy białek osocza, a w latach sześćdziesiątych pierwsze układy grupowe enzymów. Klasyczne badania krwi opierały się na analizie polimorfizmu np. białek i enzymów, obecności lub braku antygenów powierzchniowych. W miarę rozwoju i poznawania grup krwi oraz układów enzymatycznych zaczęto je wykorzystywać w badaniach na potrzeby organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Jednak możliwości tej metody były ograniczone. Gdy mieliśmy krew podejrzanego i ślady krwi na miejscu przestępstwa, można było jedynie z pewnym prawdopodobieństwem ustalić dawcę tego śladu. Pewne było tylko wykluczenie, tzn. sytuacja, gdy grupa krwi oznaczonej w śladzie i grupa krwi podejrzanego się różniły. Liczyła się też wielkość śladu. Potrzebowaliśmy dużej ilości materiału biologicznego, żeby móc z niego oznaczyć profil serologiczny. Trzeba jeszcze pamiętać, że ślady biologiczne, a zwłaszcza zawarte w nich czynniki serologiczne, są bardzo podatne na procesy degradacji zachodzące np. pod wpływem złych warunków środowiskowych. Złe zabezpieczenie śladów powodowało szybką degradację. Badania genetyczne w porównaniu z testami serologicznymi okazały się więc wielkim przełomem. Pojawiła się możliwość wyizolowania materiału genetycznego nawet z bardzo małych ilości śladu. A przede wszystkim, mając materiał porównawczy, można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością dopasować odnaleziony ślad biologiczny do konkretnej osoby.

Opis modelu cząsteczki DNA pojawił się w 1953 r. Na wykorzystanie go w kryminalistyce trzeba było poczekać ponad 30 lat. Dlaczego?
– Strukturę podwójnej helisy odkryli w 1953 roku Francis Crick i James Watson. W 1985 roku zespół pod kierunkiem Aleca Johna Jeffreysa odkrył polimorficzne sekwencje minisatelitarne i wprowadził technikę DNA fingerprinting. Dzięki temu odkryciu można było rozpocząć wykorzystywanie badań genetycznych w sprawach sądowych. Po raz pierwszy uczynili to Anglicy w latach 1985–1986 najpierw w sprawie emigracyjnej, a następnie w sprawie zgwałcenia i zabójstwa dwóch kobiet. W Polsce pierwsza ekspertyza genetyczna została wykonana w 1989 r. Jednocześnie w 1987 roku ruszył ogromny międzynarodowy Projekt Poznania Ludzkiego Genomu. Realizacja tego projektu pozwoliła na odkrycie między innymi polimorficznych struktur DNA określonych jako krótkie powtórzenia tandemowe (Short Tandem Repeat), które dziś są standardowymi markerami wykorzystywanymi w badaniach kryminalistycznych. Pozwalają one na analizę nawet małych fragmentów DNA i nawet wówczas, gdy ślad biologiczny uległ degradacji.

Jak wyglądają badania genetyczne w praktyce?
– Badaniu poddajemy ślad biologiczny, to może być krew, ślina, sperma, fragment tkanki mięśniowej lub kostnej. Na proces badawczy składa się kilka etapów. Pierwszy to wyekstrahowanie z tego materiału biologicznego DNA. W zależności od rodzaju tego materiału dysponujemy odpowiednimi metodami izolacji. Gdy już to się uda, oznaczamy ilość DNA. Pozwala to na odpowiednie dobranie składników reakcji PCR. Jest to kluczowy etap badań laboratoryjnych. Reakcja PCR – reakcja łańcuchowej polimerazy – pozwala na powielenie materiału genetycznego ze śladu, co umożliwia oznaczenie jego profilu. Namnożony materiał genetyczny jest poddawany analizie w sekwenatorach w celu oznaczenia profilu DNA. Następnie profil DNA można porównać z innym profilem DNA ze sprawy. Jest to ostatni etap, w którym biegły porównuje uzyskane profile i ustala, czy do siebie pasują. Cały proces badawczy powinien przebiegać w warunkach uniemożliwiających naniesienie obcego DNA na materiał dowodowy. Stosowane są restrykcyjne procedury przeciwdziałania kontaminacji. Warto dodać, że jeszcze parę lat temu takie badania i analizy zajmowały kilka dni. Dziś jesteśmy w stanie je wykonać w czasie krótszym niż 48 godzin. Ma to szczególne znaczenie w sprawach kryminalnych, gdy sąd musi podjąć decyzję o zastosowaniu tymczasowego aresztowania w stosunku do podejrzanego.

Z jakiego rodzaju sprawami najczęściej związane są badania robione w Pracowni Genetycznej Zakładu Medycyny Sądowej?
– Jednym z obszarów naszej działalności są badania mające na celu ustalenie pokrewieństwa, w tym ustalenie spornego ojcostwa w sprawach o jego zaprzeczenie. Zleceniodawcą takich badań są głównie sądy rodzinne. Na pobranie materiału do badań zgłaszają się jednocześnie matka, domniemany ojciec i dziecko. Rutynowo pobieramy wymazy z jamy ustnej. Żeby badanie było mniej stresujące dla dzieci, przygotowaliśmy dla nich specjalny pokój, w którym są kolorowe ściany i sporo zabawek.

Nie zawsze jednak można pobrać materiał genetyczny od rodziców i dziecka u nas na miejscu. Czasami musimy czekać na próbki DNA z zagranicy, gdy tam przebywa domniemany ojciec dziecka. Zdarza się też, że trzeba ustalić ojcostwo, gdy ojciec nie żyje. Ostatnio mieliśmy taki przypadek. Mężczyzna zmarł na raka w trakcie sprawy o ustalenie ojcostwa. Nie zdążył zgłosić się do nas na badanie DNA. Okazało się że w placówce medycznej, w której się leczył, znajduje się próbka jego krwi. Dzięki temu można było potwierdzić jego ojcostwo.

Czy dzięki badaniom DNA można również ustalić inne stopnie pokrewieństwa?
– Oczywiście. W tym wypadku potrzebujemy jednak więcej informacji, kontekstu, najlepiej drzewa genealogicznego. Z dwóch anonimowych próbek niewiele wyczytamy. Niedawno robiliśmy badania genetyczne dwóm kobietom, które sądziły, że mogą być siostrami – i rzeczywiście nimi były. W dzieciństwie trafiły do ośrodka adopcyjnego, potem zostały rozdzielone. Odnalazły się już jako dorosłe osoby.

Wykonywaliśmy też badanie na zlecenie młodego mężczyzny. Chciał sprawdzić, w jakim stopniu jest spokrewniony ze swoim wujkiem. Wujek był już mocno schorowany. Niemal na łożu śmierci wyznał chłopakowi, że prawdopodobnie jest jego ojcem. Nasze badania to potwierdziły, co wyjaśniło sprawę pomiędzy mężczyznami i posłużyło do uporządkowania kwestii spadkowych.

A identyfikacja osób zaginionych, które zmarły?
– Takich badań mamy około stu rocznie. Czasami to są osoby bezdomne, czasem takie, które popełniły samobójstwo albo padły ofiarą przestępstw. Zaginięcia w Polsce to duży problem społeczny. Co roku w naszym kraju ginie od 17 do 20 tys. ludzi. Zdecydowana większość z nich się odnajduje, ale 5–10 proc. to osoby trwale zaginione. W Polsce jest ponad 4,5 tys. szczątków, które nigdy nie zostały zidentyfikowane. Na Cmentarzu Północnym w Warszawie mamy całe kwatery osób, które zostały pochowane jako NN (nazwisko nieznane). Od pochowanych tam ludzi nie został pobrany materiał genetyczny, bo przez wiele lat nie było przepisów, które by do tego zobowiązywały. Dopiero teraz mamy nowe zarządzenie głównego komendanta policji, które nakazuje pobranie materiału genetycznego przed pochowaniem niezidentyfikowanej osoby.

Wróćmy jednak do naszych badań. Osoby, które szukają bliskich, oddają własny materiał genetyczny. Potem, gdy zostanie znalezione ciało osoby o nieustalonej tożsamości, można porównać pobrane DNA z tym, które otrzymaliśmy od rodziny. I mamy odpowiedź, czy jest to zaginiony, czy nie. Czasem jednak brakuje materiału porównawczego. Mieliśmy na przykład sprawę zmarłego bezdomnego mężczyzny. Został znaleziony długo po śmierci, więc stan przeobrażeń zwłok był już bardzo zaawansowany. Policjanci wytypowali, kim on może być. Nazwijmy go Jan Kowalski. Okazało się jednak, że mężczyzna nie miał rodzeństwa, a jego rodzice już nie żyli i zostali skremowani – co niszczy materiał genetyczny. Wówczas postanowiono dokonać ekshumacji babci domniemanego Kowalskiego. Jej materiał kostny był w idealnym stanie. Pobraliśmy próbki, porównaliśmy z materiałem genetycznym pochodzącym od zmarłego i potwierdziliśmy, że to faktycznie Kowalski.

Jeśli brakuje materiału porównawczego, można też sięgnąć do materiału ante mortem. Gdy na przykład zostaje znalezione ciało człowieka w mieszkaniu, ale nie ma kto potwierdzić, że jest to właściciel, wówczas do badań porównawczych można wykorzystać przedmioty znajdujące się w mieszkaniu. To może być szczoteczka do zębów, szczotka do włosów, maszynka do golenia. Pobieramy z nich materiał, określamy profil DNA i porównujemy z profilem zmarłego.

Czy za pomocą badań DNA identyfikujecie również sprawców przestępstw?
– To jest trzeci obszar naszej działalności, czyli kolejne 100–150 badań rocznie. W sprawach kryminalnych w większości przypadków dostajemy pakiet materiałów. Są to ślady biologiczne ujawnione z miejsca zdarzenia oraz materiał porównawczy, czyli próbki pochodzące od ofiary i jeśli mamy podejrzanego – to od potencjalnego sprawcy. Materiał z miejsca zdarzenia jest bardzo różny. Czasami jest to odzież, czasami narzędzie przestępstwa – nóż, siekiera. Te dowody rzeczowe wymagają bardzo skrupulatnego i wielokrotnego badania. Szukamy na nich śladów krwi śliny, a w sprawach przestępstw na tle seksualnym – nasienia. Do tego potrzebna jest żyłka detektywistyczna i doświadczenie. Tutaj mamy bardzo dociekliwy zespół. Dr Magdalena Konarzewska, dr Anna Fiedorowicz i mgr Krzysztof Żak mają wieloletnie doświadczenie w wykonywaniu ekspertyz sądowych. W badaniach genetycznych przydaje się też cierpliwość, a czasem i trochę szczęścia. Niedawno przeprowadzaliśmy badania w sprawie zabójstwa i gwałtu. Na ciele ofiary znaleźliśmy ślad po ugryzieniu. Przypuszczaliśmy, że mógł go zrobić przestępca. Próbowaliśmy z tego miejsca pobrać próbki. Udało się zebrać mikroskopijne ślady śliny, wyizolować z nich DNA i oznaczyć profil. Potem pobrano materiał genetyczny od podejrzanego. Oznaczony profil DNA ze śladu był zgodny z profilem podejrzanego. Czułość badań genetycznych pozwala na oznaczenie profilu DNA również z śladów kontaktowych znajdujących się na dotykanych przedmiotach. Są to czasami jedyne ślady ujawniane na miejscu przestępstwa. Ustalenie profilu DNA z takich śladów ma czasami kluczowe znaczenie dla wykrycia sprawcy.

W genach są zapisane pewne cechy wyglądu zewnętrznego, czy zatem badając DNA z miejsca zbrodni, nie można by stworzyć portretu sprawcy?
– W DNA człowieka wyróżniamy sekwencję kodującą i niekodującą. Zgodnie z obowiązującymi przepisami badania genetyczne na potrzeby sądowe mogą dotyczyć regionu niekodującego. Z kolei region kodujący zawiera bardzo intersujące z punktu widzenia organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości informacje, które mogą nas przybliżyć do stworzenia wizerunku dawcy materiału. Na podstawie badań tego regionu możemy określić jego kolor oczu, włosów, wzrost czy wiek, a nawet jego pochodzenie biogeograficzne. Są to badania określane jako fenotypowanie DNA. Badanie fenotypu człowieka jest u nas niedozwolone ze względu na ochronę wrażliwych danych osobowych. Jednak w kilku miejscach na świecie można je wykonywać – na przykład w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystali to polscy śledczy prowadzący głośną sprawę z Łodzi. W grudniu 2020 roku zostały znalezione zwłoki kobiety. Wyszła z psem do parku, potem znaleziono ja pod stertą liści. Udało się oznaczyć DNA domniemanego sprawcy z materiału biologicznego ujawnionego na miejscu przestępstwa. Podjęte w sprawie szeroko zakrojone działania nie przyniosły rezultatu, co spowodowało, że łódzka prokuratura zleciła w USA wykonanie badań umożliwiających oznaczenie fenotypu sprawcy, a te pozwoliły na stworzenie jego rysopisu. Niestety do dziś sprawa nie została rozwiązana.

Rozmawiała Iwona Kołakowska z Biura Komunikacji i Promocji WUM.

Materiał w „Menedżerze Zdrowia” opublikowano za zgodą i dzięki uprzejmości Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – pierwotnie udostępniono go na stronie internetowej: www.wum.edu.pl/node/17278.

Przeczytaj także: „Mity kontra fakty – co i jak jeść, żeby nie chorować”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.