Jakub Porzycki/Agencja Wyborcza.pl

Krystyna Ptok: Nie mamy z kim rozmawiać…

Udostępnij:

– Jestem wkurzona, bo kolejna władza lekceważy pielęgniarki. Nasza ustawa jest przerzucana w Sejmie jak gorący kartofel. Nie traktuje się nas poważnie, a sprowadza do problemu finansowego – mówi „Menedżerowi Zdrowia” Krystyna Ptok.  

  • Rozmawiamy z Krystyną Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych
  • Ptok przyznaje, że ciągle słyszy się o dialogu. – Dialog jednak ma to do siebie, że powinno się mieć partnera do rozmowy, który traktuje rozmówcę poważnie i stara się rozwiązać problemy. Nas sprowadza się do problemu finansowego. To absurd – mówi
  • Podczas spotkania z urzędnikami pielęgniarki spytały wprost, dlaczego nie są kontrolowane normy i dlaczego nikt się tym nie przejmuje? Usłyszały, że jeśli przestrzegały norm, to część oddziałów trzeba byłoby zamknąć… – Stańmy w prawdzie i powiedzmy to jasno, bo przecież najważniejsze jest bezpieczeństwo pacjentów. Ja pytam, kto weźmie za nie odpowiedzialność? – mówi Krystyna Ptok
  • Z powodu wadliwych przepisów nasze kwalifikacje są degradowane przez dyrektorów szpitali, pracodawcy nadużywają prawa, personel jest skłócony, nikt nie rozumie przyjętych zasad, pojawiają się olbrzymie napięcia
  • Państwo ma konstytucyjny obowiązek, żeby zapewnić opiekę zdrowotną obywatelom. – I jestem ciekawa, jak rządzący chcą to zrobić, nie zwiększając liczby pielęgniarek w publicznym systemie ochrony zdrowia – mówi Ptok

Rozmawa z Krystyną Ptok, przewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Ostatnio piętrzą się problemy dotyczące obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Czy rozmowy z ministrem zdrowia, które odbyły się 29 lipca, przyniosły jakiś przełom?
– Mieliśmy taką nadzieję. Przede wszystkim chcieliśmy porozmawiać na temat ustaleń, do których doszło w 2019 r. podczas podpisania przez radę ministrów dokumentu Polityka Wieloletnia Państwa na rzecz Rozwoju Pielęgniarstwa i Położnictwa. Celem tych ustaleń było wypracowanie rozwiązań zapewniających wysoką jakość, bezpieczeństwo i dostępność do opieki dla pacjentów. Miało do tego dojść poprzez zwiększenie liczby pielęgniarek i położnych w polskim systemie opieki zdrowotnej, powstrzymanie emigracji zarobkowej i motywowanie absolwentów do podejmowania pracy w zawodzie, a także ustalenie czytelnej ścieżki rozwoju i awansu zawodowego i utrzymanie na rynku pracy tych pielęgniarek i położnych, które już nabyły uprawnienia emerytalne.

Porozumienie co prawda podpisywaliśmy jeszcze z byłym ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, ale obowiązuje nadal, ponieważ niezależnie od tego, jaka opcja polityczna przejmuje władzę w Polsce, istnieje kontynuacja działań, a akty prawne nie tracą ot tak sobie mocy. A ponieważ w uchwale Polityki Wieloletniej Państwa istnieje zapis mówiący o tym, że monitorowanie realizacji tej polityki powierza się właściwemu ministrowi zdrowia, to – o ile dobrze to rozumiem – jest mowa o głównym ministrze zdrowia, skoro dokumenty tej wagi podpisuje prezes rady ministrów.

Dlatego 11 lipca napisaliśmy prośbę o spotkanie z minister Izabelą Leszczyną, przedstawicielami Narodowego Funduszu Zdrowia i innymi sygnatariuszami tego porozumienia. Do spotkania rzeczywiście doszło, ale w zastępstwie minister zdrowia Izabeli Leszczyny przybył podsekretarz stanu Jerzy Szafranowicz, który od razu zaznaczył, że ma dla nas tylko godzinę z uwagi na inne zobowiązania. Chyba oczywiste, że godzina to naprawdę zbyt mało, żeby dyskutować o tak ważnych dla polskiego społeczeństwa problemach. Oczywiście do rozmów doszło, bo cóż było robić. Ale po tym, jak wiceminister wyszedł, powiedzieliśmy, że nie widzimy możliwości kontynuowania tego spotkania. Znamienny był także brak ministra zdrowia podczas ostatniego spotkania. Na wiele kwestii nie otrzymałyśmy jednoznacznych odpowiedzi lub uzyskałyśmy odpowiedzi, które wskazywały na konieczność konsultacji i decyzji ministra zdrowia. Dalsze rozmowy muszą być kontynuowane pod warunkiem udziału ministra zdrowia, który potwierdzi i określi kluczowe warunki.

Była pani rozczarowana? Do Ministerstwa Zdrowia na rozmowę przyszła pani wraz z przedstawicielami dwóch największych organizacji w ochronie zdrowia w Polsce – Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych oraz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
– Oczywiście – i rozczarowana, i zdziwiona. Jak można tak nas traktować? Po raz kolejny zresztą… Kryzys kadrowy w polskim pielęgniarstwie w związku z coraz bardziej starzejącym się społeczeństwem to naprawdę poważny problem. Nie wiem, czy rządzący zdają sobie sprawę, że pielęgniarka spędza 80 proc. czasu przy pacjencie, który przebywa w szpitalu. A jest nas coraz mniej, a te, które są, niestety są coraz starsze. Mówimy o bezpieczeństwie i jakości, a nie mówimy o zabezpieczeniu personelu medycznego.

Podczas spotkania zapytaliśmy więc wprost, dlaczego nie są kontrolowane normy i dlaczego nikt się tym nie przejmuje? Dopytywałyśmy o instrumenty ich kontroli, o to, czy powinien się tym zajmować Narodowy Fundusz Zdrowia czy resort. Możemy wskazać szpital psychiatryczny, gdzie grupą 50 pacjentów zajmuje się jedna pielęgniarka! I tak dzieje się coraz częściej – na tych oddziałach, gdzie jest najcięższa praca, w szpitalach publicznych, na OIOM-ach, na oddziałach kardiochirurgicznych, ortopedycznych, kardiochirurgii dziecięcej po prostu brakuje pielęgniarek. Dociskamy więc i słyszymy w odpowiedzi, że jeśli przestrzegalibyśmy norm, to część oddziałów trzeba byłoby zamknąć… No to może stańmy w prawdzie i powiedzmy to jasno. Bo przecież najważniejsze jest bezpieczeństwo pacjentów. Ja pytam, kto weźmie za nie odpowiedzialność? Bo co zrobi jedna pielęgniarka, która musi zająć się 50 chorymi? I jeśli któremuś z pacjentów coś się stanie, to będzie jej wina, tak?

Wychodzili już tacy ministrowie, którzy mówili, że rząd sobie poradzi. Ale czy nam chodzi o to, żeby poradzili sobie ci, którzy wiedzą, jak sobie poradzić w takich sytuacjach? Czy mówimy o tym, że powinniśmy zapewnić bezpieczeństwo przeciętnemu obywatelowi? Staremu człowiekowi, który w tym całym systemie, w tym poszukiwaniu miejsca, gdzie ktoś powinien się nim zająć w sposób właściwy, jest kompletnie pogubiony….

I przypominam – w 2030 r. 70 proc. pielęgniarek będzie w wieku emerytalnym. Grozi nam dziura kadrowa i zapaść ochrony zdrowia.

Do braków kadrowych dochodzi problem związany z nowelizacją ustawy o najniższych wynagrodzeniach, dotyczący nieuznawania kwalifikacji pielęgniarek przez dyrektorów szpitali. Czy ten temat też udało się podjąć?
– Owszem, ale też nie uzyskaliśmy żadnej konkretnej odpowiedzi. Od dawna mówimy i apelujemy, że obniżanie kwalifikacji stanowiskowych jest bezprawne. Nie zmienia to jednak faktu że pielęgniarki nadal są kwalifikowane na niższym poziomie niż mają wykształcenie. Załóżmy, że jestem po liceum medycznym, ale skończyłam pięcioletnie studia magisterskie i mam specjalizację. Ale mój pracodawca mówi, że wystarcza mu pielęgniarka po liceum, więc zaniża moją grupę zawodową i oferuje płacę z grupy VI, a nie V. Oczywiście dla niego to spora oszczędność, ale przecież odbywa się to moim kosztem! I teraz powstaje pytanie, czy w związku z tym, że jestem opłacana jak osoba o niższych kwalifikacjach, to jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy zgodnie ze swoją aktualną wiedzą medyczną? No przecież nie! W ustawie istnieje zapis, że musimy podejmować działania zgodnie z naszą aktualną wiedzą medyczną.

Przez wadliwe przepisy nasze kwalifikacje są degradowane przez dyrektorów szpitali, pracodawcy nadużywają prawa, personel jest skłócony, nikt nie rozumie przyjętych zasad, pojawiają się olbrzymie napięcia. Musimy o swoje prawa walczyć w sądach. W województwie podkarpackim jest już w sądach pracy 700 spraw, w lubelskim 400, w innych nie jest lepiej. Miałyśmy ogromną nadzieję, że nowy rząd wreszcie poważnie potraktuje nasze postulaty i projekty naprawy sytuacji. Jak widać – przeliczyłyśmy się.

Zmiana ustawy, o którą tak długo walczycie, miała być priorytetowa dla tego rządu. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze…
– Wiele rzeczy miało być. Wcześniej nasze argumenty nie docierały do partii PiS. Próbowałyśmy zmieniać tę ustawę, pisałyśmy pisma i wnioski do byłego wiceministra zdrowia Piotra Brombera odpowiedzialnego za dialog. Odbiłyśmy się od ściany. Dlatego podczas zjazdu krajowego w 2022 r. uznałyśmy, że skoro rząd nas lekceważy, to musimy poszukać innej drogi zmiany ustawy. Stąd pomysł projektu obywatelskiego, który opracowałyśmy, wyliczyłyśmy wszystkie koszty i złożyłyśmy do Sejmu. Było to w maju przed wyborami jesiennymi. I wówczas oczywiście opozycja, czyli dzisiejszy obóz rządzący, popierała ten projekt. Wszędzie można było zobaczyć zdjęcia Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni, jak chodzili razem z nami na protesty. Słyszałyśmy zewsząd, że mamy pełne poparcie opozycji.

No i wreszcie znaleźliśmy się w nowej sytuacji politycznej. Pamiętam jak minister powiedziała, że „jest za” wszystkimi uczestnikami procesu leczenia pacjentów, że o nas zadba, że rozumie problem związany z kadrami pielęgniarskimi. Premier też się dobrze wypowiedział o pracownikach ochrony zdrowia. No i mija już tyle czasu, a nasza ustawa nadal jest w Sejmie przerzucana jak gorący kartofel, a nieprzemyślane wprowadzane do niej poprawki tylko pogłębią i tak ogromny chaos. A sygnatariusze naszych porozumień protestują wręcz przeciwko wydatkowaniu pieniędzy z NFZ na projekt. Za to nikt nie protestował, kiedy wytransferowano z NFZ 15 mld zł do budżetu państwa, co spowodowało poważne problemy funduszu.

Tak naprawdę to już więc nie tyle jestem rozczarowana, że ciągle ktoś nas lekceważy, ile mocno wkurzona. Podobnie jak większość naszego środowiska. Przecież żyjemy teoretycznie w cywilizowanym kraju i ciągle słyszę o dialogu, tylko że dialog ma to do siebie, że rozmawia się z kimś, a nas nie słucha już kolejna władza.

Od 1 lipca nastąpiły podwyżki wynikające z waloryzacji zapisanej w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Przeznaczono na to 15 mld zł. To nie rozwiązuje żadnych problemów?
– Ciągle słyszę o tych 15 mld zł... Tyle że te pieniądze przeznaczane są na różne rzeczy związane z realizacją wypłaty dla pracowników, jak wzrost ryczałtów, dodatkowe świadczenia, które mają być realizowane. W tej kwocie są wynagrodzenia dla grupy piątej, która nie jest określona w ustawie. Regulując wynagrodzenia w zaproponowany przez nas w projekcie obywatelskim sposób, zapewniamy grupie szóstej wyższe wynagrodzenie – absolwentom, także pielęgniarkom z szóstej grupy, które przechodzą na emeryturę. W związku z grożącą nam zapaścią, dziurą kadrową, musimy zachęcić te osoby, żeby pozostały w systemie. Są nam naprawdę bardzo potrzebne.

Zresztą dokładanie pieniędzy pomoże ochronie zdrowia, ale tylko trochę i na krótko. To jest jak likwidowanie objawów choroby, którą jest wadliwa i niesprawiedliwa ustawa, a powinno nam chodzić o jej naprawienie u źródła. Tylko to da nam szansę na uzdrowienie systemu. I do tego właśnie ma służyć obywatelski projekt. On ma być narzędziem do poprawy sytuacji kadrowej i w ochronie zdrowia w ogóle.

Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami minister Izabeli Leszczyny projekt trafi we wrześniu do Komisji Zdrowia, gdzie powinny zapaść jakieś wiążące decyzje.
– Teoretycznie tak. No ale oczywiście nie wiemy, co we wrześniu z tym projektem będzie się działo, bo jeśli cały czas będziemy na niego potrzeć tylko pod kątem pieniędzy, to słabo to będzie wyglądało. Nasz główny cel znowu zostanie zgubiony. Pozwolę sobie jeszcze raz powtórzyć – może jakoś to dotrze także do polityków: nasz projekt jest narzędziem do wzmocnienia kadry młodych pielęgniarek i tych, które właściwie mogłyby być już na emeryturach, ale chcą jeszcze pracować. Zależy nam na tym, żeby utrzymać – z i tak sporo już okrojonej pierwszej wersji projektu – zmniejszenie i podniesienie współczynników grupy piątej i szóstej, zmniejszenie różnic między grupami, uznanie kwalifikacji dla najlepiej wykształconych pielęgniarek i określenie kompetencji.

Proszę się nie dziwić, że jestem sceptyczna, bo Ministerstwo Zdrowia od lat obiecuje zająć się tą ustawą – wciąż odsuwa ją w czasie i mami nas niejasnymi obietnicami. Mam wrażenie, że politycy podchodzą do kwestii zdrowia na zasadzie, że „jakoś to będzie”. Doskonale pamiętam, kiedy jeszcze w rozmowie z byłą minister zdrowia Ewa Kopacz mówiłam, że polska ochrona zdrowia to jest kolos na glinianych nogach. I dalej mi te słowa w głowie brzmią i nadal są aktualne. Ten kolos jeszcze się trzyma i pewnie przez sześć kolejnych lat będzie trwać. A że ktoś tam po drodze umrze, że ktoś nie doczeka jakiegoś świadczenia, to przecież nie będą o tym pisały gazety… I politycy nadal uważają, że jakoś tam wszystko się uda. Ale to nie powinno być „jakoś”. Państwo ma konstytucyjny obowiązek, żeby zapewnić opiekę zdrowotną obywatelom. I jestem ciekawa jak rządzący chcą to zrobić, nie zwiększając liczby pielęgniarek w publicznym systemie ochrony zdrowia. Powinnam te nasze zmagania skwitować powiedzeniem, że ile polityk ci obieca, tego nikt ci nie da.

Na koniec przypomnę, że Polska będzie miała w przyszłym roku prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Chyba naprawdę ostatnie, czego potrzebujemy, to polskie pielęgniarki przed Parlamentem Europejskim…

Przeczytaj także: „Poszło o za małą wypłatę – sądowa batalia pielęgniarki”.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.