Lekarze i tak napiszą „refundacja leku do decyzji NFZ”

Udostępnij:
Wygląda na to, że lekarze nie zamierzają respektować porozumienia Arkułowicz – Hamankiewicz. Dwie największe organizacje zrzeszające lekarzy, OZZL i Porozumienie Zielonogórskie zaprotestowały w poniedziałek przeciw zapisom umowy. OZZL wezwał lekarzy, by zignorowały zapisy umowy Arłukowicz – Hamankiewicz i od pierwszego stycznia nadal wypisywali na receptach leków adnotację „Refundacja leku do decyzji NFZ”.
Porozumienie Arłukowicz – Hamankiewicz skutkowało tym, że Naczelna Rada Lekarska (kierowana przez Macieja Hamankiewicza) zawiesiła swoją uchwałę rekomendującą lekarzom, aby po 01 styczni.2012 roku „powstrzymywali się od orzekania o uprawnieniach pacjentów do recept refundowanych oraz od wpisywania odpłatności za leki poprzez zamieszczenie na recepcie adnotacji „Refundacja leku do decyzji NFZ”. Oznaczało to, że Maciej Hamankiewicz zaangażował autorytet swój i kierowanej przez siebie instytucji by namówić lekarzy na to, by wypisywali recepty tak jak dotychczas, nie bacząc na ryzyko, że za źle wypisaną receptę mogą ponieść karę. W zamian Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia zaproponował powołanie komisji eksperckiej pracującej nad rozwiązaniem spornych problemów

Stanowisko to natychmiast oprotestowały Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy i Federacja Porozumienie Zielonogórskie. -To przecież żadne porozumienie, rząd w niczym nie ustąpił – protestował Krzysztof Bukiel w piątek tuż po zawarciu porozumienia. -Minister obiecał nam, że nadal będzie nakładać nam kajdanki na ręce, ale teraz będą one bardziej naoliwione – dodawał.

W poniedziałek OZZL wydał komunikat. -W imieniu Zarządu Krajowego OZZL informuję, że: Zarząd Krajowy OZZL nadal rekomenduje lekarzom aby – przy wypisywaniu recept na leki refundowane - nie odnosili się oni w ogóle do kwestii refundacji, a zamiast tego, aby przybijali pieczątki o treści: „Refundacja leku do decyzji NFZ” – pisze w nim Bukiel.

Bukiela poparł Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. - Lekarze rodzinni zrzeszeni w Federacji apelują do ministra Bartosza Arukowicza o systemowe rozwiązanie problemu recept refundowanych. Tymczasem zamiast konkretnych decyzji powołany został kolejny zespół – czytamy w komunikacie FPZ.

- To gra na czas – mówi Krzysztof Radkiewicz – wiceprezes Federacji. - Od stycznia grożą nam ogromne utrudnienia. Chorzy będą musieli zgłaszać się do przychodni z dokumentami, by udowodnić, że są ubezpieczeni. Lekarze będą spędzać więcej czasu na sporządzaniu dokumentacji dla NFZ. Pogorszy to dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej, bo lekarze przyjmą w ciągu dnia mniej chorych.

Co na to NFZ? – Tam, gdzie nie ma wątpliwości dotyczących poziomu refundacji, aptekarz może uzupełnić lub poprawić błędnie podaną odpłatność za leczenie – mówi Jacek Paszkiewicz, prezes funduszu.-Aptekarze określają poziom refundacji już w tej chwili – mają do tego stosowne programy komputerowe - dodawał. Bartosz Arłukowicz z kolei podał, w przypadku ok. 200 leków poziom refundacji jest różny przy różnych chorobach. W wypadku tych leków: ich dostępność dla pacjentów może zostać istotnie ograniczona, bo każdy aptekarz będzie miał wątpliwości co do poziomu refundacji (Jacek Paszkiewicz kategorycznie mówił o tym, że uzupełnić receptę można tam, gdzie nie ma wątpliowści).

Jacek Paszkiewicz zapewnił też, że NFZ będzie uznawał za ważne te recepty, na których lekarze mimo porozumienia w ramach protestu napiszą "poziom refundacji według uznania NFZ". – Aptekarz uzupełni dane dotyczące leku. Jeśli taka recepta nie będzie miała innych błędów, nadal będzie ważna – mówi. Czy dotyczy to również 200 leków, o których mówił Bartosz Arłukowicz?

Przedstawiciele środowisk aptekarskich nie zajęli jeszcze stanowiska, czy wezmą na siebie ryzyko związane z uzupełnianiem recept wystawianych przez lekarzy z adnotacją „Refundacja leku do decyzji NFZ”.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.