Urząd Miasta Stołecznego Warszawy

Lekarze zarabiają 30–40 tys. zł i chcą więcej. Czy publiczną ochronę zdrowia na to stać?

Udostępnij:

Nie należy do rzadkości, że pensje lekarzy warszawskich pracujących na kontraktach wynoszą 30–40 tys. zł miesięcznie. Publiczne placówki ochrony zdrowia muszą coraz częściej konkurować o lekarzy z prywatnymi, które płacą im jeszcze więcej. – Nie możemy w nieskończoność cenami bić się o kadrę – mówi Renata Kaznowska, zastępca prezydenta Warszawy.

Renata Kaznowska, nadzorującaca miejską edukację i ochronę zdrowia, w „Gazecie Wyborczej” przytacza, jakie są zarobki lekarzy i pielęgniarek w warszawskich publicznych placówkach ochrony zdrowia.

– W przypadku pensji ustawowych, wynikających z umowy o pracę na etacie (40 godzin tygodniowo) lekarz i lekarz dentysta ze specjalizacją dostają minimalnie 10 375 zł brutto. W porównaniu z poprzednim rokiem to więcej o 1173 zł. To pensja podstawowa. Trzeba doliczyć między innymi dodatek za wysługę lat, który po 5 latach wynosi 5, a po 20 latach – 20 proc. pensji. Do tego chodzą nierzadko nadgodziny, gdy lekarze biorą dyżur w szpitalu, czy dodatek funkcyjny – tlumaczy Renata Kaznowska.

– Pielęgniarka i położna z wyższym lub średnim wykształceniem i specjalizacją zarabia 7298 zł, o 825 zł więcej niż rok temu. Pensja pielęgniarki bez specjalizacji to 6726 zł. Farmaceuta, fizjoterapeuta, diagnosta laboratoryjny zarabiają 9230 zł, wynagrodzenie podstawowe lekarza bez specjalizacji to 8515 zł. Stażysta zarabia 6797 zł – dodaje.

Publiczne placówki muszą konkurować między sobą i z sektorem prywatnym
Ostateczne zarobki lekarzy jednak trudno oszacować, ponieważ często pracują w kilku miejscach.

– Nie wiemy, ile czasu pracują. Trochę wiedzy mają przedstawiciele Narodowegou Fundusz Zdrowia, ale to dane niepełne. Podmioty prywatne muszą informować go o liczbie przepracowanych godzin przez personel medyczny tylko wówczas, gdy ten personel świadczy usługi na NFZ. Jeśli poświęca czas na komercyjne przyjęcia pacjentów, tego już nie raportują – wskazuje Kaznowska.

Lekarze w dużych miastach mają często umowę o pracę na etat lub część etatu, dzięki czemu zapewniają sobie składki na emeryturę i rentę, dodatkowo pracując na kontraktach, zarówno w publicznych, jak i prywatnych placówkach. 

Zarobków lekarzy, którzy pracują na kontraktach w należących do miasta szpitalach i przychodniach nie regulują odgórne przepisy, a placówki prywatne mogą zapłacić lekarzowi tyle, ile zechcą.

– Nasze podmioty płacą najczęściej według stawek godzinowych i to wygląda bardzo różnie (...). Dla przykładu chirurdzy dostają za godzinę 100–180 zł, ginekolodzy 95–200 zł, psychiatrzy 150–250 zł, anestezjolodzy 184–250 zł, podobnie lekarze zatrudnieni na szpitalnych oddziałach ratunkowych. W naszych placówkach na kontraktach zarabiają bardzo różnie: 15–20 tys. zł miesięcznie. Ale wyższe pensje, na poziomie 30–40 tys. a nawet więcej, wcale nie należą do rzadkości – mówi w „Gazecie Wyborczej” zastępca prezydenta Warszawy.

Renata Kaznowska podkreśla, że publiczne placówki muszą konkurować między sobą i z sektorem prywatnym.

– Słyszę już, że anestezjolodzy domagają się 270 zł za godzinę. Tam, gdzie mamy do czynienia z brakiem kadry, a niewątpliwie dotyczy to anestezjologów, chirurgów, czy lekarzy SOR, stawki kształtują się na tym najwyższym poziomie – dodaje.

Prywatna ochrona zdrowia nie powinna konkurować z publiczną!

„Gazeta Wyborcza” sugeruje, że skoro na lekarskie pensje wydawane są publiczne pieniądze, może zasadne byłoby postawienie granic zarobkom specjalistów.

– Pytanie o granice zarobków w publicznej ochronie zdrowia jest bardzo, bardzo zasadne. Nie będziemy w stanie w nieskończoność cenami bić się o kadrę. Jeśli koszty pracy będą wciąż rosły, a już nierzadko wynoszą 65–70 proc. wszystkich kosztów, to skąd brać pieniądze na inne obligatoryjne wydatki? Na pensje personelu niemedycznego, utrzymanie infrastruktury budynkowej, sprzętu medycznego czy opłaty za media? – pyta Renata Kaznowska.

– Pamiętajmy, że niepubliczne placówki mogą sobie pozwolić na wybieranie usług tylko dobrze wycenianych, podczas gdy publiczne podmioty muszą brać wszystko. Nie ma w Warszawie prywatnego szpitala, który by prowadził SOR, to nieopłacalne. Nie ma w Warszawie prywatnego szpitala, który utrzymywałby neonatologię, bo to też jest nieopłacalne. Nasze szpitale muszą. Moim zdaniem prywatna ochrona zdrowia i publiczna z pewnością są potrzebne, ale ta pierwsza powinna być dopełnieniem tej drugiej, nie może z nią konkurować – zaznacza ekspertka.

Jej zdaniem prywatne podmioty powinny realizować kontrakty z NFZ wyłącznie jako uzupełnienie systemu publicznej ochrony zdrowia. Wyraża też nadzieję, że rozpoczęte prace nad reformą szpitalnictwa wezmą pod uwagę rozliczne niekorzystne dla publicznej ochrony zdrowia rozwiązania i skutecznie je zmienią.

– I nie chodzi tu tylko o oczywisty brak kadry medycznej, o wysokość wynagrodzeń, poziom wyceny poszczególnych świadczeń, przenikanie się publicznej i prywatnej ochrony zdrowia. To wszystko jest jednym wielkim systemem naczyń połączonych – podsumowuje Renata Kaznowska.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.