PAP/Paweł Supernak

To lekarze zarabiają na dyrektorów

Udostępnij:

– Lekarzy nie można postrzegać jako koszt dla systemu ochrony zdrowia, bo to dzięki nim, i pracy przedstawicieli innych zawodów medycznych szpitale zarabiają – podkreśla przewodnicząca OZZL Grażyna Cebula-Kubat.        

Podwyżki to „killer”

Wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jakub Szulc w rozmowie z Polską Agencją Prasową ustawę o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych określił jako „killer” planu finansowego płatnika.

– W 2025 r. konsekwencje obowiązywania ustawy o minimalnym wynagrodzeniu od lipca 2022 r. wyniosą 50 mld zł – a mowa o planie finansowym, w którym zapisane jest plus minus 200 mld zł – wyliczył.

Ekspert podkreślał też, że Polska wydaje na ochronę zdrowia jedynie 5,3 proc. PKB, co stanowi zaledwie dwie trzecie średniej unijnej.

Szulc zasugerował wprowadzenie górnego limitu wynagrodzeń lekarzy.

Pisaliśmy o tym w tekście: „Podwyżki to «killer».

Kwestię zarobków lekarzy komentuje prezes Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Grażyna Cebula-Kubat, nie zgadzając się wypowiedzią wiceprezesa.

– Porównywanie wydatków przeznaczanych na wynagrodzenia kadry medycznej w Polsce do krajów europejskich jest krzywdzące. Najpierw należałoby zwiększyć procent PKB przeznaczanego na zdrowie do średniej europejskiej, czyli do ok. 8 proc. PKB, i urealnić wyceny świadczeń. Tylko wtedy to miałoby jakikolwiek sens. Warto też doprecyzować, że 50 mld zł, o których mówił wiceprezes Szulc, to łączny koszt funkcjonowania ustawy o minimalnym wynagrodzeniu – komentuje Grażyna Cebula-Kubat, informując, że Zarząd Krajowy OZZL oficjalnie sprzeciwia się tak nieprecyzyjnej komunikacji.

– Sytuacja również nas bulwersuje – tyle że patrzymy na nią z innej perspektywy. To perspektywa lekarzy zatrudnionych na umowy o pracę, realnie zarabiających tyle, ile zapisano w ustawie, czyli 65 zł za godzinę brutto – ok. 46 zł netto. Wynagrodzenie miesięczne, przy 160 godz. pracy lekarzy specjalistów, wynosi ok. 10 375 zł brutto i 7400 zł netto. Takich specjalistów w podmiotach publicznych w Polsce jest około 23 tys. – wylicza przewodnicząca.

Lekarka twierdzi, że to właśnie omawiana ustawa w komplecie z absurdalnie niesprawiedliwymi wycenami świadczeń i presja na wyniki finansowe publicznych podmiotów spowodowała, że na rynku pracy lekarzy są równolegle tacy, którzy zarabiają na etacie 46 zł za godzinę netto i tacy, których umiejętności są pożądane i wysoko wyceniane, bo dyrektorzy chcą, aby wykonywane były u nich w szpitalach intratne procedury.

Co jest obiektem westchnień dyrektorów szpitali?

– Ci są wręcz obiektem westchnień dyrektorów szpitali i trudno im się dziwić, że z nich korzystają – komentuje.

Grażyna Cebula-Kubat podkreśla, że wskazuje, że krótkowzroczność decydentów polega na tym, że pacjenci, którzy są poddawani zabiegom, muszą być najpierw zdiagnozowani i przygotowani do operacji. Po zabiegu natomiast należy im zapewnić kompleksową i wielospecjalistyczną opiekę medyczną dla zachowania ich dobrostanu zdrowia.

– Taka właśnie opieka wyceniana jest na 46 zł netto za godzinę – jeśli lekarze są zatrudnieni na umowy o pracę – dodaje.

– Jesteśmy zmęczeni nieprzespanymi nocami, odpowiedzialnością, kolejkami, pretensjami i przyczepianiem etykietki, że jesteśmy wszyscy bogaczami. 50 proc. lekarzy ma objawy wypalenia zawodowego – podkreśla.

Przewodnicząca OZZL Grażyna Cebula-Kubat twierdzi, że winę za stan finansów w ochronie zdrowia ponosi system, a nie lekarze.

– To nie lekarze są winni temu, że system ochrony zdrowia tak wycenił świadczenia, że umożliwiają one określony poziom zarobków pewnej grupie lekarzy. To prowadzi do poróżnienia lekarzy i buntują przeciw nim społeczeństwo. Nie służy to ani środowisku, ani pacjentowi. Niemniej jednak wciąż nierozwiązaną kwestią jest podniesienie płacy minimalnej specjalistów na etacie do trzech średnich krajowych, co wynosi obecnie netto 93,50 zł za godzinę ratowania zdrowia i życia pacjentów, którym dobre leczenie po prostu się należy – ocenia ekspertka, krytykując twierdzenie, że przez wysokie wynagrodzenia lekarzy zabraknie pieniędzy.

– Tymczasem przy utrzymaniu ustawy o minimalnym wynagrodzeniu lekarze specjaliści na umowie o pracę na cały etat będą zarabiać miesięcznie 11 863,49 zł brutto i 8379 zł netto. Tak, po sześciu latach studiów, trzynastu miesiącach stażu i sześciu latach specjalizacji. Ustawa przewiduje od 1 lipca minimalne pensje dla pielęgniarek i innych zawodów medycznych wynoszące 10 554,42 zł brutto – podkreśla.

Kto zarabia na dyrektorów szpitali?

– Lekarzy nie można postrzegać jako koszt dla systemu, bo to właśnie oni, we współpracy z przedstawicielami innych zawodów medycznych, zarabiają na dyrektorów szpitali – podsumowuje.

– Zacznijmy uczciwie i jasno mówić o zarobkach lekarzy – apeluje Grażyna Cebula-Kubat.

– Wystarczy podać kwotę netto za godzinę bez premii, wysługi lat i dyżurów. Tylko wtedy nasze społeczeństwo usłyszy prawdę o wynagrodzeniach specjalistów zatrudnionych na umowę o pracę w publicznych placówkach opieki zdrowotnej – zwraca uwagę lekarka.

Górna granica

O górnej granicy zarobków lekarzy mówił w sierpniu 2022 r. Bolesław Piecha, wówczas poseł Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia i wiceminister zdrowia w rządzie PiS w latach 2005–2007.

Ekspert odpowiedział na pytanie, czy szpitalnictwo funkcjonowałoby lepiej, gdyby nie byłoby w nim konkurencji płacowej.

– Dziś ta konkurencja oznacza, że nagle z jednego oddziału szpitalnego kadra lekarska przechodzi do innej placówki, bo tam lepiej płacą. Jaki jest efekt? Wzrost kosztów, jakie muszą ponosić dyrektorzy szpitala, a więc i państwo. Dyktat lekarzy. Wolny rynek w najgorszej formule. Dobrze byłoby to ukrócić. Nigdy nie uważałem i nie uważam, że celem szpitali publicznych – i osób w nich zatrudnionych – jest zarabianie. Podstawa to leczenie – mówił Piecha.

Czy wolałby, aby obowiązywała sztywna siatka płac?

– Rozważyłbym to, ale dywagacje na ten temat potraktujmy jako głos w dyskusji – ocenił wtedy.

Czy należałoby ustalić górną granicę zarobków lekarzy w szpitalach publicznych?

– Chciałbym tego, choć jestem przekonany, że kiedy przeczytają to moi koledzy lekarze, to się na mnie obrażą – przyznał.


Jak miałoby to wyglądać? Powinno się stworzyć jedną siatkę płac w całym publicznym szpitalnictwie?

– Co prawda można by ustawowo wprowadzić limit wynagrodzenia lekarzy w szpitalach, gdyby wszystkie placówki były znacjonalizowane, ale wydaje się, że to jednak za duża ingerencja w system, a nacjonalizacja raczej nie jest możliwa. Lepsze rozwiązanie, moim zdaniem, to ponadzakładowe układy pracy. W szpitalach brakuje regulacji, z których wynikałoby, ile pieniędzy można przeznaczyć na pensje dla lekarzy – czegoś takiego jak ponadzakładowe układy pracy, popularne w PRL. Ich powrót byłby dobrym rozwiązaniem. Podstawy tych układów określałaby komisja, w skład której wchodziliby marszałek oraz przedstawiciele zarządzających szpitalami i związków zawodowych. Na podstawie takich umów wyznaczano by limity wynagrodzenia w szpitalach wojewódzkich w danym województwie, a może nawet w całym kraju. Dzięki temu medycy nie zmienialiby tak często pracy. Nie byłoby niezdrowej konkurencji między podmiotami należącymi do jednego właściciela powodującej, że powstaje rynek pracownika, który generuje systematyczny wzrost kosztów wynagrodzeń. Nie byłoby krzyków, szantażowania dyrektorów przez lekarzy, gróźb, że się zwolnią i zatrudnią w podobnej placówce zlokalizowanej niedaleko, oferującej pensje o kilka złotych wyższe – podsumował Bolesław Piecha.

Więcej w tekście: „Należałoby ustalić górną granicę zarobków lekarzy”.

Przeczytaj także: „Przez lipcowe podwyżki lekarze zarobią więcej niż dyrektorzy” i „Drżenie o wynagrodzenie”.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2025 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.