Na co nas stać – dlaczego nie jest to nielimitowane leczenie w AOS ►
– Należy się zastanowić, czy to, że niektóre świadczenia są limitowane, się sprawdziło. Mowa o świadczeniach w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Czeka nas przegląd tego, co faktycznie powinno być świadczeniem nielimitowanym – mówił wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jakub Szulc podczas Wizji Zdrowia.
Co z zapłatą za świadczenia zrealizowane do wysokości umów między szpitalami a Narodowym Funduszem Zdrowia? Czy w szpitalach wciąż czekają na pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia za wykonanie procedur nielimitowanych w drugim kwartale 2024 r. – i co z pieniędzmi za pomoc nadlimitową w trzecim kwartale? W których województwach jest problem, ilu szpitali dotyczy? Czy kłopoty z nadwykonaniami należy uznać za normalność? Na co nas stać i czy wciąż opłaca się nielimitowanie niektórych zakresów w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej? O tym wszystkim mówił prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jakub Szulc podczas tegorocznej Wizji Zdrowia.
Wideo poniżej – pod nim dalsza część tekstu.
Do wysokości umowy – od wysokości umowy
Rozmowę o finansach Narodowego Funduszu Zdrowia wiceprezes rozpoczął od poinformowania, że pieniądze za zrealizowane świadczenia do wysokości umów między szpitalami a Narodowym Funduszem Zdrowia przelewane są na czas.
– Szpitale oczekują jedynie na pieniądze za świadczenia, które wykonały ponad limit określony w umowie – podkreślił.
– Z tego, co wiem, to aneksy dotyczące świadczeń nielimitowanych wykonanych w drugim kwartale 2024 r. zostały wysłane do świadczeniodawców we wszystkich województwach. Większość z nich podpisała i odesłała dokumenty, a to oznacza, że rozpoczęły lub rozpoczną się za kilka dni wypłaty – mówił w „Menedżerze Zdrowia” Jakub Szulc, wyliczając, że w drugim kwartale kwota za wykonanie wszystkich nadwykonań nielimitowanych to 1,4 mld zł.
Co z trzecim kwartałem?
Tego jeszcze nie wiadomo.
– Dopiero po zapoznaniu się ze sprawozdaniami będziemy to wiedzieli – poinformował.
Nadwykonaniowa nienormalność?
Czy wiceprezes Jakub Szulc kłopoty z zapłatą za nadwykonania uznaje za coś normalnego?
– To zależy, jak na to popatrzymy... – zaczął ekspert, mówiąc o finansach płatnika.
– To nie jest tak, że jego prezes ustala, ile wyda pieniędzy w kolejnym roku, a bazuje na dwóch podstawowych parametrach – pierwszym jest prognozowany spływ pieniędzy ze składki zdrowotnej z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, drugim, bardzo ważnym – planowana dotacja z budżetu państwa. Plany zakupowe dyrektorów szpitali bazują na planach, na tym, czym przypuszczalnie będziemy i możemy dysponować – wyjaśnił.
– Pieniądze za zrealizowane świadczenia do wysokości umów między szpitalami a NFZ przelewane są na czas – powtórzył Jakub Szulc.
– Jeśli chodzi o świadczenia nielimitowane, to są o tyle kłopotem, że nie możemy z góry założyć, ile na nie będziemy musieli przeznaczyć pieniędzy – to pomoc onkologiczna, dla niepełnoletnich, a więc taka, którą trudno jest w jakikolwiek sposób limitować – podkreślił.
Co zatem zrobić, aby poprawić finanse funduszu?
Jakub Szulc zasugerował, że należy się zastanowić, czy to, że niektóre świadczenia są limitowane, się sprawdziło.
– Mowa o świadczeniach w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, w przypadku których widzimy, że po dwóch latach funkcjonowania nielimitowości nie przełożyło się to na skrócenie kolejek ani na poprawę satysfakcji pacjentów. Czeka nas przegląd tego, co faktycznie powinno być świadczeniem nielimitowanym – stwierdził.
Kiedy można spodziewać się wyników przeglądu?
– Jeszcze w październiku lub listopadzie – zapowiedział.
To zdaniem eksperta może poprawić nie najlepsze finanse funduszu.
16 mld zł straty i co dalej?
Narodowy Fundusz Zdrowia zakończył 2023 r. z 16 mld zł straty. Największym problemem nie jest jednak sam deficyt, ale to, że jest on spowodowany czynnikami, których konsekwencje w dużej części mają charakter stały – będą się powtarzać w 2024 r. i w kolejnych latach. Chodzi o coraz większe wypłaty dla medyków. Mówił wtedy o tym wiceprezes NFZ Jakub Szulc.
Dopytaliśmy, jak ocenią tę sytuację – czy pacjenci powinni się martwić?
– Pierwotnie plan na 2023 r. opiewał na kwotę 144,157 mld. Jak co roku, w trakcie roku obrachunkowego plan ulegał zmianom, zarówno po stronie przychodowej, jak i po stronie kosztowej. Łącznie w ciągu 2023 r. przychody NFZ uległy zwiększeniu o 1,19 proc., a więc o kwotę nieco ponad 1,7 mld zł, natomiast koszty zostały zwiększone o kwotę niemal 23,4 mld zł, co stanowiło 16,23 proc. kosztów przyjętego planu pierwotnego. Pozycje zwiększające koszty to przede wszystkim koszty świadczeń opieki zdrowotnej – ponad 22,450 mld zł, koszty realizacji zadań zespołów ratownictwa medycznego – 824 mln zł, koszty refundacji leków – 417 mln 656 tys. zł. Wynika z tego, że w trakcie 2023 r. istotnemu zwiększeniu uległy koszty NFZ w znakomitej większości przeznaczone na finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej, natomiast przychody w tym samym okresie również uległy zwiększeniu, ale zdecydowanie mniejszemu. To skutkowało koniecznością zaczerpnięcia środków z funduszu zapasowego. Ujemny wynik finansowy, zgodnie z decyzją rady funduszu z 24 czerwca 2024 r., został pokryty właśnie poprzez zmniejszenie funduszu zapasowego NFZ – wyjaśnił Jakub Szulc.
– Nie najlepszą wiadomością jest to, że w przyszłości z tego funduszu już nie będziemy mogli korzystać, a na pewno nie będziemy mogli korzystać w takim stopniu, jak robiliśmy to w 2023 i 2024 r.