Nie ma obiecanego projektu nowej listy refundacyjnej, czy zawiniły krasnoludki?

Udostępnij:
Tuż po grudniowy zamieszaniu z ogłoszeniem listy refundacyjnej w ostatniej chwili minister zdrowia osobiście obiecywał: projekt nowej listy ogłosimy 14 dni przed datą, od której dokument zacznie obowiązywać. I co? I guzik. Lista obowiązywać ma od 1 marca, projekt powinien być już ogłoszony. Nie jest.
Zgodnie z obietnicą Bartosza Arłukowicza, ministra zdrowia, nowa lista ma obowiązywać od 1 marca. Zgodnie z kolejną obietnicą udzieloną przez Arłukowicza na sejmowej Komisji Zdrowia projekt nowej listy będzie się ukazywał na 14 dni przed wejściem w życie. -Szybciej, by uniknąć zamieszania – obiecywał Arłukowicz. Z prostego rachunku matematycznego i kalendarza wynika, że aby wypełnić obietnicę ministra jego urzędnicy powinni opublikować listę 17 lutego. Nie opublikowali do dziś.

Co to oznacza? Powtórkę z rozrywki. Możliwe są dwa rozwiązaniu, oba złe. W pierwszym – ministerstwo może opóźnić, wzorem lat poprzednich, opublikowanie listy. Pozbawi to na czas dłuższy pacjentów dostępu do leków, które wykreślono z listy w grudniu, i które obiecywano przywrócić na listę w najkrótszym terminie, czyli po 1 marca.

Możliwe jest drugie złe rozwiązanie. Ministerstwo ogłosi nową listę 1 marca, ale projekt tej listy, zgodnie ze złą praktyką z grudnia nastąpi to w ostatniej chwili. Po to, by nie dać czasu na ewentualny protesty, krytykę i uwagi. Wszystkie, tak jak w grudniu, zbyć będzie można uwagą: „nie zdążyliśmy, nie teraz, czekajcie kolejne dwa miesiące”. Nie unikniemy więc żenującego spektaklu, którego świadkiem byliśmy przed opublikowaniem ostatniej listy. Wtedy to listę refundacyjną opublikowano tydzień przed datą wejścia w życie. Ministerstwo samo przyznało, że lista zawiera błędy i w specjalnym trybie, w ostatniej chwili dopisał na listę m.in. paski do glukometrów, leki immunosupresyjne dla pacjentów po przeszczepach i leki przeciwbólowe w formie plastrów – dostępne we wszystkich typach nowotworów. I w ostatniej chwili listę uzupełniło o te leki, o które pacjenci upominali się, resztę spraw odkładając ad calendas grecas.

Zamiast po prostu opublikować listę w obiecanym terminie - ministerstwo odezwało się w mediach. Nie odnosząc się do obietnic swojego szefa ministrestwo poinformowało dziennikarzy, w tym Polską Agencję Prasową, że „trwają negocjacje z firmami farmaceutycznymi, aby na nowej liście refundacyjnej, która będzie obowiązywać od 1 marca, pojawiły się kolejne leki”. Ministerstwo zdrowia nie ujawniło na razie szczegółów nowej listy, ani terminu jej publikacji. Czeski film, nikt nic nie wie. Dlaczego? - Cały czas trwają negocjacje z firmami farmaceutycznymi i informowanie na tym etapie o szczegółach nowej listy mogłoby niekorzystnie wpłynąć na wynik tych rozmów - powiedziała rzeczniczka prasowa resortu Agnieszka Gołąbek.

Wygląda na to, że po raz kolejny urzędnicy ministerstwa zamiast szukać winy za niedotrzymania terminu u siebie zwalą winę za opóźnienia w opublikowaniu listy na innych, czyli konieczność „dokonania głębokich reform”, „znalezienia oszczędności”, „przeprowadzenia negocjacji” i przeciwdziałania „szkodliwemu lobbingowi firm farmaceutycznych”. Stara śpiewka, to te same argumenty co półtora miesiąca temu, te same problemy, z którymi urzędnicy znowu sobie nie poradzili. Do listy winnych można by więc dopisać z równym powodzeniem krasnoludki, które nie wzięły się do roboty na czas, i nie pomogły urzędnikom ministerstwa rozliczyć się z ich obowiązków jak się należy, czyli porządnie i na czas.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.