Obronną ręką

Udostępnij:
Zaostrzenie warunków wobec szpitali jednodniowych, faworyzowanie placówek publicznych przy kontraktowaniu, podniesienie stawki polis ubezpieczeniowych – to wszystko, jak wieszczyli eksperci pod koniec ubiegłego roku, miało dobić szpitale prywatne. Czy tak się stało?
Wejście w życie rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia może wyeliminować z rynku szpitale jednodniowe – alarmowali pod koniec 2011 r. pracodawcy. Resort zdrowia uspokajał i bagatelizował zagrożenie. W styczniu okazało się, że nowe przepisy nie doprowadziły do Armagedonu. W większości województw NFZ podpisał umowy z placówkami wykonującymi świadczenia z zakresu chirurgii jednego dnia, tyle że niekoniecznie z tymi samymi, które miały umowy z funduszem rok wcześniej. Zaledwie w kilku regionach liczba podpisanych umów spadła. Tylko w województwie podlaskim w ogóle zrezygnowano z kontraktów na świadczenia jednodniowe. Na brak umów z NFZ nie narzekają również wielospecjalistyczne prywatne jednostki.

Najważniejszy jest standard
Nasuwa się pytanie, czy rozporządzenie w sprawie wymagań, jakie muszą spełniać szpitale jednego dnia, żeby dostać pieniądze z funduszu, nie było pretekstem do pozbycia się nie zawsze wygodnej konkurencji. Nie jest tajemnicą, że od kilku lat tego typu placówki powstawały jak grzyby po deszczu, szczególnie na Śląsku, ale także na Mazowszu czy Dolnym Śląsku. Poziom oferowanych usług niekoniecznie odpowiadał wyobrażeniem leczących się w nich pacjentów. Niekoniecznie również podobało się to innym placówkom działającym na danym terenie i mającym podobny zakres usług.

– Szczególnie widoczne było to w wypadku okulistyki. Przybywało ośrodków, bo NFZ nieźle płacił za świadczenia, chętnych nigdy nie brakowało, także gotowych do wyłożenia pieniędzy na zabieg z własnej kieszeni – mówi nieoficjalnie właściciel jednej z dużych klinik okulistycznych z Wrocławia. I wbrew temu, co lubią powtarzać właściciele szpitali jednodniowych, warunki panujące w niektórych z nich trudno nazwać zadowalającymi. – Na rynku działa coraz więcej placówek w pełni wyposażonych. Niestety, obraz psują te, w których np. gabinet i pokój zabiegowy to praktycznie jedno pomieszczenie – dodaje nasz rozmówca.
Potwierdzają to eksperci. Chirurdzy podkreślają korzyści płynące z wprowadzania standardów, szczególnie sanitarnych. Wiceprezes Sekcji Wideochirurgii Polskiego Towarzystwa Chirurgicznego dr Maciej Michalik twierdzi, że powinny być one przestrzegane bezwzględnie. – W tej dziedzinie wszelkie drogi na skróty prowadzą donikąd. Dlatego nie podejrzewam, aby intencją ustawodawcy było utrudnienie wykonywania procedur jednodniowych. Chodzi raczej o ujednolicenie wymagań gwarantujących bezpieczeństwo zarówno pacjentom, jak i chirurgom – podkreśla.

Podobnie uważa pomorski konsultant wojewódzki w dziedzinie chirurgii prof. Andrzej Łachiński: – Procedury jednodniowe mogą wykonywać różne ośrodki. Niektóre z nich spełniają wymagania i mają odpowiednio wyposażone bloki operacyjne. Niestety, nie wszystkie. A właśnie standardy gwarantują, że nic niepożądanego się nie wydarzy – dodaje.

Zmasowany atak
Wymóg podwyższania standardów wprowadzony rozporządzeniem ministra zdrowia krytykowali właściciele szpitali jednodniowych. Odebrali to prawie jak zamach na swoją niezależność. Uczciwie trzeba przyznać, że resort (nie pierwszy raz) ograniczył konsultacje propozycji do minimum, uwagi świadczeniobiorców nie były uwzględniane. Najbardziej kontrowersyjne wymogi dotyczyły posiadania bloku operacyjnego oraz konieczności zatrudnienia dodatkowej kadry medycznej. W listach do Ministerstwa Zdrowia i premiera menedżerowie placówek apelowali, że „…nowe rozporządzenie wprowadza niezrozumiałe zmiany w zakresie składników bloku operacyjnego zespołu chirurgii jednego dnia, w którym wykonywane są świadczenia z zakresu leczenia szpitalnego. Zmiany oznaczają zaostrzenie wymogów stosowanych wobec tego typu szpitali, będących w ogromnej większości ośrodkami prywatnymi. Samo zaostrzenie nie byłoby może dziwne, gdyby nie fakt, że w wyniku rozporządzenia wymogi te są wyższe niż zastosowane wobec wszystkich innych typów szpitali wykonujących procedury na podstawie umowy z NFZ. Chodzi zarówno o szpitale wykonujące procedury w trybie pełnej hospitalizacji, jak i hospitalizacji planowej…”. I ostrzegali – szpitale jednodniowe znikną z mapy świadczeniodawców.

Województwa z kontraktami
Ponieważ resort nie rezygnował ze swoich pomysłów, przedstawiciele organizacji Pracodawcy RP domagali się przesunięcia o kwartał kontraktowania świadczeń szpitali jednodniowych. Na to jednak nie było zgody NFZ. Przedstawiciele funduszu tłumaczyli, że nie ma zagrożenia, że nastąpi przerwa w przeprowadzaniu zabiegów i badań wykonywanych w systemie jednodniowym.

– Jeżeli w normalnym trybie nie będzie można zakontraktować świadczeń, przeprowadzone zostanie dodatkowe postępowanie ze zmniejszonymi wymaganiami – uspokajał w grudniu Andrzej Troszyński z centrali NFZ.


Obawy świadczeniodawców wydają się przesadzone, jeżeli spojrzeć na mapę zakontraktowanych usług. Z informacji uzyskanych w ośmiu oddziałach wojewódzkich funduszu wynika, że tylko w jednym zrezygnowano z tego zakresu. W pozostałych liczba podpisanych kontraktów z placówkami jednodniowymi nie zmieniła się lub zmalała minimalnie.

Pełny tekst Katarzyny Woźniak w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.