Oto dlaczego ratownicy medyczni nie dostaną podwyżek
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 14.12.2017
Źródło: BL
Latem tego roku rząd i ratownicy uroczyście ogłosili: koniec protestu, będą podwyżki. Ratownicy protest przerwali, podwyżki nie dotarły do wszystkich. Bo rząd nie wyasygnował na ten cel obiecywanych pieniędzy.
Przerzucił ten obowiązek na inne podmioty, w tym szpitale. Te rozkładają ręce: kasy nie ma. Zanosi się na wznowienie protestu. Dlaczego nie ma problemu z wypłatami obiecanych pieniędzy z pielęgniarkami, a z ratownikami są? Zapytaliśmy zainteresowanych.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- W wypadku pielęgniarek sytuacja była jasna. Rząd zagwarantował na podwyżki dla nich odpowiednie środki. W odpowiednich transzach przekazywane są szpitalem i zgodnie z przeznaczeniem wydawane.
W wypadku ratowników było inaczej. Rząd obiecał im podwyżki, ale pieniędzy nie zagwarantował. Obowiązek ten przerzucił między innymi na dyrektorów szpitala. Oczywiście wbrew ich zdaniu i bez konsultacji z nimi. A szkoda – bo gdyby te konsultacje nastąpiły nie doszłoby do wpadki. Resort nie zauważał, że – zgodnie z resztą z zachętami z Miodowej – w szpitalach obowiązują regulaminy płac. Jest więc siatka płac, której nie można dowolnie zmienić bez konsultacji ze związkami zawodowymi. A te reprezentują interesy wszystkich grup zawodowych, a nie tylko ratowników.
A to oznacza, że aby dać podwyżki ratownikom trzeba to skonsultować z wszystkimi grupami zawodowymi. W praktyce – trzeba by zatem dać podwyżki wszystkim pracownikom szpitala. Jeśli nie – grozi nie tylko ostry konflikt płacowy w szpitalu, ale i określone skutki prawne. Nawet jeśli dyrektor chciałby za wszelką cenę być spolegliwy wobec próśb resortu i wypełnić jego postulat wypłacenia pieniędzy wyłącznie ratownikom – nie może tego zrobić. Bo nawet gdyby go było stać na podwyżki dla ratowników – na podwyżki dla wszystkich stać go nie będzie.
Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego:
- Rzeczywiście latem tego roku podpisaliśmy z ministrem Markiem Tombarkiewiczem porozumienie płacowe. I mamy pretensje, że jest nie w pełni przestrzegane. My wypełniliśmy je w pełni, oczekujemy, że tak postąpi nasz resortowy partner i podwyżki wypłaci wraz z wyrównaniem za miesiące, w których podwyżek nie było.
Pieniądze na podwyżki dla ratowników pracujących poza szpitalami znaleźli wszyscy wojewodowie. Z tym nie ma problemu. Gorzej jest w szpitalach. Tu dyrektorzy pieniędzy nie wypłacili. Lepiej w tej sprawie wygląda na Podkarpaciu czy w Małopolsce, ale są regiony gdzie tych pieniędzy nie ma i kropka. Tak jak i widoków na nie. Czy dyrektorzy pieniądze te mają, czy nie – nie chcę, nie wypada mi wnikać. Fakt pozostaje faktem – umawialiśmy się z ministerstwem, i o ile umowa jest nieprzestrzegana to właśnie ministerstwo jest dla nas partnerem do rozmów i szukania satysfakcjonującego rozwiązania. Jeszcze przed świętami dojdzie do kolejnej tury rozmów z resortem w tej sprawie. Jeśli nie przyniosą efektu – rozważamy wznowienie protestu.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- W wypadku pielęgniarek sytuacja była jasna. Rząd zagwarantował na podwyżki dla nich odpowiednie środki. W odpowiednich transzach przekazywane są szpitalem i zgodnie z przeznaczeniem wydawane.
W wypadku ratowników było inaczej. Rząd obiecał im podwyżki, ale pieniędzy nie zagwarantował. Obowiązek ten przerzucił między innymi na dyrektorów szpitala. Oczywiście wbrew ich zdaniu i bez konsultacji z nimi. A szkoda – bo gdyby te konsultacje nastąpiły nie doszłoby do wpadki. Resort nie zauważał, że – zgodnie z resztą z zachętami z Miodowej – w szpitalach obowiązują regulaminy płac. Jest więc siatka płac, której nie można dowolnie zmienić bez konsultacji ze związkami zawodowymi. A te reprezentują interesy wszystkich grup zawodowych, a nie tylko ratowników.
A to oznacza, że aby dać podwyżki ratownikom trzeba to skonsultować z wszystkimi grupami zawodowymi. W praktyce – trzeba by zatem dać podwyżki wszystkim pracownikom szpitala. Jeśli nie – grozi nie tylko ostry konflikt płacowy w szpitalu, ale i określone skutki prawne. Nawet jeśli dyrektor chciałby za wszelką cenę być spolegliwy wobec próśb resortu i wypełnić jego postulat wypłacenia pieniędzy wyłącznie ratownikom – nie może tego zrobić. Bo nawet gdyby go było stać na podwyżki dla ratowników – na podwyżki dla wszystkich stać go nie będzie.
Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego:
- Rzeczywiście latem tego roku podpisaliśmy z ministrem Markiem Tombarkiewiczem porozumienie płacowe. I mamy pretensje, że jest nie w pełni przestrzegane. My wypełniliśmy je w pełni, oczekujemy, że tak postąpi nasz resortowy partner i podwyżki wypłaci wraz z wyrównaniem za miesiące, w których podwyżek nie było.
Pieniądze na podwyżki dla ratowników pracujących poza szpitalami znaleźli wszyscy wojewodowie. Z tym nie ma problemu. Gorzej jest w szpitalach. Tu dyrektorzy pieniędzy nie wypłacili. Lepiej w tej sprawie wygląda na Podkarpaciu czy w Małopolsce, ale są regiony gdzie tych pieniędzy nie ma i kropka. Tak jak i widoków na nie. Czy dyrektorzy pieniądze te mają, czy nie – nie chcę, nie wypada mi wnikać. Fakt pozostaje faktem – umawialiśmy się z ministerstwem, i o ile umowa jest nieprzestrzegana to właśnie ministerstwo jest dla nas partnerem do rozmów i szukania satysfakcjonującego rozwiązania. Jeszcze przed świętami dojdzie do kolejnej tury rozmów z resortem w tej sprawie. Jeśli nie przyniosą efektu – rozważamy wznowienie protestu.
Oprac. Bartłomiej Leśniewski