Patent na sukces

Udostępnij:
W środę uroczyste wręczenie nagród laureatom konkursu Liderzy Medycyny, najbardziej prestiżowej nagrody medycznej w Polsce. Jak wybierano zwycięzców?
Reform w ochronie zdrowia można się domagać, oczekiwać ich, martwić się, że są przeprowadzane zbyt wolno, kibicować im, kontestować je, ale pewne jest jedno: reformy trzeba zacząć od siebie. To motto przyświecało uczestnikom XII edycji konkursu Sukces Roku w Ochronie Zdrowia – Liderzy Medycyny. Ostatecznie kapituła złożona z 27 wybitnych postaci polskiej medycyny wybrała siedmiu laureatów. Wcześniej zarówno członkowie kapituły, jak i jury preselekcyjnego rozmawiali z kilkudziesięcioma kandydatami. Wnioski: nie ma patentu na sukces w polskiej ochronie zdrowia. Każdy z uczestników naszego konkursu musiał znaleźć swoją drogę, często postępując wbrew obowiązującym trendom.
Tak było w wypadku Małgorzaty Załawy-Dąbrowskiej, pierwszej kandydatki przesłuchiwanej przez jury, która kieruje Samodzielnym Publicznym Zespołem Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa-Żoliborz. W czasie gdy lansowano pogląd, że należy likwidować postpeerelowskie przychodnie, poprzedni zarządzający placówką przyjęli odwrotną startegię: nie likwidujmy, lecz reformujmy, poprawiajmy. Realizacja tej idei spoczęła już jednak na barkach Małgorzaty Załawy-Dąbrowskiej. – Wcale się do tego nie paliłam. Byłam lekarzem i widząc zaniedbania w infrastrukturze, wyposażeniu gabinetów, w tym mojego, postanowiłam coś z tym zrobić. Działać, inwestować w lecznictwo otwarte, bo to się opłaca. Inwestowanie w lecznictwo otwarte, to wyciąganie pacjentów ze szpitala, gdzie są leczeni drogo, do ambulatoriów, gdzie są leczeni równie dobrze, ale taniej i w mniejszym stresie – mówi Zaława-Dąbrowska.

Premia za oddłużanie
Zbigniewa Kończaka, co arcyrzadkie w polskich realiach, do konkursu zgłosił NSZZ „Solidarność”. Kończak jest dyrektorem Samodzielnego Zespołu Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Nowym Dworze Mazowieckim. Związkowcy uhonorowali go w ten sposób za to, że uratował szpital i miejsca pracy. Zadłużoną jednostkę przejął w 2008 r. Wtedy generowała straty, groziło jej zamknięcie i przejęcie funkcji przez okoliczne szpitale podwarszawskie i warszawskie (Nowy Dwór leży na granicach aglomeracji stołecznej). Dziś przynosi zyski w wysokości 1,3 mln zł – i to nie dzięki cięciom kosztów, lecz z powodu zwiększenia przychodów aż o 50 proc.: z 19 mln zł do 29 mln zł. – Było to dla mnie niebywałe, w tym szpitalu do 2008 r. nikt nie sporządzał bilansów. Nie dziwię się, że w 2007 r. przeznaczano go do likwidacji. Uratowały go wprowadzone porządki – relacjonuje Kończak.
Premię za oddłużenie dostał także Sławomir Jagieła, dyrektor Powiatowego Centrum Medycznego w Grójcu. Za oddłużenie i odwagę: przekształcenie szpitala z SPZOZ w NZOZ. – To była droga przez prawną mękę, brnięcie przez absurdalne przepisy – mówi Jagieła. – Za największy absurd uznałem to, że sam ze sobą musiałem podpisać umowę prawną. Występowałem równocześnie w dwóch rolach: dyrektora i likwidatora SPZOZ – dodaje. Za przekształceniem poszła gruntowna restrukturyzacja. Wymiana całego działu księgowo- ekonomicznego i likwidacja stanowisk zastępców kierownika (łącznie z odebraniem dodatków funkcyjnych). I sukces finansowy.

Patent śląsko-dąbrowski
Według powszechnej opinii, w województwie śląskim jest zbyt dużo szpitali, co spowodowało drastyczne obniżenie jakości usług medycznych. To niekorzystne zjawisko postanowił przekuć na swój sukces Zbigniew Grzywnowicz, pełniący obowiązki dyrektora Szpitala Specjalistycznego im. Szymona Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej (pełniący obowiązki, bo dyrektorem jest Beata Małecka-Libera, posłanka PO). – Zdaliśmy sobie sprawę, że zła jakość usług w szpitalach w naszej okolicy to dla nas szansa. Zainwestowaliśmy w jakość i dzięki temu pacjenci zabiegają o hospitalizację właśnie u nas – mówi Grzywnowicz. Rzeczywiście, w 2007 r. tylko 42 proc. chorych deklarowało, że są usatysfakcjonowani świadczeniami szpitala, a w 2010 r. już 82 proc.

Kierowany przez Grzywnowicza szpital podjął też ogromne wyzwanie. Około 85 mln zł będzie kosztowało uruchomienie w nim Zagłębiowskiego Centrum Onkologii. – Zamierzamy stosować wszystkie nowoczesne metody diagnostyczno-lecznicze, a utworzenie tej placówki na pewno pomoże mieszkańcom – mówi Grzywnowicz.

Drzewo i huba
Podobną strategię rozwoju przyjął Andrzej Kondaszewski, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Koszalinie. Jego zasługą jest stworzenie oddziału ratunkowego z izbą przyjęć, centrum onkoterapii, termomodernizacja i budowa stacji dializ z laboratorium, punktem krwiodawstwa oraz gammakamerą. Szpital zainwestował w wysoko wykwalifikowaną kadrę medyczną, sprzęt diagnostyczny i infrastrukturę zabiegową. – To powód do dumy, ale równocześnie, co jest paradoksalne, do niepokoju – mówi Andrzej Kondaszewski. Bo źle wyposażone, małe placówki odsyłają pacjentów szpitala wojewódzkiego w Koszalinie. – A my jesteśmy wystarczająco wynagradzani przez NFZ za to, że przyjmujemy każdego pacjenta, że potrafimy wykonywać wysoko specjalistyczne usługi – tłumaczy dyrektor.

Pełny tekst w najnowszym numerze "Menedżera Zdrowia"
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.