Pielęgniarka napisała książkę i... wyrzucili ją z pracy
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 24.03.2017
Źródło: KL, Gazeta Wrocławska
Tagi: | pielęgniarki, pielęgniarka, zwolnienie |
Pielęgniarka pożegnała się z pracą w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Lubiążu. Wszystko przez książkę, którą napisała. - Po ukazaniu się książki zostałam wezwana do dyrektora szpitala. Dał mi ultimatum: zagroził, że jeżeli nie zgodzę się na zwolnienie za porozumieniem stron, to zwolni mnie dyscyplinarnie - opowiada autorka.
- Czesława Drałus pracowała jako pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznym w Lubiążu. Swoje doświadczenie zawodowe postanowiła wykorzystać i napisała książkę pod tytułem „Dzieci psychiatryka”. Wydanie publikacji okazało się początkiem jej problemów, bo pielęgniarka musiała pożegnać się pracą - informuje "Gazeta Wrocławska" i cytuje autorkę książki: - Dzieci obdarzyły mnie zaufaniem, od pacjentki, która opuszczała placówkę, otrzymałam pamiętnik i wtedy już wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić.
Czesława Drałus opisała w swojej książce historię pamiętnika Natalii, w którym dziewczyna opowiada o patologicznych relacjach z rodziną. Są też opisane przeżycia dzieci, które trafiły do szpitala psychiatrycznego. Pielęgniarka opowiedziała również o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu placówki.
- Po ukazaniu się książki zostałam wezwana do dyrektora szpitala. Dał mi ultimatum: zagroził, że jeżeli nie zgodzę się na zwolnienie za porozumieniem stron, to zwolni mnie dyscyplinarnie. Zgodziłam się na to pierwsze. Zarzucano mi, że złamałam tajemnicę zawodową. Nic z tych rzeczy. Nie podałam danych dzieci, ani szpitala. Opisałam różne sytuacje po to, żeby zwrócić uwagę na problemy dotyczące służby zdrowia. Pacjenci trafiający do szpitali psychiatrycznych powinni mieć zapewnioną bardzo dobrą opiekę, a nie zawsze tak jest. Ci ludzie często kilka lat żyją w zamknięciu i naturalne jest, że nie potrafią dostosować się z dnia na dzień do innego życia. Powinni mieć zagwarantowaną pomoc, tymczasem nie zawsze tak jest - mówi w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". Podkreśla, że choć straciła pracę, to nie żałuje, że napisała taką książkę. -
Co mówi dyrekcja? Jacek Kacalak, dyrektor szpitala psychiatrycznego w Lubiążu potwierdza, że Czesława Drałus została zwolniona po tym, jak dowiedział się o wydaniu książki.
- W mojej ocenie ta pani co najmniej nadużyła zaufania swoich pacjentów. Opisała pewne zdarzenia, które pozwalają na identyfikacje pacjentów i miejsca, w którym były leczone - mówi "Gazecie Wrocławskiej" dyrektor placówki.
Przeczytaj także: "Szczurek-Żelazko: Cztery tysiące złotych brutto plus dodatki dla pielęgniarki to dobre pieniądze".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Czesława Drałus opisała w swojej książce historię pamiętnika Natalii, w którym dziewczyna opowiada o patologicznych relacjach z rodziną. Są też opisane przeżycia dzieci, które trafiły do szpitala psychiatrycznego. Pielęgniarka opowiedziała również o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu placówki.
- Po ukazaniu się książki zostałam wezwana do dyrektora szpitala. Dał mi ultimatum: zagroził, że jeżeli nie zgodzę się na zwolnienie za porozumieniem stron, to zwolni mnie dyscyplinarnie. Zgodziłam się na to pierwsze. Zarzucano mi, że złamałam tajemnicę zawodową. Nic z tych rzeczy. Nie podałam danych dzieci, ani szpitala. Opisałam różne sytuacje po to, żeby zwrócić uwagę na problemy dotyczące służby zdrowia. Pacjenci trafiający do szpitali psychiatrycznych powinni mieć zapewnioną bardzo dobrą opiekę, a nie zawsze tak jest. Ci ludzie często kilka lat żyją w zamknięciu i naturalne jest, że nie potrafią dostosować się z dnia na dzień do innego życia. Powinni mieć zagwarantowaną pomoc, tymczasem nie zawsze tak jest - mówi w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". Podkreśla, że choć straciła pracę, to nie żałuje, że napisała taką książkę. -
Co mówi dyrekcja? Jacek Kacalak, dyrektor szpitala psychiatrycznego w Lubiążu potwierdza, że Czesława Drałus została zwolniona po tym, jak dowiedział się o wydaniu książki.
- W mojej ocenie ta pani co najmniej nadużyła zaufania swoich pacjentów. Opisała pewne zdarzenia, które pozwalają na identyfikacje pacjentów i miejsca, w którym były leczone - mówi "Gazecie Wrocławskiej" dyrektor placówki.
Przeczytaj także: "Szczurek-Żelazko: Cztery tysiące złotych brutto plus dodatki dla pielęgniarki to dobre pieniądze".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.