iStock
Pielęgniarki ze wschodu potrzebne, ale po szkoleniu
Tagi: | Sebastian Irzykowski, Gilbert Kolbe, Ukraina |
Choć brakuje pielęgniarek w Polsce, uchodźcy ze wschodu nie zażegnają kryzysu kadrowego. Poza tym część szefów szpitali i wielu członków samorządów medyków ma wątpliwości, czy osoby bez znajomości języka polskiego mogą bezpiecznie udzielać świadczeń zdrowotnych polskim pacjentom.
– Nawet po kilkadziesiąt pielęgniarek z objętej wojną Ukrainy gotowi są zatrudnić szefowie mazowieckich szpitali. Szefowie szpitali chcieliby łatwiej zatrudniać personel z Ukrainy. Samorządy lekarskie są przeciwne zatrudnianiu lekarzy bez weryfikacji – informuje „Rzeczpospolita” i cytuje wiceprezesa Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Sebastiana Irzykowskiego.
Ekspert przypomina, że „już dziś 80 tys. ze wszystkich 240 tys. pielęgniarek w Polsce osiągnęło wiek emerytalny i braki kadrowe będą się powiększać”. Nie przypuszcza jednak, by z możliwości zapisanej w specustawie skorzystało wiele osób, choćby dlatego, że ukraińskie pielęgniarki w większości zostały w kraju jako osoby zmobilizowane do wojny.
Irzykowski mówi również, że „ułatwiony dostęp do zawodu gwarantują osobom z dyplomem spoza UE przepisy z 2020 r., ale przez ostatnie dwa lata z tej furtki skorzystało zaledwie 340 osób”.
– Nie spodziewamy się więc fali personelu z Ukrainy – zaznacza Sebastian Irzykowski.
Poza tym część szefów szpitali i wielu członków samorządów medyków ma wątpliwości, czy osoby bez znajomości języka mogą bezpiecznie udzielać świadczeń zdrowotnych polskim pacjentom.
– Entuzjazm dyrektorów skończy się z pierwszym błędem medycznym, do którego dojdzie przez brak znajomości języka czy polskich procedur medycznych – ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wieloletni szef szpitala, wolący zachować anonimowość.
Pielęgniarz z Instytutu Ochrony Zdrowia przy Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej Gilbert Kolbe zastrzega, że „bez intensywnego, wielotygodniowego kursu polskiego i przeszkolenia z procedur zatrudnianie pielęgniarek z Ukrainy na równorzędnych stanowiskach jest niebezpieczne”.
Przeczytaj także: „Lekarz powinien mówić po polsku”.
Ekspert przypomina, że „już dziś 80 tys. ze wszystkich 240 tys. pielęgniarek w Polsce osiągnęło wiek emerytalny i braki kadrowe będą się powiększać”. Nie przypuszcza jednak, by z możliwości zapisanej w specustawie skorzystało wiele osób, choćby dlatego, że ukraińskie pielęgniarki w większości zostały w kraju jako osoby zmobilizowane do wojny.
Irzykowski mówi również, że „ułatwiony dostęp do zawodu gwarantują osobom z dyplomem spoza UE przepisy z 2020 r., ale przez ostatnie dwa lata z tej furtki skorzystało zaledwie 340 osób”.
– Nie spodziewamy się więc fali personelu z Ukrainy – zaznacza Sebastian Irzykowski.
Poza tym część szefów szpitali i wielu członków samorządów medyków ma wątpliwości, czy osoby bez znajomości języka mogą bezpiecznie udzielać świadczeń zdrowotnych polskim pacjentom.
– Entuzjazm dyrektorów skończy się z pierwszym błędem medycznym, do którego dojdzie przez brak znajomości języka czy polskich procedur medycznych – ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wieloletni szef szpitala, wolący zachować anonimowość.
Pielęgniarz z Instytutu Ochrony Zdrowia przy Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej Gilbert Kolbe zastrzega, że „bez intensywnego, wielotygodniowego kursu polskiego i przeszkolenia z procedur zatrudnianie pielęgniarek z Ukrainy na równorzędnych stanowiskach jest niebezpieczne”.
Przeczytaj także: „Lekarz powinien mówić po polsku”.