Policja, straż miejska i sanepid nie chcą karać za łamanie nieżyciowych przepisów antynikotynowych

Udostępnij:
Formalnie wszystko jest jasne: za palenie papierosa w miejscu publicznym grozi mandat do 500 złotych. Praktyka jest jednak zupełnie inna. - W karanie wolimy się nie bawić. Nie chcemy odpowiadać za przekroczenie uprawnień - przyznają strażnicy miejscy, z którymi rozmawialiśmy.
Źródło: tvn24.pl

W Warszawie od początku obowiązywania "ustawy antynikotynowej" wystawili do tej pory... 15 mandatów. Sanepid żadnego. Policja nie wie, ale "raczej skupia się na pouczaniu". - Stworzono ustawę, której realizacja kuleje - mówi wprost Dariusz Rudaś, powiatowy inspektor sanitarny Warszawy.

"Ustawa antynikotynowa", która zakazała palenia między innymi na terenie ZOZ-ów, uczelni, w lokalach gastronomiczno-rozrywkowych (jeśli właściciel nie stworzył do tego przewidzianych ustawą warunków) i na przystankach, weszła w życie 15 listopada . Duża część przepisów od początku wzbudzała i wzbudza wiele kontrowersji. - Bo co to na przykład znaczy "palenie na przystanku"? Kiedy ktoś przechodzi z papierosem w ustach w jego pobliżu, to mam prawo go ukarać, czy nie? Takich wątpliwości jest znacznie więcej - mówi jeden ze strażników miejskich z Łodzi.

Teoretycznie do nakładania mandatów na palących w niedozwolonych miejscach prawo mają - zgodnie z rozporządzeniem MSWiA - nie tylko policjanci, ale właśnie strażnicy i inspektorzy sanepidu. W praktyce jednak do karania nie rwie się nikt.
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.