Archiwum
Polityczne bańki
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 02.08.2022
Źródło: Anna Rulkiewicz
– Skupiając swoją uwagę na podziale ochrony zdrowia na sektory prywatny i państwowy, politycy udowadniają, że nie potrafimy wznieść się poziom wyżej i potraktować tych dwóch obszarów wyłącznie jako składowych całego systemu. Nie jest to dla nich łatwe, bo wymaga wyjścia ze swojej bańki, w której każdy wypowiedziany nonsens wzbudza bezmyślny aplauz – komentuje w „Menedżerze Zdrowia” prezes Grupy LUX MED Anna Rulkiewicz.
Komentarz Anny Rulkiewicz, prezes Grupy LUX MED:
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński 24 lipca podczas spotkania z mieszkańcami Konina mówił między innymi: „Służba zdrowia nie może być tak zorganizowana, żeby pewni ludzie traktowali ją jako znakomite miejsce zdobywania pieniędzy. Nie chodzi mi o wysokie płace lekarzy, bo lekarze powinni bardzo dobrze zarabiać, ale o wykorzystywanie środków z funduszu na przedsięwzięcia prywatne. Nie może być tak, że szpitale dostają te pieniądze, a potem leczą prywatnie z bardzo dużymi zyskami”.
Wypowiedź prezesa Kaczyńskiego o prywatnym sektorze ochrony zdrowia nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Bardziej bym się zdziwiła, gdybym usłyszała, że wszyscy – każdy przedstawiciel i sektor systemu ochrony zdrowia – jesteśmy potrzebni, bo najważniejsze jest zdrowie polskiego pacjenta. I w tym tkwi problem, a wręcz tragizm polskiego systemu ochrony zdrowia. W dyskusji o zdrowiu emocje i polityka wygrywają z rozsądkiem. Po raz kolejny chce się z nas zrobić wrogów, bo to służy doraźnym interesom politycznym.
Polityków i obywateli nie oburza dziś, gdy strategiczne dla bezpieczeństwa kraju inwestycje powstają we współpracy z prywatnymi firmami. Za coś zupełnie normalnego uważa się też powierzanie naszych oszczędności prywatnym instytucjom finansowym. Jednocześnie trudno jest nam rozmawiać o systemowym wsparciu wysiłków państwa w dbaniu o zdrowie obywateli przez podmioty prywatne. Kluczem są tu dwa słowa – regulacja rynku. Ale do tego potrzebny jest odważny regulator ustalający ramy i obowiązujące zasady, dający precyzyjne wymogi i rozliczający działania. Sektor prywatny dostosuje się do reguł, byle były jasno zdefiniowane i tworzyły trwałą perspektywę. Nie boimy się odpowiedzialności. Niestety, imposybilizm w zdrowiu w tym rozumieniu ma już długą tradycję – znacznie wykraczającą poza kadencję jednej czy drugiej partii rządzącej.
Eksperci zajmujący się systemem ochrony zdrowia w Polsce wiedzą, że bez sektora prywatnego trudno jest dziś mówić o funkcjonowaniu podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Wiedzą też, że Polacy niemal 2 proc. PKB wydają z własnej kieszeni na prywatne leczenie – w ten sposób szukają nie tylko dostępu do świadczeń, lecz także lepszej jakości i skuteczności leczenia. To sektor prywatny jest źródłem wielu innowacji obsługowych i operacyjnych, które następnie stanowią punkt odniesienia dla innych podmiotów i wyznaczają standard dla całego rynku. Znaczna cześć programów profilaktycznych jest realizowana w sektorze prywatnym. Skupiamy się na potrzebach pacjenta i stale podnosimy sobie poprzeczkę, bo tego wymaga od nas otoczenie konkurencyjne. Mamy swoje zasoby, know-how i niezbędną infrastrukturę. Możemy wspierać wysiłki państwa, jeśli się nam na to pozwoli. A to, że potrafimy stanąć na wysokości zadania, udowodniliśmy, chociażby włączając do systemu publicznego ponad 2000 łóżek (zachowawczych i intensywnej opieki) w prywatnych szpitalach podczas kolejnych fal pandemii i realizując narodowy program szczepień. Poza tym podczas kryzysu uchodźczego LUX MED pomógł już ponad 110 tys. uchodźców wojennych i zrealizował niemal 200 tys. świadczeń w swoich centrach medycznych i szpitalach. Działania te realizujemy charytatywnie, bo widząc wyzwania, z jakimi musimy się zmierzyć jako państwo i społeczeństwo, nie wyobrażamy sobie stać z boku. Czujemy się częścią polskiego systemu ochrony zdrowia bez względu na to, co o nas powie ten czy inny polityk.
Przez lata przyzwyczailiśmy się do dyskusji o zdrowiu wyłącznie na poziomie wykonawczym. Rozmawiamy o organizacji szpitali, współpracy POZ z AOS, programach lekowych itd., a punktem wyjścia każdej debaty musi być pacjent – jego bezpieczeństwo i efektywna opieka.
Skupiając swoją uwagę na podziale ochrony zdrowia na sektory prywatny i państwowy, politycy udowadniają, że nie potrafimy wznieść się poziom wyżej i potraktować tych dwóch obszarów wyłącznie jako składowych całego systemu – przyjrzeć się im, wybrać to, co korzystne dla pacjenta, i w ten sposób otoczyć go najlepszą możliwą opieką. Nie jest to dla nich łatwe, bo wymaga wyjścia ze swojej bańki, w której każdy wypowiedziany nonsens wzbudza bezmyślny aplauz.
Przeczytaj także: „Sektor prywatny – wróg partii” i „O naprawdę publicznej służbie zdrowia”.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński 24 lipca podczas spotkania z mieszkańcami Konina mówił między innymi: „Służba zdrowia nie może być tak zorganizowana, żeby pewni ludzie traktowali ją jako znakomite miejsce zdobywania pieniędzy. Nie chodzi mi o wysokie płace lekarzy, bo lekarze powinni bardzo dobrze zarabiać, ale o wykorzystywanie środków z funduszu na przedsięwzięcia prywatne. Nie może być tak, że szpitale dostają te pieniądze, a potem leczą prywatnie z bardzo dużymi zyskami”.
Wypowiedź prezesa Kaczyńskiego o prywatnym sektorze ochrony zdrowia nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Bardziej bym się zdziwiła, gdybym usłyszała, że wszyscy – każdy przedstawiciel i sektor systemu ochrony zdrowia – jesteśmy potrzebni, bo najważniejsze jest zdrowie polskiego pacjenta. I w tym tkwi problem, a wręcz tragizm polskiego systemu ochrony zdrowia. W dyskusji o zdrowiu emocje i polityka wygrywają z rozsądkiem. Po raz kolejny chce się z nas zrobić wrogów, bo to służy doraźnym interesom politycznym.
Polityków i obywateli nie oburza dziś, gdy strategiczne dla bezpieczeństwa kraju inwestycje powstają we współpracy z prywatnymi firmami. Za coś zupełnie normalnego uważa się też powierzanie naszych oszczędności prywatnym instytucjom finansowym. Jednocześnie trudno jest nam rozmawiać o systemowym wsparciu wysiłków państwa w dbaniu o zdrowie obywateli przez podmioty prywatne. Kluczem są tu dwa słowa – regulacja rynku. Ale do tego potrzebny jest odważny regulator ustalający ramy i obowiązujące zasady, dający precyzyjne wymogi i rozliczający działania. Sektor prywatny dostosuje się do reguł, byle były jasno zdefiniowane i tworzyły trwałą perspektywę. Nie boimy się odpowiedzialności. Niestety, imposybilizm w zdrowiu w tym rozumieniu ma już długą tradycję – znacznie wykraczającą poza kadencję jednej czy drugiej partii rządzącej.
Eksperci zajmujący się systemem ochrony zdrowia w Polsce wiedzą, że bez sektora prywatnego trudno jest dziś mówić o funkcjonowaniu podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Wiedzą też, że Polacy niemal 2 proc. PKB wydają z własnej kieszeni na prywatne leczenie – w ten sposób szukają nie tylko dostępu do świadczeń, lecz także lepszej jakości i skuteczności leczenia. To sektor prywatny jest źródłem wielu innowacji obsługowych i operacyjnych, które następnie stanowią punkt odniesienia dla innych podmiotów i wyznaczają standard dla całego rynku. Znaczna cześć programów profilaktycznych jest realizowana w sektorze prywatnym. Skupiamy się na potrzebach pacjenta i stale podnosimy sobie poprzeczkę, bo tego wymaga od nas otoczenie konkurencyjne. Mamy swoje zasoby, know-how i niezbędną infrastrukturę. Możemy wspierać wysiłki państwa, jeśli się nam na to pozwoli. A to, że potrafimy stanąć na wysokości zadania, udowodniliśmy, chociażby włączając do systemu publicznego ponad 2000 łóżek (zachowawczych i intensywnej opieki) w prywatnych szpitalach podczas kolejnych fal pandemii i realizując narodowy program szczepień. Poza tym podczas kryzysu uchodźczego LUX MED pomógł już ponad 110 tys. uchodźców wojennych i zrealizował niemal 200 tys. świadczeń w swoich centrach medycznych i szpitalach. Działania te realizujemy charytatywnie, bo widząc wyzwania, z jakimi musimy się zmierzyć jako państwo i społeczeństwo, nie wyobrażamy sobie stać z boku. Czujemy się częścią polskiego systemu ochrony zdrowia bez względu na to, co o nas powie ten czy inny polityk.
Przez lata przyzwyczailiśmy się do dyskusji o zdrowiu wyłącznie na poziomie wykonawczym. Rozmawiamy o organizacji szpitali, współpracy POZ z AOS, programach lekowych itd., a punktem wyjścia każdej debaty musi być pacjent – jego bezpieczeństwo i efektywna opieka.
Skupiając swoją uwagę na podziale ochrony zdrowia na sektory prywatny i państwowy, politycy udowadniają, że nie potrafimy wznieść się poziom wyżej i potraktować tych dwóch obszarów wyłącznie jako składowych całego systemu – przyjrzeć się im, wybrać to, co korzystne dla pacjenta, i w ten sposób otoczyć go najlepszą możliwą opieką. Nie jest to dla nich łatwe, bo wymaga wyjścia ze swojej bańki, w której każdy wypowiedziany nonsens wzbudza bezmyślny aplauz.
Przeczytaj także: „Sektor prywatny – wróg partii” i „O naprawdę publicznej służbie zdrowia”.