Potrzebna jest reforma systemu
Tagi: | Mariola Łodzińska, Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych, pielęgniarka, pielęgniarki, położna, położne, wynagrodzenie, szpital, szpitale |
– Pozwólmy pielęgniarkom i położnym realizować pełnię ich kompetencji. To olbrzymie wsparcie dla „kulawego” systemu. Konieczne są zmiany systemowe, ale także w zarządzaniu podmiotami leczniczymi – ocenia Mariola Łodzińska, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Jak podkreśla Mariola Łozińska w rozmowie Prawo.pl, priorytetem dla środowiska pielęgniarek i położnych jest zmniejszenie dysproporcji w wynagrodzeniach pomiędzy poszczególnymi grupami i uznanie posiadanych kwalifikacji. Przypomniała, że zarówno w poprzednim, jak i obecnym brzmieniu ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych przyjmuje się, że podstawą ustalenia współczynnika pracy na danym stanowisku jest wymagane wykształcenie, np. w grupie II to magister pielęgniarstwa lub położnictwa albo specjalizacja.
Przepisy miały przyciągać młodych
Zdaniem prezes NIPiP, ustawa nie precyzuje, kto ma te wymagane kwalifikacje stwierdzać i na jakiej podstawie prawnej uwzględniać.
– Skutek był prosty do przewidzenia, i o tym informowaliśmy ówczesne kierownictwo Ministerstwa Zdrowia – że dojdzie do zmian w zaszeregowaniu pielęgniarek, położnych o określonych kompetencjach do grup z określonymi współczynnikami. Wielu pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych otrzymuje wynagrodzenie niższe, niż wynika to z ich faktycznych kwalifikacji zawodowych, bo pracodawcy tak próbują oszczędzać – mówi Mariola Łozińska.
W jej ocenie taki stan jest niespójny z celami ustawy, która miała motywować do rozwoju i podnoszenia kwalifikacji zgodnie z ustawą o zawodach pielęgniarki i położnej.
– Dzisiaj to raczej demotywuje. Przepis ten miał także przyciągać młodych, a także powodować jak najdłuższe pozostanie na rynku pracy w zawodach, w których brakuje specjalistów. Niestety, żaden z celów nie jest realizowany. Młodzi, którzy kończą studia pielęgniarskie, nie podejmują pracy w publicznej ochronie zdrowia. Trafiają do prywatnego systemu niefinansowanego ze środków publicznych lub do innych zawodów – wskazuje.
Łamanie prawa i niegospodarność
Ekspertka odnosi sie także do spotkania z 28 października premiera Donalda Tuska z dyrektorami szpiali powiatowych, podczas którego – jak przypomina portal – dyrektorzy alarmowali, że w wielu placówkach 90–95 proc. przychodów przeznaczają na wynagrodzenia i nie będą mieli środków na leczenie pacjentów.
– To ja odwrócę pytanie… Jak to jest możliwe, że są szpitale, w których jest wypłacane wynagrodzenie zgodnie z wykształceniem, jakie posiadają pracownicy medyczni, i radzą sobie bardzo dobrze? Może warto przyjrzeć się zarządzaniu placówkami? Może warto zrobić rzetelną analizę kosztów utrzymania różnych grup zawodowych? Dziś wynagrodzenia to nie tylko pieniądze wypłacane ze stosunku pracy, ale często na podstawie innych umów. Proszę wybaczyć, ale dziś wielu pracodawców nie wie, jakie kompetencje i kwalifikacje mają pielęgniarki i położne. Zakładają, że wszystkie pielęgniarki robią to samo. Bez względu na doświadczenie i wykształcenie. To jest łamanie prawa i olbrzymia niegospodarność – twierdzi Mariola Łozińska.
Brak woli do przeprowadzenia głębokiej reformy
Zdaniem prezes NIPiP konieczna jest decentralizacja zarządzania w ochronie zdrowia, jak również wzmacnianie i porządkowanie kompetencji pielęgniarek i położnych.
– Postulujemy, żeby wzorem innych państw rozwijać zaawansowaną praktykę pielęgniarki i położnej. Ten model sprawdza się na świecie, u nas niestety wciąż brakuje podstaw prawnych, żeby się rozwijał. System ochrony zdrowia od dawna ledwie zipie, ale wciąż obserwuję brak woli politycznej do głębokiej reformy. Rok temu mieliśmy duże nadzieje, dzisiaj widzimy, że nadal stosuje się protezy do protez, zamiast rzetelnej i prawdziwej reformy – podsumowuje Łozińska.
Przeczytaj także: „Krystyna Ptok apeluje do premiera ” i „Pielęgniarki w sądzie – tysiące złotych na stole”.