Profesor Filip Rybakowski: Zaburzenia psychiczne występują u około 20 procent społeczeństwa
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 22.05.2017
Źródło: KL, Gazeta Wyborcza
Tagi: | Filip Rybakowski |
- Ukryta depresja to ogromny problem społeczny. Mówimy o kilku milionach osób na wsiach, w miasteczkach, w "zwykłych" osiedlach metropolii - przyznał profesor Filip Rybakowski, kierownik Klinika Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Profesor Rybakowski udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej".
"Wyborcza" spytała o to, czy Polacy nadużywają antydepresantów. - Są osoby, które zdecydowanie nadużywają, i jest wiele osób, które nie dostają takich leków, choć powinny. Grupę 7,5 mln Polaków, którzy mają jakieś zaburzenia psychiczne, można podzielić na dwie podgrupy: ci, co potrzebują leczenia, i ci, którzy jeszcze nie potrzebują. Problem polega na tym, że to nie jest tak, że ci pierwsi chodzą do specjalisty i są pod opieką, a ci drudzy nie. W dużej mierze nawet jest odwrotnie - przyznał profesor Rybakowski.
"Wyborcza" zapytała również o to, kto zgłasza się do gabinetu psychiatry z objawami depresji. Profesor Rybakowski odpowiedział: - Raczej mieszkaniec dużego miasta, taki, którego stać na komfort prywatnej wizyty. Wykształcony, bo wie coś o depresji i w ogóle przyjdzie mu do głowy, że to, z czym się zmaga, to może być takie właśnie zaburzenie. Raczej ze środowiska, w którym konsultacja u psychiatry nie jest tabu, a może nawet jest w modzie. Część takich osób ma nierealistyczne oczekiwania od medycyny i lekarza. Tacy ludzie uważają, że należy im się od życia, żeby cały czas być na najwyższych obrotach, cały czas cieszyć się świetnym samopoczuciem, pełną dyspozycją. Przychodzą jak do warsztatu samochodowego. Proszę naprawić szybko i sprawnie. Bo mam wyjazd, konferencję, potem wakacje i muszę. Proszę pani, naturalną częścią życia są doły, czasowa demotywacja, brak dyspozycji, gorsza sprawność. Wynikają z sytuacji życiowych, fizjologii, gospodarki hormonalnej, chociażby pogody. Albo zwyczajnie z tego, że jeśli ktoś przez dłuższy czas był na szczycie, to teraz organizm musi poluzować, odreagować. Tymczasem są osoby, które tej prostej prawdy nie chcą przyjąć do wiadomości. Przychodzą i żądają recepty na tabletkę cud.
"Wyborcza" spytała o to, czy Polacy nadużywają antydepresantów. - Są osoby, które zdecydowanie nadużywają, i jest wiele osób, które nie dostają takich leków, choć powinny. Grupę 7,5 mln Polaków, którzy mają jakieś zaburzenia psychiczne, można podzielić na dwie podgrupy: ci, co potrzebują leczenia, i ci, którzy jeszcze nie potrzebują. Problem polega na tym, że to nie jest tak, że ci pierwsi chodzą do specjalisty i są pod opieką, a ci drudzy nie. W dużej mierze nawet jest odwrotnie - przyznał profesor Rybakowski.
"Wyborcza" zapytała również o to, kto zgłasza się do gabinetu psychiatry z objawami depresji. Profesor Rybakowski odpowiedział: - Raczej mieszkaniec dużego miasta, taki, którego stać na komfort prywatnej wizyty. Wykształcony, bo wie coś o depresji i w ogóle przyjdzie mu do głowy, że to, z czym się zmaga, to może być takie właśnie zaburzenie. Raczej ze środowiska, w którym konsultacja u psychiatry nie jest tabu, a może nawet jest w modzie. Część takich osób ma nierealistyczne oczekiwania od medycyny i lekarza. Tacy ludzie uważają, że należy im się od życia, żeby cały czas być na najwyższych obrotach, cały czas cieszyć się świetnym samopoczuciem, pełną dyspozycją. Przychodzą jak do warsztatu samochodowego. Proszę naprawić szybko i sprawnie. Bo mam wyjazd, konferencję, potem wakacje i muszę. Proszę pani, naturalną częścią życia są doły, czasowa demotywacja, brak dyspozycji, gorsza sprawność. Wynikają z sytuacji życiowych, fizjologii, gospodarki hormonalnej, chociażby pogody. Albo zwyczajnie z tego, że jeśli ktoś przez dłuższy czas był na szczycie, to teraz organizm musi poluzować, odreagować. Tymczasem są osoby, które tej prostej prawdy nie chcą przyjąć do wiadomości. Przychodzą i żądają recepty na tabletkę cud.