Przedstawiciele szpitali o zakażeniach: Potrzebna jest otwartość w monitorowaniu i upowszechnianiu danych
Redaktor: Krystian Lurka
Data: 07.06.2016
Źródło: Menedżer Zdrowia/KL
Tagi: | Jarosław Fedorowski, Dariusz Oleński, Irena Kierzkowska, zakażenia, zakażenia szpitalne, komentarze, sonda |
Jarosław Fedorowski, Dariusz Oleński i Irena Kierzkowska skomentowali tekst "Salmonella i spółka, czyli jak zamiatają zakażenia pod dywan". Co powiedzieli? Jeden z ekspertów przyznał, że... jest dumny, iż odsetek wykazanych zakażeń wzrósł, a drugi: - Ekstremalne sporty czy jazda samochodem nie stanowią takiego zagrożenia jak zakażenie się podczas pobytu w szpitalu.
- Tylko 401 ognisk epidemicznych w nieco ponad 20 procent polskich szpitali w 2014 roku. To dane GUS. Nic, tylko się cieszyć, że tak bezpieczne mamy lecznictwo zamknięte. Tylko czy wynik nie jest naciągany? Problem w tym, że zakażenia szpitalne to w Polsce wielka niewiadoma, bo system ich raportowania i kontroli pozostawia wiele do życzenia - napisała w swoim tekście Justyna Wojteczek.
Jak tę chorą sytuację skomentowali eksperci?
Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali i gubernator HOPE:
- Kwestia raportowania i zwalczania zakażeń szpitalnych jest bardzo złożona, tak samo złożone jest zapobieganie zakażeniom. Oczywiście nakłady finansowe są potrzebne, szczególnie że polskie szpitale, od których wymaga się standardów zachodnioeuropejskich, mają do dyspozycji nawet 10 razy mniejsze środki finansowe (np. największy szpital pod względem przychodów w Niemczech i największy w Polsce). Wiele zależy jednak od spraw organizacyjnych oraz osobowych. Jako przykład można podać szersze stosowanie standardów terapii antybiotykowej, a użycie antybiotyków spoza zatwierdzonej listy powinno wymagać autoryzacji. Jest jeszcze jeden aspekt, o którym boimy się mówić – oczekiwania pacjentów, którzy niestety zbyt często wywierają presję na lekarzy, aby przepisywali antybiotyki. Są też pacjenci, którzy nie zażywają antybiotyków zgodnie z zaleceniem lekarza i potem trafiają do szpitala z bakteriami opornymi na antybiotyki.
- W dalszym ciągu głównym problemem jest higiena rąk personelu. To wiąże się m.in. z niedostateczną dostępnością miejsc do mycia rąk – zamiast gęsto rozmieszczonych pojemników z pianką dezynfekcyjną pozostajemy głównie przy modelu tradycyjnych umywalek. Poza tym zbyt dużo czasu i środków poświęcamy na „ochronę“ środowiska szpitalnego przed odwiedzającymi chorych. Następna sprawa to kwestia dostępności testów, np. na Clostridium difficile – wszędzie powinien być dostępny i odpowiednio (dodatkowo) finansowany szybki test typu PCR. Zgłaszanie zdarzeń niepożądanych to także problem mentalności ludzkiej, w naszym społeczeństwie zbyt często przeważa kultura zwalczania tzw. donosicielstwa.
- Przed nami długa droga, moim zdaniem przyszłość należy do organizacji koordynowanej ochrony zdrowia (KOZ), gdzie liczy się końcowy efekt leczenia i opłaca się wprowadzać agresywną politykę kontroli i poprawy jakości. Myślę, że mogło by być to także zadanie dla AOTMiT. Przy taryfikacji świadczeń można premiować leczenie z mniejszą liczbą powikłań. Powstanie bardzo reprezentatywnego zespołu ekspertów ds. zakażeń, do którego należę, napawa nadzieją na poprawę sytuacji pod warunkiem zrozumienia postulatów ekspertów przez wszystkich interesariuszy systemu.
Dariusz Oleński, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej::
- Niezaprzeczalną prawdą jest to, że opieka zdrowotna jest jedną z najniebezpieczniejszych dziedzin naszego życia. Pobyt w szpitalu szczególnie. Ekstremalne sporty czy jazda samochodem nie stanowią takiego ryzyka i takiego zagrożenia jak na przykład pobyt w szpitalu. Tak jest w Stanach Zjednoczonych, w Europie i na całym świecie. Trzeba to sobie uświadomić i o tym pamiętać. Głównym powodem roszczeń pacjentów lub ich rodzin nie są błędy w sztuce medycznej, lecz problemy wynikające z zakażenia szpitalnego, błędu organizacyjnego jednostki czy też niezadowolenie z komunikacji z lekarzem.
- Mając już taką świadomość, bezwzględnie działamy, aby zminimalizować ryzyko zakażeń szpitalnych. Zgadzam się, że najważniejsze jest wdrożenie i przestrzeganie procedur zmniejszających ryzyko zakażeń. Badania mikrobiologiczne od wejścia pacjenta do szpitala, szczególnie pacjenta z obszaru ryzyka (domy pomocy społecznej, zakłady opiekuńcze, inne szpitale), po każdy etap procesu terapeutycznego to podstawa, a dobry mikrobiolog to skarb. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania szpitala o 20 oddziałach i 650 łóżkach bez własnego laboratorium mikrobiologicznego.
- Sprawne, czynne monitorowanie zakażeń, a nie spontaniczne zgłoszenia – to kolejna zasada, jaka obowiązuje w naszym szpitalu. Pielęgniarki epidemiologiczne mają przydzielone obszary aktywnego działania, gdzie codziennie muszą się pojawić, odnotować spostrzeżenia, wyciągnąć wnioski i zaproponować działania korygujące. Dla sprawnego działania systemu monitorowania zakażeń szpitalnych na każdym oddziale zostały wyznaczone pielęgniarki łącznikowe współpracujące z działem epidemiologicznym. Szpital posiada akredytację oraz zintegrowany system zarządzania jakością wg norm ISO. Postanowiliśmy połączyć wymagania systemu ze standardami akredytacyjnymi w taki sposób, aby proces hospitalizacji był opomiarowany ważnymi dla nas wskaźnikami. Jednym z nich, do osiągnięcia przez poszczególne oddziały, jest wskaźnik zakażeń szpitalnych. Zbyt niski poziom uzyskanej rejestracji zakażeń jest nieosiągnięciem celu przez właściciela procesu. W okresach półrocznych lub rocznych analizujemy wyniki na przeglądach zarządzania. Czy wszystkie zakażenia są rejestrowane w naszym szpitalu? Na pewno nie wszystkie. Wciąż szkolimy naszych pracowników, podkreślamy wagę zagadnienia i zwiększamy świadomość. Każdy pacjent, u którego pojawiło się podejrzenie zakażenia, ma założoną kartę zakażenia szpitalnego, prowadzimy własną politykę antybiotykoterapii, monitorujemy ilość zużytych środków dezynfekcyjnych.
Irena Kierzkowska, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie:
- Zarządzam szpitalem akredytowanym od 2003 r., zakażenia w Polsce rejestrujemy zaś od 1998 r. Szpital w Olsztynie rejestruje zakażenia od 1996 r. Odsetek zakażonych w 2014 r. wynosił 2,89 procent ogółu leczonych, natomiast w 2015 r. wzrósł do 4,15 procent. Należałoby zadać pytanie, co było powodem wzrostu liczby zakażeń. Szpital zna odpowiedź: zmiana narzędzi i strategii monitorowania zakażeń. Wykonujemy rocznie ok. 30 000 badań bakteriologicznych, czyli w przeliczaniu na jedno łóżko ok. 55 badań. Mocno się więc staramy, aby zidentyfikować wszystkie zakażenia. Mogę być dumna, że mój szpital wypada lepiej od innych. Niestety, na tym satysfakcja się kończy.
- Zakażenia szpitalne są i pozostaną problemem, bo w mojej ocenie samo monitorowanie nie wystarczy. Samo rejestrowanie to zaledwie początek polityki ograniczenia ryzyka zakażenia oraz monitorowania zakażeń. Nie pomogą również medialne wystąpienia polskich autorytetów w tej dziedzinie czy pojedyncze wykłady na niektórych konferencjach dla dyrektorów szpitali. Potrzebna jest polityka otwartości w monitorowaniu i upowszechnianiu danych, które będą odzwierciedlały rzeczywistą sytuację epidemiologiczną w Polsce.
- Szpitale potrzebują fachowej wiedzy, wytycznych, zaleceń lub rekomendacji. Aktualna i ukierunkowana na praktykę wiedza mikrobiologiczna w zakresie źródeł zakażenia, dróg transmisji, mechanizmów oporności na antybiotyki, czynników ryzyka zakażeń pozwoliłaby klinicystom budować aktualne schematy profilaktyki i antybiotykoterapii. Tymczasem w Polsce odczuwa się wyraźnie brak instytucji zajmującej się kompleksowo analizą zagadnienia zakażeń szpitalnych w ujęciu praktycznym. Dotychczas nie zostały opracowane i wdrożone zasady zbierania danych na szczeblu krajowym. Oprócz raportowania ognisk epidemicznych i zakażeń spowodowanych alert-patogenami, jak przytacza dr Paweł Grzesiowski nie mamy żadnych istotnych informacji o sytuacji epidemiologicznej. Jednolity centralny system monitorowania i raportowania pozwoliłby na ocenę skali problemu zakażeń, a poszczególnym jednostkom na porównanie z innymi szpitalami.
- Nie wystarczą szpitalne komitety czy zespoły do spraw zakażeń szpitalnych. Potrzebne są gremia, które opiniowałyby merytoryczność podejmowanych działań, w tym w trudnych przypadkach podczas rozpraw sądowych dotyczących zakażeń, ponieważ problem odszkodowań jest coraz większym obciążeniem finansowym dla szpitali. Rzadko bierze się pod uwagę osobnicze czynniki ryzyka rozwoju zakażenia, a być może przy współistnieniu więcej niż dwóch nie jesteśmy w stanie, mimo należytej staranności, zapobiec zakażeniu. Prognozy demograficzne wskazują na wzrost liczby zakażeń endogennych. Definicja zakażeń szpitalnych czy trudności w różnicowaniu zakażeń endogennych z egzogennymi również nie ułatwiają sądom arbitrażu. Uważam, że uporządkowanie kwestii roszczeniowych zwiększy aktywność szpitali w rejestrowaniu zakażeń, czyli ujawnieniu prawdy o skali zjawiska.
- Szpital musi mieć pewność, że gromadzone dane nie zostaną zrozumiane i użyte opacznie, np. przez instytucje kontrolujące. Opublikowany w mapach potrzeb wskaźnik zakażeń zarejestrowanych w polskich szpitalach w wysokości 0,98 świadczy o tym, że jako kraj nadal jesteśmy na początku drogi.
- Niedawno w poważanym czasopiśmie medycznym (AMA Intern Med 2016; 176 (5): 705-706) ukazała się praca, która chyba po raz pierwszy zwróciła uwagę na higienę rąk u pacjentów. Autorzy badania wskazali, że 1 na 4 pacjentów, którzy zostali wypisani ze szpitala, miał na rękach bakterie oporne na leki. Wśród rekomendacji znalazło się wdrożenie polityki mycia rąk przez pacjentów w szpitalu oraz ułatwienie pacjentom dostępu do urządzeń dezynfekcyjnych, a także podjęcie akcji uświadamiającej społeczeństwo.
Przeczytaj również tekst pod tytułem: "Salmonella i spółka, czyli jak zamiatają zakażenia pod dywan"
Więcej komentarzy będzie opublikowanych w najnowszym „Menedżerze Zdrowia”
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Jak tę chorą sytuację skomentowali eksperci?
Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali i gubernator HOPE:
- Kwestia raportowania i zwalczania zakażeń szpitalnych jest bardzo złożona, tak samo złożone jest zapobieganie zakażeniom. Oczywiście nakłady finansowe są potrzebne, szczególnie że polskie szpitale, od których wymaga się standardów zachodnioeuropejskich, mają do dyspozycji nawet 10 razy mniejsze środki finansowe (np. największy szpital pod względem przychodów w Niemczech i największy w Polsce). Wiele zależy jednak od spraw organizacyjnych oraz osobowych. Jako przykład można podać szersze stosowanie standardów terapii antybiotykowej, a użycie antybiotyków spoza zatwierdzonej listy powinno wymagać autoryzacji. Jest jeszcze jeden aspekt, o którym boimy się mówić – oczekiwania pacjentów, którzy niestety zbyt często wywierają presję na lekarzy, aby przepisywali antybiotyki. Są też pacjenci, którzy nie zażywają antybiotyków zgodnie z zaleceniem lekarza i potem trafiają do szpitala z bakteriami opornymi na antybiotyki.
- W dalszym ciągu głównym problemem jest higiena rąk personelu. To wiąże się m.in. z niedostateczną dostępnością miejsc do mycia rąk – zamiast gęsto rozmieszczonych pojemników z pianką dezynfekcyjną pozostajemy głównie przy modelu tradycyjnych umywalek. Poza tym zbyt dużo czasu i środków poświęcamy na „ochronę“ środowiska szpitalnego przed odwiedzającymi chorych. Następna sprawa to kwestia dostępności testów, np. na Clostridium difficile – wszędzie powinien być dostępny i odpowiednio (dodatkowo) finansowany szybki test typu PCR. Zgłaszanie zdarzeń niepożądanych to także problem mentalności ludzkiej, w naszym społeczeństwie zbyt często przeważa kultura zwalczania tzw. donosicielstwa.
- Przed nami długa droga, moim zdaniem przyszłość należy do organizacji koordynowanej ochrony zdrowia (KOZ), gdzie liczy się końcowy efekt leczenia i opłaca się wprowadzać agresywną politykę kontroli i poprawy jakości. Myślę, że mogło by być to także zadanie dla AOTMiT. Przy taryfikacji świadczeń można premiować leczenie z mniejszą liczbą powikłań. Powstanie bardzo reprezentatywnego zespołu ekspertów ds. zakażeń, do którego należę, napawa nadzieją na poprawę sytuacji pod warunkiem zrozumienia postulatów ekspertów przez wszystkich interesariuszy systemu.
Dariusz Oleński, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej::
- Niezaprzeczalną prawdą jest to, że opieka zdrowotna jest jedną z najniebezpieczniejszych dziedzin naszego życia. Pobyt w szpitalu szczególnie. Ekstremalne sporty czy jazda samochodem nie stanowią takiego ryzyka i takiego zagrożenia jak na przykład pobyt w szpitalu. Tak jest w Stanach Zjednoczonych, w Europie i na całym świecie. Trzeba to sobie uświadomić i o tym pamiętać. Głównym powodem roszczeń pacjentów lub ich rodzin nie są błędy w sztuce medycznej, lecz problemy wynikające z zakażenia szpitalnego, błędu organizacyjnego jednostki czy też niezadowolenie z komunikacji z lekarzem.
- Mając już taką świadomość, bezwzględnie działamy, aby zminimalizować ryzyko zakażeń szpitalnych. Zgadzam się, że najważniejsze jest wdrożenie i przestrzeganie procedur zmniejszających ryzyko zakażeń. Badania mikrobiologiczne od wejścia pacjenta do szpitala, szczególnie pacjenta z obszaru ryzyka (domy pomocy społecznej, zakłady opiekuńcze, inne szpitale), po każdy etap procesu terapeutycznego to podstawa, a dobry mikrobiolog to skarb. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania szpitala o 20 oddziałach i 650 łóżkach bez własnego laboratorium mikrobiologicznego.
- Sprawne, czynne monitorowanie zakażeń, a nie spontaniczne zgłoszenia – to kolejna zasada, jaka obowiązuje w naszym szpitalu. Pielęgniarki epidemiologiczne mają przydzielone obszary aktywnego działania, gdzie codziennie muszą się pojawić, odnotować spostrzeżenia, wyciągnąć wnioski i zaproponować działania korygujące. Dla sprawnego działania systemu monitorowania zakażeń szpitalnych na każdym oddziale zostały wyznaczone pielęgniarki łącznikowe współpracujące z działem epidemiologicznym. Szpital posiada akredytację oraz zintegrowany system zarządzania jakością wg norm ISO. Postanowiliśmy połączyć wymagania systemu ze standardami akredytacyjnymi w taki sposób, aby proces hospitalizacji był opomiarowany ważnymi dla nas wskaźnikami. Jednym z nich, do osiągnięcia przez poszczególne oddziały, jest wskaźnik zakażeń szpitalnych. Zbyt niski poziom uzyskanej rejestracji zakażeń jest nieosiągnięciem celu przez właściciela procesu. W okresach półrocznych lub rocznych analizujemy wyniki na przeglądach zarządzania. Czy wszystkie zakażenia są rejestrowane w naszym szpitalu? Na pewno nie wszystkie. Wciąż szkolimy naszych pracowników, podkreślamy wagę zagadnienia i zwiększamy świadomość. Każdy pacjent, u którego pojawiło się podejrzenie zakażenia, ma założoną kartę zakażenia szpitalnego, prowadzimy własną politykę antybiotykoterapii, monitorujemy ilość zużytych środków dezynfekcyjnych.
Irena Kierzkowska, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie:
- Zarządzam szpitalem akredytowanym od 2003 r., zakażenia w Polsce rejestrujemy zaś od 1998 r. Szpital w Olsztynie rejestruje zakażenia od 1996 r. Odsetek zakażonych w 2014 r. wynosił 2,89 procent ogółu leczonych, natomiast w 2015 r. wzrósł do 4,15 procent. Należałoby zadać pytanie, co było powodem wzrostu liczby zakażeń. Szpital zna odpowiedź: zmiana narzędzi i strategii monitorowania zakażeń. Wykonujemy rocznie ok. 30 000 badań bakteriologicznych, czyli w przeliczaniu na jedno łóżko ok. 55 badań. Mocno się więc staramy, aby zidentyfikować wszystkie zakażenia. Mogę być dumna, że mój szpital wypada lepiej od innych. Niestety, na tym satysfakcja się kończy.
- Zakażenia szpitalne są i pozostaną problemem, bo w mojej ocenie samo monitorowanie nie wystarczy. Samo rejestrowanie to zaledwie początek polityki ograniczenia ryzyka zakażenia oraz monitorowania zakażeń. Nie pomogą również medialne wystąpienia polskich autorytetów w tej dziedzinie czy pojedyncze wykłady na niektórych konferencjach dla dyrektorów szpitali. Potrzebna jest polityka otwartości w monitorowaniu i upowszechnianiu danych, które będą odzwierciedlały rzeczywistą sytuację epidemiologiczną w Polsce.
- Szpitale potrzebują fachowej wiedzy, wytycznych, zaleceń lub rekomendacji. Aktualna i ukierunkowana na praktykę wiedza mikrobiologiczna w zakresie źródeł zakażenia, dróg transmisji, mechanizmów oporności na antybiotyki, czynników ryzyka zakażeń pozwoliłaby klinicystom budować aktualne schematy profilaktyki i antybiotykoterapii. Tymczasem w Polsce odczuwa się wyraźnie brak instytucji zajmującej się kompleksowo analizą zagadnienia zakażeń szpitalnych w ujęciu praktycznym. Dotychczas nie zostały opracowane i wdrożone zasady zbierania danych na szczeblu krajowym. Oprócz raportowania ognisk epidemicznych i zakażeń spowodowanych alert-patogenami, jak przytacza dr Paweł Grzesiowski nie mamy żadnych istotnych informacji o sytuacji epidemiologicznej. Jednolity centralny system monitorowania i raportowania pozwoliłby na ocenę skali problemu zakażeń, a poszczególnym jednostkom na porównanie z innymi szpitalami.
- Nie wystarczą szpitalne komitety czy zespoły do spraw zakażeń szpitalnych. Potrzebne są gremia, które opiniowałyby merytoryczność podejmowanych działań, w tym w trudnych przypadkach podczas rozpraw sądowych dotyczących zakażeń, ponieważ problem odszkodowań jest coraz większym obciążeniem finansowym dla szpitali. Rzadko bierze się pod uwagę osobnicze czynniki ryzyka rozwoju zakażenia, a być może przy współistnieniu więcej niż dwóch nie jesteśmy w stanie, mimo należytej staranności, zapobiec zakażeniu. Prognozy demograficzne wskazują na wzrost liczby zakażeń endogennych. Definicja zakażeń szpitalnych czy trudności w różnicowaniu zakażeń endogennych z egzogennymi również nie ułatwiają sądom arbitrażu. Uważam, że uporządkowanie kwestii roszczeniowych zwiększy aktywność szpitali w rejestrowaniu zakażeń, czyli ujawnieniu prawdy o skali zjawiska.
- Szpital musi mieć pewność, że gromadzone dane nie zostaną zrozumiane i użyte opacznie, np. przez instytucje kontrolujące. Opublikowany w mapach potrzeb wskaźnik zakażeń zarejestrowanych w polskich szpitalach w wysokości 0,98 świadczy o tym, że jako kraj nadal jesteśmy na początku drogi.
- Niedawno w poważanym czasopiśmie medycznym (AMA Intern Med 2016; 176 (5): 705-706) ukazała się praca, która chyba po raz pierwszy zwróciła uwagę na higienę rąk u pacjentów. Autorzy badania wskazali, że 1 na 4 pacjentów, którzy zostali wypisani ze szpitala, miał na rękach bakterie oporne na leki. Wśród rekomendacji znalazło się wdrożenie polityki mycia rąk przez pacjentów w szpitalu oraz ułatwienie pacjentom dostępu do urządzeń dezynfekcyjnych, a także podjęcie akcji uświadamiającej społeczeństwo.
Przeczytaj również tekst pod tytułem: "Salmonella i spółka, czyli jak zamiatają zakażenia pod dywan"
Więcej komentarzy będzie opublikowanych w najnowszym „Menedżerze Zdrowia”
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.